Grad chce podkręcić tempo prywatyzacji

Nie 20, nie 30, ale dokładnie 36,7 mld zł mają wynieść łączne wpływy z prywatyzacji, które resort skarbu chce uzyskać w tym i przyszłym roku.

23.07.2009 | aktual.: 23.07.2009 10:00

Ministerstwo skarbu kolejny raz podniosło swoją prywatyzacyjną poprzeczkę. Ogłosiło wczoraj, że w tym i przyszłym roku sprzeda akcje spółek warte w sumie 36,7 mld zł. _ Pokazałem katalog pewnych możliwości, z których możemy, ale nie musimy, korzystać _- zastrzegł minister skarbu Aleksander Grad.

_ Chodzi o to, aby wspomóc budżet, uniknąć potrzeby podnoszenia podatków _- wyjaśnił. Zaprzeczył jednak, jakoby plan zakładający dokładnie 36,7 mld zł wpływów został przygotowany „na zamówienie” resortu finansów, kierowanego przez Jacka Rostowskiego.

Kwoty coraz wyższe

_ Zaktualizowany projekt planu prywatyzacji przesłaliśmy wczoraj do Komitetu Stałego Rady Ministrów _- mówił Aleksander Grad. Rząd może zatwierdzić dokument na najbliższym posiedzeniu, czyli we wtorek.Wcześniej MSP deklarowało, że w tym roku wypełni plan prywatyzacji na poziomie 12 mld zł. I wygląda na to, że to założenie pozostaje bez zmian. _ Około 10 mld zł z zakładanej sumy wpływów zostanie osiągnięte jeszcze w drugiej połowie 2009 r. Dwa miliardy pochodzą z podpisanych już umów _- wyjaśniają przedstawiciele resortu. Zatem w 2010 r. sprzedane zostaną akcje warte w sumie około 25 mld zł.

Opublikowane wczoraj przez MSP informacje okazały się zaskoczeniem dla analityków. Dotychczas resort skarbu nie deklarował jeszcze jednoznacznie, że np. przed końcem 2010 r. sprzeda od 10 do 40 proc. akcji KGHM. Nie było też mowy o uwzględnianiu w planie prywatyzacji na najbliższe 18 miesięcy akcji takich spółek, jak Ruch czy Lotos. Tymczasem minister Grad wymienił je jako potencjalne przedmioty transakcji, dorzucając do listy wartościowe resztówki spółek takich, jak Telekomunikacja Polska czy Bank Pekao.

Energetyka na wyprzedaży

Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w „Parkiecie” w ostatnich dniach, resort skarbu liczy, że głównym źródłem przychodów będą transakcje przeprowadzane w sektorze elektroenergetycznym. „Najważniejsze projekty ze zaktualizowanego programu to prywatyzacja spółek takich, jak Enea, Tauron, Polska Grupa Energetyczna, Energa, Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin” - możemy przeczytać w komunikacie przesłanym przez Kancelarię Premiera.

Kontrolny pakiet akcji (około 75 proc.) poznańskiej Enei ma zostać sprzedany jeszcze w tym roku. Trwają już analizy przedprywatyzacyjne. Już w najbliższych tygodniach można spodziewać się początku rozmów z potencjalnymi inwestorami - europejskimi koncernami energetycznymi. Pojawiające się na rynku szacunki mówią o możliwych wpływach na poziomie przekraczającym 7 mld zł. Jak się nieoficjalnie mówi, katowicki Tauron zostanie w przyszłym roku sprzedany za kwotę o połowę większą niż Enea.

Resort skarbu jednak na energetyce nie poprzestaje. Wśród projektów prywatyzacyjnych wylicza też spółki chemiczne - Ciech, Police, zakłady azotowe Puławy, Tarnów i Kędzierzyn.

A jakie będą kwoty?

Minister skarbu nie chciał wczoraj odpowiedzieć na żadne z pytań, które dotyczyłyby potencjalnych wpływów ze sprzedaży poszczególnych spółek ani preferowanego sposobu prowadzenia transakcji. Wyjaśnił tylko, że dopóki w sprawie nie wypowie się rząd, nie może mówić nic więcej. Zaznaczył też, że możliwe jest, że o sposobie sprzedaży akcji niektórych firm decydować będzie nie resort skarbu samodzielnie, ale cała Rada Ministrów.

Ale to już było...

Wrogo na zapowiedzi Aleksandra Grada zareagowali związkowcy KGHM, którzy zadeklarowali, że zrobią wszystko, aby do sprzedaży nie doszło. Analitycy wprawdzie podkreślali zdecydowanie i ambicje MSP, ale wypowiadali się dość powściągliwie. _ Zapowiedzi resortu skarbu dotyczące prywatyzacji należy traktować z dużą dozą ostrożności. Ministerstwo już niejednokrotnie mówiło o planach sprzedaży spółek, choćby energetycznych, ale na planach się kończyło. Na razie w zapowiedziach resortu brakuje konkretów. A dopiero one, choćby orientacyjna cena sprzedawanych akcji, pozwolą się zastanawiać, czy krajowi inwestorzy instytucjonalni na te oferty odpowiedzą _- mówi Marcin Winnicki, zarządzający funduszami w BPH TFI. Podobnie jak inni przedstawiciele funduszy inwestycyjnych i emerytalnych zaznaczył też, że w długim terminie prywatyzacja powinna wywrzeć pozytywny wpływ na giełdę.

_ Natomiast w krótkim terminie można spodziewać się negatywnego wpływu intensywnej prywatyzacji na giełdowe indeksy ze względu na dużą podaż akcji _- zaznaczył Winnicki. Przypuszcza też, że MSP będzie starało się znaleźć inwestorów branżowych przy sprzedaży dużych pakietów i nie będzie ich sprzedawać bezpośrednio na rynku. Mniejsze udziały będą prawdopodobnie sprzedawane poprzez budowanie księgi popytu wśród instytucji przez niektórych brokerów.
Kamil Kliszcz - analityk z Domu Inwestycyjnego BRE Banku Sprzedaż poprzez giełdę
Koncepcja sprzedaży tych akcji Grupy Lotos, które Ministerstwo Skarbu Państwa obejmie w zamian za resztówkę Petrobaltiku, pojawiała się już wcześniej. O takim wariancie mówił kilka miesięcy temu ówczesny wiceminister Krzysztof Żuk. Później – gdy kursy zaczęły spadać – resort zrezygnował z tego pomysłu, a teraz najwyraźniej do niego wrócił.Myślę, że sprzedaż tak dużego pakietu (chodzi o prawie jedną ósmą akcji Grupy Lotos, które są warte ponad 350 mln zł) powinna się odbyć poprzez giełdę. Wydaje się to jedynym wyjściem. A w tym celu konieczne będzie zapewne zbudowanie księgi popytu. Kto może być zainteresowany tym zakupem? Ponieważ nie ma wyznaczonej ścieżki dalszej prywatyzacji Grupy Lotos, wykluczyłbym raczej udział inwestorów branżowych. Takie podmioty muszą mieć perspektywę powiększenia zaangażowania do takiego stopnia, aby mieć wpływ na spółkę. Akcje Grupy Lotos nabędą więc od MSP najpewniej OFE i fundusze inwestycyjne.

Paweł Puchalski - analityk Domu Maklerskiego BZ WBK Inwestor branżowy, a nie „sypanie”
Spadający kurs akcji KGHM oceniam jako obawę rynku, że Skarb Państwa może zmniejszać zaangażowanie w przedsiębiorstwie, sprzedając pewną część swoich walorów bezpośrednio na giełdzie. Nie wierzę jednak w taki scenariusz. Racjonalnym działaniem byłaby sprzedaż całego pakietu inwestorowi branżowemu. MSP powinno dać wyraźny sygnał, że ma właśnie taki plan. Uważam też, że do takiej transakcji nie dojdzie w najbliższym czasie, bo państwo nie ma aż tak pilnej potrzeby pozyskania pieniędzy.Dla akcjonariuszy KGHM i samej spółki wejście inwestora prywatnego byłoby korzystne. Spółka mogłaby pozyskać know-how i znacząco zmniejszyłaby się rola roszczeniowych, „kosztownych” związków zawodowych. KGHM jest atrakcyjnym obiektem do przejęcia dla inwestorów branżowych, miedź jest w cenie, spółka generuje 2 mld zł zysku netto. Na wycenę pakietu w chwili sprzedaży będzie miało wpływ to, czy KGHM będzie właścicielem 25 proc. udziałów w Polkomtelu.

Michał Kowalczyk - Parkiet Wątpliwości będą się mnożyć
W ostatnich miesiącach branża górnicza odpowiadała za dużą część aktywności na rynku fuzji i przejęć. Wynikało to częściowo z silnego spadku cen surowców. Choć okres ten dobiegł końca, na rynku miedzi sytuacja jest jednak nieco bardziej sprzyjająca. Wiele koncernów wydobywczych życzyłoby sobie większej obecności na nim. Choć w krótkim terminie analitycy prognozują spadek cen miedzi, to w perspektywie 3–5 lat koncerny surowcowe spodziewają się ich wzrostu. Kilka kanadyjskich koncernów, np. HudBay, ma dużo gotówki na przejęcia. Wiele ostatnio mówi się o apetycie chińskich firm, ciężko jednak wyobrazić je sobie w kontekście KGHM. Ponadto jest wątpliwe, żeby były one zainteresowane pakietem niezapewniającym kontroli. W końcu ze świecą by szukać na świecie firm wydobywczych prowadzących działalność metodami podobnymi do KGHM. Istnieją także inwestorzy finansowi, którzy interesują się aktywami w sektorze górniczym. Z reguły celują oni jednak w firmy w krajach, gdzie sektor ten pełni kluczową rolę w gospodarce,
m.in. Kanadzie i Australii.

Wiesław Szczuka - doradca zarządu BRE Banku, były wiceminister Finansów Zdecydowanie MSP
Trudno ocenić realność ogłoszonych właśnie założeń prywatyzacyjnych. Cieszy mnie jednak wykazanie się przez MSP zdecydowaniem przynajmniej w fazie planowania. To, czy te plany się powiodą, będzie zależało od wielu czynników, w tym między innymi od warunków rynkowych. Związki zawodowe niektórych prywatyzowanych zakładów już zapowiadają protesty.Można się domyślać, że jedną z głównych przyczyn przyspieszenia prywatyzacji jest coraz wyższy poziom długu publicznego i dojście do niebezpiecznego progu 55 proc. PKB. Większe wpływy z prywatyzacji to szansa, żeby przynajmniej ograniczyć przyrost długu. Oznacza to również zmniejszenie podaży papierów skarbowych.

Rafał Benecki - ekonomista ING Banku Śląskiego Poprzeczka wysoko
Plan jest bardzo ambitny. Poprzeczka została postawiona wyjątkowo wysoko. Historycznie tylko w 2000 roku dochody budżetowe z prywatyzacji były tak duże. W 2004 r. wynosiły 10 mld zł. Poza tymi wyjątkami wpływy z tytułu prywatyzacji były zawsze niższe od planowanych. Jednak nawet jeśli rząd zrealizuje tylko część tych planów, to wpłynie to na tempo wzrostu długu publicznego i oddali ryzyko przekroczenia granicy 55 proc. PKB.Przyspieszenie prywatyzacji oznacza także odciążenie rynku papierów skarbowych. A będzie to potrzebne, bo na przyszły rok przypada zapadalność papierów o wartości 100 mld zł. Do tego dochodzą jeszcze bieżące potrzeby pożyczkowe rządu, które zapewne będą znacznie większe niż w tym roku.

Adam Roguski, Justyna Piszczatowska, Michał Kowalczyk, Natalia Chudzyńska, Piotr Dziubak
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)