Ile śmietany w bitej śmietanie? Inspektorzy apelują, by nie dać się nabić w butelkę
Uwaga na tłuszcze zwierzęce i roślinne w produktach mlecznych. W świetle obowiązującego prawa bita śmietana może być tylko z mleka - przypomina Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS). I apeluje o sprawdzanie etykiet.
Inspektorzy ostrzegają przed fałszywymi wyrobami mlecznymi w specjalnym komunikacie. Przypominają w nim, że "przetwory mleczne to produkty uzyskane wyłącznie z mleka". A ewentualne inne substancje nie mogą zastępować "naturalnych składników mleka".
"Do przetworów mlecznych nie wolno dodawać tłuszczów obcych, tj. tłuszczów roślinnych ani niemlecznych tłuszczów zwierzęcych. Ponadto ww. rozporządzenie zastrzega wyłącznie dla przetworów mlecznych m.in. następujące nazwy: śmietanka, masło, ser, jogurt, kefir, maślanka" – dodają inspektorzy.
Pytamy IJHARS o skalę zjawiska fałszowania produktów mlecznych. - Niestety, są producenci uczciwi i nieuczciwi. I ci drudzy często znacznie lepiej znają prawo – mówi money.pl Izabela Zdrojewska z IJHARS. Dla konsumentów ma jedną radę: - Najważniejsze jest to, żebyśmy zawsze czytali etykiety – mówi. - W wielu krajach są ruchy konsumenckie, prowadzące działania, dzięki którym mogą wpływać na producentów. U nas kontrola obywatelska dopiero raczkuje – dodaje.
Tego w składzie lodów naturalnych nie powinno być
Zastrzeżenie nazwy tylko dla produktów wytworzonych z odpowiednich komponentów to nie nowość. Takie batalie wybuchają dość regularnie.
Co jest w kebabie
Pięć lat temu na terenie kraju mogliśmy być świadkami "cudownej" przemiany kebaba baraniego na wołowy. Powód? Wcześniej można było nazywać baranim nawet taki kebab, który miał bardzo mało baraniny. Była to mieszanka wołowiny, wieprzowiny i baraniny. Tej ostatniej było bardzo mało. – Mięso baranie jest bardzo drogie i tłuste. Zrobić z tego kanapkę można, ale kosztowałaby 30 zł – mówił wtedy Ghazy Abdulloh, właściciel sieci restauracji Amrit Kebab.
Nazwa "baranina" była więc umowna. Pewnie nadal byśmy mieli takie "baranie" kebaby, gdyby nie Bruksela, która nakazała branży spożywczej precyzyjne informowanie o składzie mięsa i jego wyrobów pochodnych. I bardzo dobrze, bo dzięki temu konsumenci są lepiej chronieni.
Produkt mleczny z roślin
Trochę inny charakter miała inna głośna korekta nazwy produktu spożywczego. Sprawa jest jeszcze świeża, bo z lutego tego roku. Wtedy to Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zadecydował, że producenci nie mogą korzystać z nazw, które sugerują, że to produkt mleczny w przypadku wyrobów pochodzenia roślinnego.
Co to oznaczało w praktyce? Że w chwili wejścia w życie wyroku masło orzechowe nie może się już nazywać masłem a mleko kokosowe – mlekiem. To samo dotyczy np. masła roślinnego.
Absurd? Tylko pozornie. Unijne dyrektywy, które ściśle wszystko regulują, to nie obsesja, a dbanie o dobro konsumentów. To nie do nich są bowiem adresowane, a do producentów i przedsiębiorców. I to oni są głównym źródłem narzekań. Nic dziwnego. Dla nich życie na pewno byłoby prostsze, gdyby nie musieli przestrzegać odgórnie narzuconych, ścisłych standardów.
Inna sprawa, że dyrektywy unijne obrosły szkodliwymi mitami, chętnie powtarzanymi przez eurosceptyków. Tak było np. z mityczną (dosłownie) krzywizną banana. Chodzi o rozporządzenie Komisji Europejskiej z 1994 r. dotyczące norm jakości bananów. Właśnie w celu poprawienia jakości sprzedawanych na terenie Wspólnoty owoców wydano to rozporządzenie. Wbrew powszechnie obowiązującej wersji nie mówi ono nic a propos zakazu sprzedaży "krzywych bananów".
Podobnie zresztą jak unijna dyrektywa dotycząca rzekomej krzywizny ogórków. Ale to już zupełnie inna historia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl