Gazprom nie przekonał Eni do odstąpienia EDF udziałów w South Stream
Wizyta prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa w Rzymie nie przyniosła pożądanego dla strony rosyjskiej rezultatu: włoski koncern Eni na razie nie zgodził się odstąpić części swoich udziałów w projekcie South Stream (Gazociąg Południowy) francuskiemu EDF - informuje w piątek dziennik "Wiedomosti".
04.12.2009 | aktual.: 04.12.2009 11:29
Gazeta podkreśla, że rosyjski Gazprom i Eni podpisały jedynie list intencyjny, w którym poparły uczestnictwo EDF w budowie tego gazociągu, którym gaz z Rosji ma być tłoczony do Europy Południowej i Środkowej przez Morze Czarne z pominięciem Ukrainy.
O wejściu francuskiego koncernu do South Stream obwieszczono podczas niedawnej wizyty premiera Rosji Władimira Putina w Paryżu. Według nieoficjalnych informacji, Włosi mieli odsprzedać Francuzom 10 proc. swoich akcji w spółce, która projektuje, a także będzie budować i eksploatować tę rurę.
Obecnie Gazprom i Eni mają po 50 proc. udziałów w tym joint venture.
Prezes rosyjskiego monopolisty Aleksiej Miller zasugerował w czwartek w rozmowie z dziennikarzami w Rzymie, że przyczyną niepodpisania wiążącego porozumienia o udziale EDF w tej inwestycji jest to, iż negocjacje w tej sprawie wciąż trwają. Miller nie wykluczył, że pakiet francuskiego koncernu może być większy niż 10 proc.
Dziennik "Kommiersant" podaje w piątek, że Gazprom i EDF uzgodniły treść listu intencyjnego dotyczącego przystąpienia Francuzów do South Stream jeszcze we wrześniu, jednak wtedy go nie podpisały. W rozmowach tych - twierdzi gazeta - Włosi nie brali udziału.
"Oświadczyli, że o wszystkim dowiedzieli się z prasy i odmówili zmniejszenia swoich udziałów w trybie jednostronnym" - przytacza "Kommiersant" źródło znające kulisy negocjacji.
Dziennik zauważa, że faktycznie cała transakcja stanęła pod znakiem zapytania. Wówczas do akcji wkroczył Putin - w październiku zaprosił do Petersburga premiera Włoch Silvio Berlusconiego. Po tym spotkaniu nastąpił postęp w rozmowach z Eni, a w końcu listopada list intencyjny z EDF został podpisany.
Według "Kommiersanta", strona włoska domaga się jednak, aby w South Stream zachowany został parytet między Eni i Gazpromem. Oznaczałoby to, że dwa koncerny musiałyby przekazać Francuzom po 5 proc. akcji, zmniejszając swoje udziały do 45 proc. Źródła w rządzie Rosji i Gazpromie potwierdziły gazecie, że taki wariant jest rozważany.
Cytowany przez "Kommiersanta" analityk Maksim Szenin zwraca uwagę, że w analogicznym projekcie Nord Stream (Gazociąg Północny) Gazprom zachował pakiet kontrolny.
South Stream ma prowadzić z miejscowości Dżubga, w Rosji, po dnie Morza Czarnego - przez wyłączną strefę ekonomiczną Turcji - do Bułgarii, gdzie powinien się podzielić na dwie nitki: północną - do Austrii i Słowenii przez Serbię i Węgry oraz południową - do Włoch przez Grecję. Jego przepustowość wyniesie 63 mld metrów sześciennych gazu rocznie.
Magistrala będzie liczyć 2200 kilometrów (jeśli zostanie doprowadzona do austriackiego Baumgarten), w tym jej podwodny odcinek - 900 kilometrów. Podwodny odcinek ma być budowany przez Gazprom i Eni. Właśnie to tej części projektu ma się przyłączyć EDF.
Gazprom chce oddać South Stream do użytku przed końcem 2015 roku. Do końca 2009 roku ma się określić w sprawie ostatecznej trasy gazociągu. Koszty budowy South Stream szacuje się na 25 mld euro, w tym morskiego odcinka na 8,4 mld.
Gazociąg uważany jest za konkurencję dla wspieranej przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone magistrali Nabucco. W tym drugim projekcie uczestniczą Austria, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Turcja.
Jerzy Malczyk