Inflacja w Polsce. Ceny rosną, a będą rosły jeszcze szybciej. Ekspert nie ma wątpliwości
Drożyzna w sklepach w 2019 roku to początek. Eksperci prognozują, że w przyszłym roku będzie jeszcze gorzej. - Do tego musiało dojść - mówi prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Według danych miesięcznych GUS ceny wzrastają średnio o 2,6 proc. To jednak tylko teoria, bo koszyk inflacyjny zbudowany jest dość charakterystycznie. Pisaliśmy o tym niedawno w money.pl.
W rzeczywistości zakupy w tym roku są dla Polaków znacznie droższe niż jeszcze kilka miesięcy temu. Przykłady? Już nie tylko "legendarna" pietruszka, której ceny skoczyły prawie dwukrotnie.
Spójrzmy na mięso. Kilogram schabu bez kości w styczniu kosztował przeciętnie 17,33 zł. W maju (to ostatnie dostępne dane, czerwcowe powinny pojawić się w najbliższych dniach) - 20,01 zł. To 15 proc. więcej.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Kilogram kurcząt patroszonych? Wzrost z 6,85 zł za kilogram do 7,61 zł. Ponad 11 proc. podwyżki. Do tego warzywa. Marchew od stycznia zdrożała według GUS o 22 proc., cebula o prawie 45 proc., a ziemniaki - o 74 proc.
Czarny scenariusz - ziemniaki i cebula nawet po 10 zł?
Jednocześnie NBP podaje, że w 2019 roku ceny w całej gospodarce wzrosną średnio o 2 proc. A to dopiero początek. Skoro ceny tak galopują przy 2-proc. inflacji, to co będzie w najbliższym czasie?
Kolejne dwa lata będą bowiem pod tym względem znacznie gorsze - 2,9 proc. w 2020 i 2,6 proc. w 2021 roku. To prognozy Narodowego Banku Polski, opublikowane w cokwartalnym raporcie o inflacji.
Nawet gdyby zachować dotychczasowe tempo wzrostu cen (a przecież ma być ono jeszcze szybsze), to okaże się, że za rok na zupę jarzynową pozwolić będą sobie mogli tylko krezusi. Szczególnie taką gotowaną na mięsie.
Drożej w 2020 roku
W uproszczonym modelu sprawdziliśmy, jak wyglądałyby ceny w połowie 2020 roku, gdyby ich wzrost utrzymał się na dotychczasowym poziomie.
Wtedy schab kosztowałby już ponad 26 zł, a kiełbasa - 36 zł za kilogram.
Warzywa? Przy zachowaniu tak astronomicznego tempa ziemniaki czy cebula mogłyby wystrzelić do odpowiednio 9 i 9,5 zł za kilogram. Wyprzedziłyby tym samym ceny kurcząt patroszonych.
Podkreślamy jednak, że jest to czarny i uproszczony scenariusz. Czynników inflacyjnych jest bowiem znacznie więcej i nie wszystkie da się przewidzieć.
"Musiało do tego dojść"
Potwierdzają to eksperci. - Bazując na moim doświadczeniu czy to z pracy naukowej, czy z pracy w Rady Polityki Pieniężnej wiedziałem, że do tego musi dojść - mówi money.pl prof. Marian Noga, ekonomista i były członek RPP.
- Jak szybki będzie to wzrost? Trudno powiedzieć, ale wydaje się, że niestety dość szybki - mówi ekspert.
Jak tłumaczy, winne wzrostowi cen mogą być m.in. transfery socjalne. - Rosną one znacznie szybciej niż zwiększanie mocy produkcyjnych w firmach. Bo przecież brakuje rąk do pracy - tłumaczy ekonomista. - W ten sposób tworzy się tzw. nawis inflacyjny i ceny muszą rosnąć.
Prof. Noga podkreśla, że w przyszłości wzrost cen będzie bardziej odczuwalny jeszcze z innego powodu. - Pamiętajmy o efekcie bazy statystycznej. Skoro w tym roku ceny wzrastają o 2 proc., to w przyszłym roku inflacja będzie liczona już właśnie od tych 102 proc. - mówi nam były członek RPP.
Należy przy tym pamiętać, że inflacja na poziomie 2-3 proc. to zdrowy objaw dla gospodarki. Cel inflacyjny NBP od wielu lat bowiem wynosi 2,5 proc. z dopuszczalnym odchyleniem o 1 pkt proc. Wszystko więc utrzymuje się w normie.
Kluczowe ceny energii
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że w przypadku żywności apogeum przypada na bieżący rok. Tu ceny rosną w tempie 3,8 proc. rocznie. W 2020 roku będzie to 3,3, a w 2021 - 2,7 proc.
To jedna strona medalu. Znacznie gorzej będzie, gdy spojrzymy na ceny energii. A tu obecnie jest to ledwie 0,5-proc. wzrost. W kolejnych latach już tak dobrze nie będzie.
W 2020 roku za energię zapłacimy o 4,1 proc. więcej, a w 2021 - o 3,3 proc. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że wzrost cen energii wpłynie również na inne gałęzie gospodarki. Bo przecież z prądu korzystają praktycznie wszyscy.
Należy jednak pamiętać, że opracowanie NBP to jedynie prognozy, a te mogą się jeszcze zmienić. Na dodatek, wskaźnik inflacji to wciąż bardzo niedoskonałe narzędzie. Ale nikt jeszcze nie wymyślił lepszego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl