Galerie otwarte. Ludzie nieśmiało zaczęli robić zakupy, ale tłumów nie widać
Pierwsza sobota po ponownym otwarciu galerii handlowych. Jedni tylko spacerowali, inni przybyli po konkretne produkty. W jednej galerii ludzi garstka, w drugiej tworzyły się kolejki. Tłumów jednak nie widać, ale Polacy ewidentnie potrzebują powrotu do normalności. Tylko że tej na próżno szukać. W tyle głowy nadal czai się strach przed koronawirusem.
09.05.2020 | aktual.: 09.05.2020 20:14
4 maja w naszym kraju ponownie zostały otwarte galerie handlowe. Tego dnia klienci nie ruszyli jednak tłumnie do sklepów, o czym informowaliśmy w WP Finanse.
Według danych Placeme, zaledwie połowa Polaków, którzy odwiedzali galerie handlowe przed pandemią koronawirusa, wróciła do nich pierwszego dnia po otwarciu (2,7 mln). Ale najwięcej osób robi zazwyczaj zakupy w weekendy, dlatego postanowiłam sprawdzić, jak wygląda handel w pierwszą sobotę po ponownym otwarciu galerii handlowych.
12:00 galeria Złote Tarasy
Złote Tarasy w Warszawie kilka minut przed południem. Widok, jaki ukazuje się moim oczom, niczym nie przypomina soboty sprzed pandemii. Między sklepami spacerują pojedyncze osoby, nieśmiało przemierzając kolejne alejki. Widać, że niektórzy przyszli poobserwować, jak wygląda sytuacja w nowej rzeczywistości, a w planach wcale nie mieli zakupów.
Inna grupa klientów to ludzie, którzy przyszli do galerii w konkretnej sprawie – aby coś zareklamować lub zwrócić, albo po prostu żeby w końcu pobuszować między wieszakami i sklepowymi półkami. Wchodzą i wychodzą, poruszając się niczym błyskawica.
Spotykam panią, która z uwagi na to, że miała jeszcze trochę czasu do umówionego spotkania, postanowiła po prostu przejść się po galerii.
- Przyszłam zobaczyć, jak po takim czasie to wszystko wygląda. Nie mam w planach zakupów, ale jak mi coś wpadnie w oko, to czemu nie. Łapię się na tym, że w danym momencie wydaje mi się, że wszystko jest normalnie, a nagle widzę zamknięty Reserved czy inne sklepy lub wyspy i dopiero mi się przypomina, że żyjemy w innej rzeczywistości niż dwa miesiące temu – wyznaje kobieta.
Sprzedawcy w sklepach uzbrojeni w maseczki i rękawiczki wyczekują klientów, co chwilę patrząc na zegarek. Mam wrażenie, że spodziewali się większej liczby klientów w pierwszy weekend od otwarcia.
Przy wejściu do każdego sklepu, oprócz jednorazowych rękawiczek i płynu do dezynfekcji, znajduje się informacja, ile osób może jednocześnie przebywać w danym sklepie.
Kolejek do wejścia nie widać.
Najwięcej klientów da się zauważyć w sklepach odzieżowych. Pomiędzy wieszakami widzę kolejne zamaskowane twarze. Niektórzy nieśmiało przeglądają asortyment, ale szału zakupów nigdzie nie widać. Może też dlatego, że nie wszędzie otwarte są przymierzalnie, a nie każdy lubi kupować ubrania bez zobaczenia, jak w nich wygląda.
Nie ma też kolejek do kas ani wielkich wyprzedaży. Co prawda da się zauważyć w wielu sklepach obniżki cen, ale w niczym nie przypominają promocji jak w Black Friday czy po świętach.
W tej galerii handlowej spędzam prawie godzinę i w miarę upływu czasu pojawia się coraz więcej ludzi, chociaż o tłumach nie ma nawet co wspominać.
Trzeba brać pod uwagę też fakt, że Złote Tarasy gromadziły zawsze dużo podróżujących (dzięki połączeniu z Dworcem Centralnym), których teraz po prostu nie ma. To oni stanowili dużą część wszystkich klientów, więc pustki mogą wynikać właśnie z tego powodu.
14:00 galeria Westfield Arkadia
Zmieniam miejsce i ok. 14:00 pojawiam się w innej warszawskiej galerii handlowej. Tym razem jest to Arkadia. Tutaj ruch jest zdecydowanie większy i stwierdzam, że gdyby nie maseczki na twarzach ludzi, to pomyślałabym, że jest "normalnie”.
Co prawda nie ma tak dużo osób, jak w soboty w czasach przed pandemią, ale ruch przypominał mi popołudnie w dniu roboczym, czyli jest całkiem nieźle.
Ludzie wychodzą ze sklepów z siatkami pełnymi zakupów, a przy sklepie z obuwiem zaczyna tworzyć się kolejka. Momentami muszę niektórych omijać, bo robi się tłoczno. Dużą liczbę osób da się też zauważyć przy sklepie z wyposażeniem wnętrz i materiałami budowlanymi. Z reklamówek wystają listwy, taśmy czy elementy dekoracyjne.
Przyzwyczailiśmy się do spędzania czasu w domu, więc chcemy czuć się w nim jak najlepiej. Dowodem na to mogą być tłumy w Ikei w Jankach, które zaobserwowaliśmy w pierwszy dzień ponownego otwarcia sklepu.
Trzeba przyznać, że wszystkie osoby wzorowo dostosowują się do reżimu sanitarnego. Prawie każdy, kogo obserwuję, przed wejściem do sklepu korzysta z płynu do dezynfekcji oraz zakłada rękawiczki.
Miejsca serwujące jedzenie są otwarte, ale można skorzystać tylko z opcji na wynos. Niektórzy nieśmiało popijają przez słomkę kawę czy shake'a, sprytnie umieszczając ją pod maseczką. Z pewnością najwygodniej nie jest, ale radzić sobie w tych trudnych czasach jakoś trzeba.
Pierwsza sobota po otwarciu galerii handlowych nie przyniosła do sklepów tłumów, ale z godziny na godzinę klientów przybywało coraz więcej. Dało się odczuć powiew normalności. Ludzie starają się dostosować do nowej rzeczywistości, bo nie wiadomo tak naprawdę, ile będziemy musieli w niej trwać. Czy galerie handlowe zapełnią się klientami w takim stopniu, jak kiedyś? Czas pokaże.
Tymczasem kolejkę udało mi się zaobserwować pod galerią handlową. Towarem tak rozchwytywanym były... truskawki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl