Gospodarka się poprawia, ale nie wiadomo, czy pomoże to Obamie
Wzrost gospodarki amerykańskiej w trzecim kwartale był wyższy niż przewidywano - ogłosiła w piątek administracja prezydenta Baracka Obamy. Nie wiadomo jednak, czy pomoże mu to znacząco w kampanii o reelekcję - uważają obserwatorzy w USA.
26.10.2012 | aktual.: 27.10.2012 00:02
Jak podało Ministerstwo Handlu, PKB w trzecim kwartale wzrósł w tempie 2 proc. w skali rocznej, czyli o 0,2 proc. szybciej, niż przewidywali ekonomiści i o 0,7 proc. szybciej niż w drugim kwartale (gdy było to 1,3 procent).
Pojawiły się też inne optymistyczne sygnały poprawy sytuacji gospodarczej. W trzecim kwartale o 2 proc. w skali rocznej wzrosły także wydatki konsumentów, o 0,6 proc. szybciej niż w kwartale poprzednim. Wzrosła m.in. sprzedaż domów, co jest zwykle lokomotywą gospodarki USA.
Według badań Uniwersytetu Michigan i agencji Thomson Reuters indeks zaufania konsumentów do gospodarki wzrósł w październiku do 82,6 - z 78,3 w poprzednim miesiącu. 60 ekonomistów ankietowanych przez agencję Bloomberga prognozowało wskaźnik 83 w październiku.
Biały Dom przedstawił najnowsze dane jako dowód, że polityka gospodarcza Obamy odnosi sukcesy.
- Dzisiejszy raport o wzroście PKB jest kolejnym dowodem, że pod rządami prezydenta Obamy nasza gospodarka wraca do sił po najgorszej recesji od czasu Wielkiego Kryzysu (z lat 30. XX wieku - PAP) - oświadczył rzecznik kampanii wyborczej Obamy Adam Fletcher.
- Biznes stworzył 5,2 miliona miejsc pracy przez ostatnie 2,5 roku; wskaźnik bezrobocia jest najniższy od stycznia 2009 r. i prezydent ma konkretny, szczegółowy plan dalszego postępu Ameryki - dodał Fletcher.
Republikański kandydat na prezydenta Mitt Romney zinterpretował jednak ogłoszony w piątek raport w krańcowo odmienny sposób. Jego zdaniem wzrost jest wciąż niewystarczający, by szybko zmniejszyć bezrobocie.
- Usłyszeliśmy dzisiaj kolejną turę zniechęcających wiadomości o gospodarce. W zeszłym kwartale rosła ona w tempie tylko 2 proc., czyli dwa razy wolniej niż Biały Dom przewidywał po uchwaleniu pakietu pobudzania gospodarki - powiedział kandydat Partii Republikańskiej (GOP).
- Powolny wzrost oznacza wolny przyrost miejsc pracy i spadek płac realnych. Oto efekt czterech lat polityki prezydenta Obamy - dodał Romney.
Komentatorzy zwracają uwagę, że mimo większego optymizmu konsumentów, którzy więcej kupują, biznes powstrzymuje się na razie od inwestowania i znaczniejszego zwiększania produkcji. Powoduje to niechęć do zatrudniania nowych pracowników.
Jako przyczynę tej ostrożności wymienia się m.in. globalną sytuację gospodarki - kryzys w Europie, gdzie w kilku krajach, głównie południowej części kontynentu, nastąpiła recesja, oraz spowolnienie wzrostu w Chinach. W rezultacie cierpi na tym eksport towarów z USA.
Przedsiębiorców powstrzymuje też przez wydatkami niepewność co do tzw. klifu fiskalnego, tzn. obawa, że Biały Dom nie porozumie się z Republikanami w Kongresie do końca listopada w sprawie sposobów redukcji deficytu budżetowego.
Zmusi to - na podstawie umowy z zeszłego roku - do automatycznych cięć wydatków rządowych i podniesienia podatków. Przewiduje się, że może to wtrącić gospodarkę USA w ponowną recesję.
Powolny wzrost i stagnacja na rynku pracy powodują, że średnie dochody realne i majątki Amerykanów, które spadły po kryzysie 2008 r., nadal utrzymują się na niższym poziomie niż przed kryzysem.
Związane z tym niezadowolenie milionów mieszkańców USA pozwala Romneyowi przekonywać ich, że dopiero jego prezydentura przyniesie zmianę tej sytuacji.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski