Huśtawka nastrojów na amerykańskich giełdach

Wydawało się, że czwartkowe duże wzrosty indeksów w USA sygnalizują powrót optymizmu wynikającego ze zbliżającego się szybkimi krokami rozwiązania (tymczasowego) problemu Grecji.

Huśtawka nastrojów na amerykańskich giełdach
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

04.05.2010 09:34

Wydawało się, że czwartkowe duże wzrosty indeksów w USA sygnalizują powrót optymizmu wynikającego ze zbliżającego się szybkimi krokami rozwiązania (tymczasowego) problemu Grecji.

Zapewne tak by nawet było, ale w piątek pojawił się nowy – stary problem. Takie dziwne określenie, bo chodziło znowu o Goldman Sachs. Na sektor finansowy negatywnie wpłynęła niepotwierdzona oficjalnie informacja mówiąca o badaniu przez prokuraturę Nowego Jorku transakcji przeprowadzanych przez Goldman Sachs. Prokuratura zastanawia się, czy nie wszcząć sprawy karnej (oprócz postępowania SEC) przeciwko firmie i jej pracownikom.

Indeksy giełdowe rozpoczęły dzień neutralnie, ale praktycznie natychmiast zaczęły się osuwać. Na dwie godziny przed końcem sesji NASDAQ tracił prawie 1,5 proc., a S&P 500 1 proc. Potem było jeszcze gorzej. Indeksy po prostu straciły to wszystko, co w czwartek zyskały. Prawdopodobieństwo powstania formacji RGR znacznie wzrosło.

W poniedziałek jednak wszystko się zmieniło. Giełdy europejskie rozpoczęły sesję od spadków. Spadał też kurs EUR/USD, któremu w niczym nie pomogło to, że w czasie weekendu MFW/UE porozumiały się w sprawie Grecji, co ma zaowocować pomocą w wysokości ponad 100 mld euro (podawane przez media wartości są różne) w czasie 3 lat. Mówiono coś o tym, że nie ma pewności zatwierdzenia tych planów przez poszczególne parlamenty, ale według mnie to tylko pretekst. Rynek walutowy boi się, że za Grecją pójdą kolejne państwa.

Jednak od południa indeksy redukowały skale spadków. Gracze liczyli bardzo na pomoc Amerykanów, którzy rzeczywiście rozpoczęli sesję sporymi wzrostami indeksów. Najwyraźniej ocenili oni, że pomoc Grecji zasługuje na wzrosty cen akcji, mimo że przecież piątkowa przecena miała zupełnie inne podłoże.

Bykom w USA i w Europie pomagały dane makro. Przychody/wydatki Amerykanów zgodnie z oczekiwaniami wzrosły i do tego wzrosły dokładnie tak, jak prognozowano (0,3/0,6 proc. m/m). Po ostrej zimie konsumenci ruszyli do sklepów, więc nic w tych danych dziwnego nie było. Publikacja indeksu ISM dla amerykańskiego przemysłu też mogła tylko pomóc bykom. Oczekiwano, że indeks pozostanie na poziomie 59,6 pkt., a tymczasem wzrósł do 60,4 pkt. Raport o wydatkach na konstrukcje budowlane też był lepszy od prognoz. Zapowiadany był spadek, ale w marcu aktywność powinna była wzrosnąć i tak się też stało (0,2 proc.).

Amerykańskie indeksy od początku sesji bardzo szybko rosły. Gracze starali się szybko zapomnieć o fatalnej, piątkowej sesji. Rosła nawet cena akcji Goldman Sachs (2,5 proc.), za którym ujął się Warren Buffet (nic dziwnego, jest przecież akcjonariuszem tej spółki)
. Indeksy (S&P 500 i NASDAQ) odrobiły większość piątkowych strat. Trochę to dziwne, bo inwestorzy nie mogą się zdecydować, ale faktem jest, że w piątek przewagę mieli zwolennicy formacji RGR, a po piątkowej sesji mają zwolennicy prowzrostowej flagi. My po prostu czekamy na sygnał, dając nieco więcej szans bykom.

Spodziewałem się w piątek, że na GPW zobaczymy wyczekiwanie, ale tak się nie stało. Nasz rynek był od początku sesji bardzo silny. Wzrosty nie były niczym nieoczekiwanym, bo przecież gracze wiedzieli, że w poniedziałek rynki mogą się już dowiedzieć o przyjęciu formalnej opinii Komisji Europejskiej i MFW, które będą podstawą dla procedur uruchomienia pomocy przez zainteresowane kraje. Zdziwienie mógł jednak budzić stosunkowo duży obrót (mniejszy jednak niż w czwartek).

Po niecałej godzinie WIG20 zaczął się osuwać, naśladując to, co widać było na innych rynkach europejskich. Po pobudce w USA, mimo że nic na rynkach się nie zmieniło, popyt koszykami zaatakował i WIG20 znowu zyskiwał blisko 1,5 proc. Wyraźnie polowano na dobre dane w USA. Były nieco gorsze od oczekiwań, więc pierwszą reakcją rynku była sprzedaż akcji. Brak reakcji innych rynków szybko poprawił sytuację.

Można powiedzieć, że od początku sesji WIG20 bujał się w trendzie bocznym: 2.560 – 2.575 pkt., ale w końcu się z tego trendu wyłamał dołem, co w połączeniu ze słabym początkiem sesji w USA zaowocowało zredukowaniem wzrostu do 0,5 proc. To dobrze nie wyglądało: wzrost o 1,6 i zejście do 0,5 proc. Z pewnością nasz rynek miał jednak trochę szczęścia. Załamanie w USA przyszło w piątek po zamknięciu naszej sesji, a w poniedziałek amerykańskie indeksy odrabiały straty. Dlatego też dzisiaj rozpoczęcie powinno być ostrożne, ale nie niedźwiedzie.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)