Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone
wyłącznie dla osób dorosłych.

KombinująJak rozpoznać, czy kosmetyk był testowany na zwierzętach? Firmy obchodzą prawo

Jak rozpoznać, czy kosmetyk był testowany na zwierzętach? Firmy obchodzą prawo

Teoretycznie unijne prawo zakazuje testowania kosmetyków na zwierzętach. Tyle teorii. Koncerny potrafią skutecznie obchodzić przepisy. W dodatku 80 proc. krajów na świecie dalej prowadzi testy na zwierzętach.

Jak rozpoznać, czy kosmetyk był testowany na zwierzętach? Firmy obchodzą prawo
Źródło zdjęć: © Facebook.com | Cruelty Free International/SOKO Tierschutz
Aleksandra Łukasiewicz

18.10.2019 | aktual.: 22.10.2019 16:38

Cała Europa żyje szokującymi nagraniami testów na zwierzętach, które wyciekły z Laboratorium Farmakologii i Toksykologii spod Hamburga. Tu akurat najprawdopodobniej testowano na psach i małpach lekarstwa.

Jednak jeszcze do niedawna podobnie wyglądały laboratoria w Europie testujące kosmetyki i ich składniki. Przepisy zmieniły się przed sześciu laty.

Zapytałam Katarzynę Konopę, prezeskę Stowarzyszenia Kosmetyki Bez Okrucieństwa, czy zwykły konsument biorąc kosmetyk do ręki, jest w stanie powiedzieć, czy dany produkt był testowany na zwierzętach. - Po samym kosmetyku nie można nic powiedzieć - mówi wprost, choć przecież na wielu kosmetykach można znaleźć informację "Nie testowano na zwierzętach".

- Kosmetyki to rynek globalny, więc w praktyce to unijne prawo nie ma takiego przełożenia na rzeczywistość, jakie byśmy chcieli. Ten unijny zakaz bardzo uśpił czujność, bo wszystkim się wydaje, że każdy kosmetyk, który wezmą z półki, jest super - mówi Konopa.

W pierwszej kolejności - Chiny

Jeżeli firma działa globalnie to pierwszą sprawą, na którą patrzymy, to to czy jest obecna w Chinach. Tam testy na zwierzętach są... prawnie wymagane. Podkreślmy to - wymagane! Z racji ogromnego, bo liczonego w miliardach obywateli rynku, większość firm oczywiście tam działa.

Zatem z etycznego punktu widzenia taka firma już testuje na zwierzętach i to niezależnie od tego, czy dany produkt dostępny w Europie, nie był u nas testowany. Wszak podawano go już zwierzętom w Chinach. - Cała firma zgadza się na testowanie i przykłada się do tego - wyjaśnia Katarzyna.

Zapytałam, czy w takim razie da się jakoś sprawdzić, czy dana marka sprzedaje stacjonarnie swoje kosmetyki w Chinach? Może są jakieś listy?

- Nie ma takiej listy. Jest za to jedna możliwość, żeby sprawdzić część marek - można wejść na stronę chińskiej np. Sephory i tam zobaczyć czy są sprzedawane. Już wtedy dość sporo marek nam odpada - Katarzyna rozwiewa moje wątpliwości.

- Poza fizycznym pojechaniem tam i sprawdzeniem trudno jednak o weryfikację. Ostatnio jedna dziewczyna z grupy na Facebooku (grupa Stowarzyszenia, gdzie polecane są kosmetyki nietestowane) była w Chinach i odpadły nam trzy marki. To na przykład amerykańska firma Wet n Wild, która była uznawana za taki filar tanich, dobrych marek nietestujących na zwierzętach. Wydawali jakieś oświadczenia, ale fakt jest taki, że mimo istniejącej listy produktów zwolnionych z testów w Chinach, to w dalszym ciągu obowiązuje tam "post-market testing". Dzięki temu chińskie władze mogą wziąć dowolny produkt kosmetyczny z półki i go wyrywkowo przetestować na zwierzętach. Każda marka podpisuje na to zgodę - dodaje.

Obraz
© Facebook.com | Cruelty Free International/SOKO Tierschutz

Materiały zarejestrowane w niemieckim laboratorium.

Wolne od okrucieństwa, chyba, że wymaga tego prawo

Zaciekawiło mnie, jak odnoszą się do tego firmy, które są obecne na chińskim rynku.

- Takie komunikaty są zawsze jakoś ukryte. Np. dostajemy dwustronnicowy elaborat, gdzie firma opowiada jak dba o zwierzęta, jak szuka alternatywnych metod itd. I w samym środku tekstu ukryte jest zdanie, że jak już nie mogą nic poradzić, to się godzą na testy na zwierzętach. Po angielsku jest takie ładne zdanie opisujące to "cruelty-free unless required by law" ("wolne od okrucieństwa, chyba, że wymaga tego prawo"). Większość konsumentów nie umie tego rozszyfrować, umówmy się. A to jest właśnie kod, na to, że marka testuje i sprzedaje w Chinach - wyjaśnia właścicielka PINK MINK Studio.

Napisałam do paru dużych koncernów, aby przekonać się jaką dostanę odpowiedź. I rzeczywiście, moja rozmówczyni miała rację. Od Coty (należy do nich m.in. Rimmel, Max Factor, Bourjois, Sally Hansen, Wella czy też Miss Sporty) dostałam ładnego maila odnośnie przestrzegania prawa, o rozmowach z chińskimi władzami i pojawia się magiczne zdanie "Nie wykonujemy ani nie zlecamy podmiotom zewnętrznym wykonywania testów naszych produktów lub ich składników na zwierzętach, z wyłączeniem sytuacji, w których stanowi to wymóg prawa".

Obraz
© Facebook.com | Cruelty Free International/SOKO Tierschutz

Materiały zarejestrowane w niemieckim laboratorium.

Handel transgraniczny w sieci

Jest jeden wyjątek od testów w Chinach - jeżeli sprzedaje się swoje produkty przez internet i są one sprowadzane z zagranicy. Wydaje się, że właśnie taki wymóg testów obchodzi Oriflame. Taki komunikat znalazłam na ich stronie:

"Oriflame jest obecne na rynku chińskim w jedyny możliwy sposób, który pozwala ominąć wymóg testowania na zwierzętach. Kosmetyki produkowane w Chinach przez zagraniczne firmy, przeznaczone na eksport, nigdy nie podlegały wymogom testów na zwierzętach, to samo tyczy się kosmetyków sprzedawanych poprzez e-commerce transgraniczny"

Oczywiście nie oznacza to z automatu, że firma ta kwalifikuje się jako "cruelty free", ponieważ na to składa się też dużo innych czynników - nie tylko kwestia obecności na chińskim rynku.

Jak wyjaśnia Katarzyna, nie tylko w Chinach się testuje, ale tylko tam obowiązkowo wymaga tego prawo. W innych krajach, kosmetyki często też są testowane na zwierzętach, ponieważ jest to najtańsze. Alternatywą dla zwierząt jest sztuczna skóra, tyle że testy są wtedy dużo droższe.

- Nie zapominajmy, że testy na zwierzętach to bardzo dochodowy biznes. Trzeba je stale dostarczać do laboratoriów, ktoś musi je karmić, ktoś musi wyprodukować karmę itd. To są kliki, które też nie chcą tracić zarobku - uważa Katarzyna.

Obchodzenie prawa, ale kosztem cierpienia

- Innym wyjątkiem, którym przykładowo mogło być to niemieckie laboratorium, jest testowanie składników medycznych. To jest tak, że jeżeli mamy nowy, opracowywany składnik, to zwykle mówi się, że jest to składnik medyczny. A tu zakazu testów na zwierzętach nie ma. Potem zmienia się przeznaczenie składnika na kosmetyczny - wyjaśnia mechanizm obchodzenia prawa.

Obraz
© Facebook.com | Cruelty Free International/SOKO Tierschutz

Materiały zarejestrowane w niemieckim laboratorium.

Po sieci krąży mnóstwo list kosmetyków rzekomo cruelty-free, ale - zdaniem Katarzyny - 99 proc. z nich jest wzięta zupełnie z sufitu. Zatem co robić? Najbardziej wiarygodnymi listami są te stworzone przez Logical Harmony (po angielsku), a w Polsce - przez Happy Rabbit. To blogi uznawane za najbardziej rzetelne.

Warto wspomnieć, że ten drugi właśnie wypuścił własną, darmową aplikację, która ma pomóc w codziennych zakupach kosmetycznych - możemy np. zeskanować kod kreskowy produktu i dowiedzieć się czy jest on wolny od okrucieństwa oraz czy jest wegański. Sama sprawdziłam, ze takich kosmetyków jest naprawdę dużo. Katarzyna Konopa też podkreśla, że sama pracując w branży makijażowej ma ogromny wybór nietestowanych kosmetyków i jest w czym wybierać.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (171)