Jest porozumienie w sprawie kwot połowowych na Bałtyku
Polscy rybacy mogą wyłowić w 2012 r. ponad 20 tys. ton dorszy na Bałtyku i ok. 3 tys. ton śledzi na Bałtyku zachodnim, czyli więcej niż teraz. Ale zmaleją limity na łososia, szprota i śledzia na Bałtyku centralnym. Oceny rybaków ws. decyzji są podzielone.
21.10.2011 | aktual.: 22.10.2011 01:36
Decyzję o nowych limitach kwot połowowych na 2012 rok na Bałtyku przyjęli w piątek obradujący w Luksemburgu ministrowie rolnictwa UE. Posiedzeniu przewodniczył minister rolnictwa Marek Sawicki.
- To kompromis trudny, ale ostatecznie do zaakceptowania - mówił minister na konferencji prasowej kończącej posiedzenie.
Z uzgodnionych decyzji wyraził zadowolenie sekretarz stanu w resorcie rolnictwa Kazimierz Plocke. - Z tej dyskusji i tego trudnego kompromisu jestem zadowolony - powiedział PAP Plocke. Podkreślił, że kompromis państw UE w sprawie kwot połowowych jest "satysfakcjonujący", biorąc pod uwagę wyjściowe propozycje Komisji Europejskiej.
Według porozumienia, w 2012 roku zwiększą się kwoty połowowe dorszy i śledzi na Bałtyku zachodnim. Polscy rybacy będą mieli prawo do wyłowienia 17 947 ton dorsza na Bałtyku wschodnim (wzrost o 15 proc. w stosunku do tego roku) i 2 487 ton dorsza na Bałtyku zachodnim (13 proc. więcej). Jeśli chodzi o śledzie, limity połowów na Bałtyku zachodnim wzrosną o 32 proc., do 2 728 ton.
Natomiast zmniejszą się kwoty przyznane na połowy łososia. Decyzją ministrów polscy rybacy będą mogli wyłowić 7 704 sztuki łososia, czyli nieco ponad połowę mniej niż obecnie. To jednak znacznie więcej, niż proponowała we wrześniu KE (3 330 sztuk). Cięcia obejmą także śledzia na Bałtyku centralnym. Kwota połowowa zmniejszy się do 19 537 ton, czyli o 27 proc. Ponadto polscy rybacy będą mogli wyłowić w sumie 433 tony gładzicy z rodziny flądrowatych (o 5 proc. mniej) i 66 128 ton szprotów (o 22 proc. mniej niż obecnie).
Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich z siedzibą w Ustce (Pomorskie), nie jest zadowolony z porozumienia. W piątek powiedział PAP, że UE "utrzymując limity zdecydowała się na podtrzymywanie fikcji połowowej na Bałtyku." - Liczyliśmy na inne rozwiązanie - dodał.
Według niego, "zwiększenie kwoty dorsza o 15 proc. oznacza zagładę polskiej floty rybackiej". Jak wyjaśnił, przez ostatnie trzy lata polska flota łowiła ten gatunek ryby w tzw. systemie trójpolówki, czyli w morze wychodziła co roku jedna trzecia kutrów, a pozostałe jednostki stały w portach biorąc za to rekompensaty.
- Skoro UE wyraziła zgodę na taki system połowów, to znaczy, że przyjęła do wiadomości, iż polski limit jest o 200 lub nawet 300 proc. za mały. W przyszłym roku trójpolówka powinna się skończyć, kwota dorsza zostanie podzielona na wszystkie jednostki, więc zwiększenie jej o 15 proc. nie da żadnych ekonomicznych rezultatów. Będziemy jako związek protestować przeciw przyjętym rozwiązaniom - powiedział Hałubek.
Innego zdania jest Jacek Schomburg, wiceprezes Zrzeszenia Rybaków Morskich - Organizacji Producentów z Władysławowa (Pomorskie). Według niego sytuacja nie powinna być w przyszłym roku zła, choć - jak powiedział - kwotę dorsza w świetle danych naukowych można podnieść o więcej niż 15 proc. wynikające z wieloletniego programu ochrony tego gatunku w akwenach UE.
- Ponieważ kończy się okres trójpolówki, na dorsza w przyszłym roku z pewnością będzie znacznie większe parcie niż obecnie. Ponieważ duże kutry w okresie trójpolówki nauczyły się łowić szprota i śledzia, sadzę, że limit przejdzie na mniejsze jednostki, więc nie powinno być złej sytuacji. Jeśli chodzi o szprota, to zmniejszenie limitu o 22 proc. prawdopodobnie doprowadzi do tego, że niemal w całości wykorzystamy przyznaną nam kwotę. Mimo to sądzę, że jesteśmy tu na bezpiecznym poziomie, bo część jednostek wróci do połowów dorsza - stwierdził.
Według Schomburga, ważne jest wypracowanie dobrego systemu wykorzystania przyznanych Polsce kwot połowowych.