Haracz w zamian za zatrudnienie
550 euro podwyżki zaoferował swojemu pracownikowi Leszek K., dyrektor ds. handlu zagranicznego w Kotłomontażu. Ale pod jednym warunkiem - pisze "Dziennik Zachodni". Kwota podwyżki miała być przekazywana na konto dyrektora, a w zamian za to pracownik miał mieć przedłużony kontrakt zagraniczny.
27.09.2006 | aktual.: 27.09.2006 07:17
Pracujący w siemianowickiej spółce Adam S. bardzo chciał, by firma przedłużyła z nim kontrakt na kolejne lata. Praca w zagranicznym oddziale spółki w Duesseldorfie bardzo mu odpowiadała, dobrze zarabiał, więc robił wszystko, by nie stracić intratnego angażu.
I stało się. Siemianowiczanin nie tylko podpisał z firmą nową umowę, ale dostał również podwyżkę. Wcześniej zarabiał 1450 euro, po podwyżce miał dostawać aż 2 tys. euro. Tak było, ale tylko na papierze. W rzeczywistości dyrektor Leszek K. zażądał od Adama S., by ten, w zamian za przedłużenie kontraktu, przekazywał mu co miesiąc kwotę, o którą podwyższono mu pensję.
W obawie przed utratą pracy podwładny przyjął warunki, które zaoferował mu przełożony. Nieuczciwy dyrektor wzbogacił się o 14 tys. euro. W końcu jednak Adam S. zaczął mówić - opisuje gazeta. (PAP)