Ale numer! Garażowe siłownie wracają do łask. "Rowerek wystawiłem za tanio". "Daję zaliczkę, proszę zdjąć ogłoszenie"

Choć za oknem wciąż zalega śnieg, pierwsze wiosenne porządki już pora rozpocząć. Ja zacząłem od posprzątania jednego pokoju w mieszkaniu. Tam od dłuższego czasu stał nieużywany rower eliptyczny, przez niektórych zwany również orbitrekiem.

Sprzęt był wysokiej jakości i został kupiony kilka lat temu. W bardzo dobrym stanie, używany raptem przez kilka miesięcy. Ostatnio jednak głównie się kurzył i zamiast do ćwiczenia służył do wieszania na nim ubrań. Nie było więc sensu trzymać w domu kolejnego "klamota". A kilkaset złotych na pewno się przyda.

Szybka rozmowa w gronie domowników i decyzja zapadła - sprzedajemy. Ubrania będziemy musieli wieszać w szafie.

Nie liczyliśmy na wielki zarobek, więc na portalu z ogłoszeniami wystawiliśmy używany sprzęt za nieco ponad połowę ceny zakupu. Zaznaczyliśmy też, że jesteśmy skłonni do negocjacji.

Szybko zorientowałem się, że to błąd, bo rynek wycenił sprzęt znacznie wyżej. W ciągu kwadransa odebrałem kilka telefonów. "Niech pan zdejmie ogłoszenie, ja już wpłacam zaliczkę. Odbiorę w przyszłym tygodniu". Kolejni zainteresowani nie kryli zawodu, że sprzęt jest zarezerwowany. "A ile dają inni? Ja dam stówę więcej".

Przez kilka dni odezwało się jeszcze przynajmniej kilkadziesiąt osób. "A może ma pan jeszcze jakiś sprzęt na sprzedaż? Hantle, sztangi? Biorę cokolwiek, nieważne w jakim stanie" - dopytywał jeden z mężczyzn.

Następnego dnia wystawiłem jeszcze starą, lekko zardzewiałą i dość zniszczoną ławeczkę do ćwiczeń. Sprzedałem w mgnieniu oka.

Siłownie zamknięte, ludzie ćwiczą w domu

Okazuje się jednak, że problem jest znacznie szerszy. Wspominali mi o tym Tomek i Maciek, właściciele klubu fitness, z którymi rozmawiałem kilka dni wcześniej. Też wskazują, że hurtownie mają pustki w magazynach, w sklepach sportowych większość tego typu sprzętu domowego jest "chwilowo niedostępna".

- Gdybyśmy chcieli "upłynnić" nasz biznes i sprzedać cały nasz sprzęt, to jeszcze byśmy na tym zarobili - mówili. Wskazują, że wiele części i urządzeń produkowane jest w Chinach. Przez epidemię zrobiły się opóźnienia, stąd pustki w sklepach i hurtowniach sprzętu.

"Produkt niedostępny online"

Wystarczy zerknąć na ofertę sklepów online, takich jak Decathlon. Internet to w zasadzie jedyny sposób na zakupy, bo przypomnijmy, że stacjonarne sklepy tej marki są zamknięte (z kilkoma wyjątkami w postaci najmniejszych placówek).

Choć na pewno nie można powiedzieć, że "niczego nie da się w nich kupić", to jednak braki są widoczne. Często trzeba szukać zamienników.

Popularne są przede wszystkim sprzęty do treningu cardio. Ponieważ Polacy nie mogą chodzić na siłownie, postanawiają zaaranżować je sobie w domu, piwnicy lub garażu. Brakuje najpopularniejszych i przystępnych cenowo bieżni, rowerów czy sprzętu do treningu wioślarskiego.

Do tego dochodzą również niedostępne zestawy hantli, sztang i pozostałego sprzętu do treningu siłowego. Choć trzeba przyznać, że stany magazynowe są sukcesywnie uzupełniane.

Zresztą nie tylko w tej popularnej sieci widać braki. Nawet specjalistyczne sklepy fitness wykazują braki w stanach magazynowych. Gdzieniegdzie w kategorii "rower stacjonarny" można znaleźć raptem jeden model.

- W sklepach sieci Decathlon zanotowaliśmy trzycyfrowy wzrost zainteresowania sprzętem i akcesoriami potrzebnymi do ćwiczeń we własnych czterech ścianach. (...) Na duży sprzęt sportowy, taki jak np. rowerki czy bieżnie, trzeba polować, bo gdy tylko pojawią się na stronie, bardzo szybko zostają wykupione - mówi money.pl Magdalena Sobolewska, specjalista ds. marketingu w Decathlon Polska.

Jak dodaje, nie ma problemu z mniejszym sprzętem, który jest produkowany w Polsce. Mowa tu np. o takich sprzętach jak np. push-up bary i ab wheele.