Ile zarabiają szeptacze?

Nawet do 20 tys. zł – takich stawek mają sięgać zarobki mistrzów w zawodzie agenta marketingu szeptanego.

Ile zarabiają szeptacze?
Źródło zdjęć: © © ldprod - Fotolia.com

30.04.2014 | aktual.: 30.04.2014 11:54

*Nawet do 20 tys. zł – takich stawek mają sięgać zarobki mistrzów w zawodzie agenta marketingu szeptanego. Kim wobec tego jest agent zwany też szeptaczem, czym się zajmuje i ile zarabia? *

1 zł za komentarz, niekiedy nawet jeszcze mniej, takie stawki proponują pracodawcy osobom gotowym poświęcić swój czas i inwencję na moderowanie i wzmacnianie wizerunku określonej marki w sieci. Czasami to do agenta należy wyjście z propozycją. Bywa, że oczekuje on np. 50 groszy za posta.

Do zadań agentów należy śledzenie jak największej ilości wątków dotyczących określonego tematu (produktu, usługi zlecanej przez firmę) w sieci i reagowanie na nieprzychylne komentarze poprzez wpisywanie własnych, niosących pozytywne przesłanie bądź protestujących. Idea marketingu szeptanego na świecie rozciąga się zresztą poza sferę gospodarki, a wkracza np. w politykę. W Chinach istnieje funkcja pracownika piszącego na zlecenie w sieci pozytywne opinie o rządzie – naturalnie ma to wyglądać na autentyczne wpisy zadowolonych z życia osób. Również w Polsce przed kampanią 2010 roku mówiło się o tym, że z umiejętności specjalistów od marketingu szeptanego, mających poprawić wizerunek Waldemara Pawlaka, będzie korzystać PSL. To w tym kontekście padła teza o 20 tys. zł gaży dla speców w branży.

Fikcja jest tu niejako wpisana w reguły gry. Czy to w polityce, czy w komercyjnych branżach fikcyjne profile na forach internetowych ukrywają, że umieszczane informacje nie są w istocie spontanicznymi wypowiedziami, lecz mają funkcję reklamową.

Eksperci są zdania, że umieszczenie w sieci komentarza powinno kosztować w granicach 5 zł. Jeśli szeptacz wycenia swój post na 50 groszy, to zapewne dopiero początkuje – tak brzmi opinia portalu WhitePress, określającego się jako platforma pośrednicząca między reklamodawcami a wydawcami portali internetowych.

Ceny zresztą są różne, bo usługa post szeptacza, jak każda inna, może być lepszej lub gorszej jakości. Do najczęściej popełnianych błędów należą: słaba znajomość produktu, o którym agent pisze, powtarzanie przez niego tych samych tekstów na różnych forach, czy wreszcie zwykła nieporadność językowa.

Wartościowe komentarze dotyczące produktów, tematów czy firm powinny wyglądać na spontaniczne, znajdować się w miejscach odwiedzanych przez wielu internautów, być jasne, zwięzłe, precyzyjne. Branża już przed pięcioma laty dopracowała się też kodeksu etyki marketingu szeptanego, określającego jego zasady.

Wierzymy sieci. Czy nie?

Na ile marketing szeptany rzeczywiście ma sens? Co w nim jest, czego nie ma zwyczajna reklama? Jedna z odpowiedzi może brzmieć: jego medium to internet. Według badań przedstawionych w raporcie European Trustem Brands w 2010 roku, Polacy należą do najbardziej ufających wiadomościom z sieci narodów w Europie. Internetowi ufało 72 proc. ankietowanych, przy średniej europejskiej zaledwie 49 proc.

Mimo to w Polsce marketing szeptany, zdaniem wielu obserwatorów, wciąż nie jest zbyt popularny. Eksperci jako przykłady przeprowadzonych z sukcesem akcji przypominają kampanię Pizza Patrol lub środka Stoperan. Ta forma marketingu jest jednak atrakcyjna z kilku innych przyczyn. Po pierwsze, jak wskazuje konsultant e-biznesu Maciej Oleksy, informację przesyła odbiorcy żywy internauta, człowiek taki jak on. Nie banner czy folder reklamowy. Po drugie, jest z nim możliwy dialog za pośrednictwem sieci. Co więcej, dialog ten jest prowadzony na szerszym forum. Zyskuje widzów – zwolenników i przeciwników, a więc umożliwia czynny udział.

Marketing szeptany prowadzony w internecie nie pokazuje w rezultacie produktu pozbawionego wad, jak w reklamie. Ci, którzy się na nim zawiedli, również mają możliwość wypowiedzenia się. Właśnie z nimi wchodzą w dyskurs opłacani przez firmy blogerzy, umieszczający na serwisach pozytywne opinie.

Szeptany i niejasny

Inna sprawa, że pojęcia marketingu szeptanego używa się często nie do końca precyzyjnie. Może być używane w stosunku do działań inicjowanych w internecie, ale też występujących w realu. Szeptacze mogą być opłacani lub nie, a nawet być bliżsi lub dalsi od prawdy – tak jakiś czas temu komentował w „Polityce” jego cechy dyrektor agencji Profile, w latach 2012-2013 prezes Związku Firm Public Relations, Rafał Szymczak.

Szanse tej formy marketingu jednak rosną, bo tradycyjnymi, wciskającymi się wszędzie reklamami jesteśmy coraz bardziej zmęczeni.

- Co robimy w momencie pojawienia się na stronie banneru reklamowego? Od razu szukamy magicznego przycisku „Zamknij”. Nauczyliśmy się, że reklamy są mało wiarygodne, więc po prostu nie zwracamy na nie uwagi. Co innego komunikaty od znajomych – twierdzi na swoim blogu zajmujący się marketingiem internetowym Krzysztof Bernacki.

Natomiast marketing szeptany w starej, tradycyjnej formie, czyli „z ust do ucha”, traci na znaczeniu. Dzieje się tak w dużej mierze za sprawą internetu. Według analityków, więcej niż 75 proc. osób dokonujących zakupów za pośrednictwem sieci najpierw uznaje za stosowne zasięgnąć w niej informacji o produkcie. Tu pojawia się zajęcie dla osób sprawnie poruszających się w sieci, które na zlecenie producentów monitorują ją i reagują na nieprzychylne komentarze.

TK /AK/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (212)