Ile zarabia "babcia klozetowa"?
Kiedyś było to jedno z tych zajęć, które usytuowane były najniżej w społecznej hierarchii
16.02.2011 | aktual.: 16.02.2011 12:09
Kiedyś było to jedno z tych zajęć, które usytuowane były najniżej w społecznej hierarchii. Tak zwana „babcia klozetowa”, razem ze stróżem byli przykładami zawodów, które wykonują ludzie z marginesu, na tyle niewykształceni, że nie są w stanie znaleźć innej pracy.
Dziś pracownicy szaletów to często drobni biznesmeni, którzy zupełnie przyzwoicie zarabiają. - Świat się zmienia. Czy jeszcze dziesięć lat temu mogłaby pani przypuszczać, jakie domy będą budować sobie ludzie zajmujący się wywożeniem śmieci czy opróżnianiem szamb? - pyta pani Maria, która pracuje w prywatnym szalecie w centrum Gdyni. - Dziś te zawody stały się bardzo poważane, a ludzie, którzy się tym zajmują traktowani są normalnie. Z nami, pracownikami szaletów już niedługo będzie podobnie. Widok starszej pani siedzącej przy wejściu do publicznej toalety, przy małym stoliczku, na którym leży talerzyk na monety dziś nadal jest w wielu miejscach aktualny. Częściej jednak niż kiedyś miejskie czy prywatne szalety są nowoczesne, czyste i pachnące, a zatrudnieni w nich pracownicy schludnie ubrani. - Nie ma co liczyć na to, że założę elegancką sukienkę! - śmieje się pani Maria. - W końcu do moich obowiązków należy sprzątanie, i to dzięki moim brudzącym niemiłosiernie rodakom, sprzątanie bardzo często.
Jeszcze kilka lat temu pracownicy toalet zarabiali marnie. Najniższa pensja, w dodatku nawet na niecały etat, a do tego drobny procent z zarobionej sumy. Z drugiej strony, do takiej pracy zatrudniani byli często ludzie na emeryturach i rentach, którzy w nie do końca legalny sposób mogli sobie dorobić. Dziś szalety to często dobrze prosperujące przedsiębiorstwa. - Śmiałam się, gdy ze mnie z kolei śmiali się znajomi, gdy powiedziałam im o moim pomyśle otwarcia szaletu niedaleko plaży. Po sezonie znajomi przestali się śmiać, gdy powiedziałam im o moich zarobkach - mówi pani Maria. Okazało się bowiem, że po trzech miesiącach konto pani Marii wzbogaciło się o prawie 15 tysięcy złotych. I do odliczając wszystkie koszty! To jednak górna półka. Przeciętnie prowadząc samodzielnie szalet zarobimy około 2 do 3 tys. złotych miesięcznie. Zarobimy, jeśli samodzielnie będziemy w toalecie pracować.
Zatrudnienie pracownika to wyższy koszt. Coraz częściej także w naszym kraju pojawiają się ekskluzywne toalety - w restauracjach i klubach. Tu wejście jest najczęściej darmowe, ale obsługa musi być. W niektórych miejscach pracownik może zarobić nawet 2-3 tysiące złotych. To jednak nic w porównaniu z taką pracą np. w Londynie. Tam za pilnowanie i czyszczenie toalety można zarobić nawet do 10 funtów za godzinę, a praca polega głównie na rzucaniu okiem, czy nikt nie niszczy urządzeń w łazience. - To nie jest ciężka praca. Dlatego dziwię się, że trudno znaleźć pracownika na sezon - mówi pani Maria. - Zdarzają się momenty, że nawet student nie ma ochoty dorobić przez tydzień kilkuset złotych. Może jednak ludzie nadal się wstydzą takiej pracy?
AD/MA