Jest sianko, będzie granko! Ile zarabiają w polskiej lidze?

Pensje od 2 do 7 tys. zł dla tych najgorzej opłacanych, 100 tys. zł i więcej dla czołowych pracowników

Jest sianko, będzie granko! Ile zarabiają w polskiej lidze?
Źródło zdjęć: © Thinkstock

11.01.2012 10:32

Na razie jej poziom jest równie odległy, co zarobki, od tego z zachodniej Europy. Ale fachowcy są zdania, że nie ma wyjścia. Coraz lepsi piłkarze sprowadzani z zagranicznych klubów muszą sprawić, że poziom polskiej ligi się poprawi. Coraz lepsi – oznacza też jednak, że będą coraz drożsi.

Do piłkarskich elit wciąż daleko

Na przestrzeni lat widać, że pensje piłkarzy w rodzimych klubach idą w górę. Kilka sezonów wstecz miesięczna pensja najlepiej zarabiającego w polskiej lidze Łukasza Garguły z Wisły Kraków nie przekraczała w przeliczeniu 100 tys. zł. Ubiegłoroczny kontrakt rekordzisty, Manuela Arboledy z Lecha Poznań, opiewał już na 150 tys. zł.

To i tak znacznie mniej niż zarobki Polaków grających na Zachodzie. Filar Borussii Dortmund Robert Lewandowski zarabia 1,5 mln euro rocznie. Nowa gwiazda mistrza Niemiec ma przy tym dodatkowy impuls do stałej pracy nad sobą. Każde 20 meczów rozpoczętych w podstawowym składzie oznacza dla Lewandowskiego 180 tys. euro więcej.

Jeszcze lepiej zarabia jego kolega z zespołu Kuba Błaszczykowski. W 2010 roku otrzymał w przeliczeniu 7,2 mln zł. Bramkarz Manchesteru United Tomasz Kuszczak w analogicznym okresie zarabiał okrągłe 10 mln zł. Ostatnio jednak nie gra, co przy negocjowaniu wysokości kolejnego kontraktu, obojętne, z MU czy z innym klubem, na pewno zostanie uwzględnione. Na miejsce Kuszczaka na liście polskich futbolowych gigantów wskoczył natomiast Wojciech Szczęsny z Arsenalu. W ciągu pięciu lat zgodnie z kontraktem ma zarobić ponad 36 mln zł. Wart uwagi jest fakt, że podczas negocjacji Szczęsny wywalczył sobie aż 15-krotną podwyżkę! Ich osiągnięcia bledną, gdy porównać je z zarobkami największych. W rankingu „Forbesa” najlepiej opłacanym piłkarzem jest 36-letni weteran David Beckham z 40 mln dol. Popularny Becks to jednak marka nie tylko piłkarska. Kokosy zbija też na kontraktach reklamowych. Podobnie jak drugi futbolowy krezus Cristiano Ronaldo z 38 mln. dol. i argentyński mag futbolu Lionel Messi z 32 mln. dol. w skali
roku. To absolutny szczyt piłkarskiej piramidy.

Dwie jaskółki na wiosnę

Wróćmy jednak do polskich klubów. Czy kiedykolwiek przybliżą się one do futbolowych elit? Na razie mają własne kłopoty. Na pewno może martwić obecność wielu piłkarzy zarabiających krocie, a dających w zamian niewiele. I niekoniecznie muszą to być Polacy. Holender Jaliens ze 130 tys. miesięcznej pensji, Litwin Sernas ze 100 tys. to tylko pierwsze z brzegu przykłady.

Stosunek wysokości płac do wydajności piłkarskiej to w ogóle słaba strona polskiej ligi. Kluby, wiedzione sportowym interesem, mają skłonność do przepłacania piłkarzy. W opublikowanym w 2010 roku rankingu firmy Deloitte gorszy wskaźnik od naszej ekstraklasy pod tym względem miała tylko włoska Serie A.

Zarobki piłkarzy pozostają wypadkową stanu finansowego klubów. Najwięcej płacą ligowi potentaci – w Polsce jest to Wisła Kraków, Lech Poznań, a także oba kluby warszawskie. Najlepiej zarabiający piłkarze nie schodzą tam poniżej 100 tys. zł za miesiąc.

Na drugim końcu płacowej stawki – sytuacja jak w kalejdoskopie. Na pozycji najbiedniejszego klubu w lidze niemal co sezon następuje zmiana. A to dlatego, że ubodzy spadają. Jak podawał „Fakt” w sezonowym zestawieniu, Polonia Bytom w ubiegłym sezonie średnio płaciła swoim piłkarzom ok. 10 tys. zł, Arka Gdynia – 20 tys. Oba zespoły grają dziś o klasę niżej. I nawet tam radzą sobie niezbyt dobrze. Dla porównania, średnia pensja u najbardziej hojnych w poprzednim sezonie poznańskich „kolejarzy” była aż pięciokrotnie wyższa niż w Polonii. Nawet zarobki „najbiedniejszego” z poznańskich piłkarzy mogły być przedmiotem zazdrości przeciętnego polskiego pracownika. Według rankingu „Faktu”, wynosiły one w 2011 roku ok. 6 tys. zł.

Wzrost piłkarskich pensji sprawia, że w polskich klubach zaczynają się pojawiać zawodnicy z dobrych lig europejskich. W ekstraklasie grają już Hiszpanie, Niemcy, Holendrzy. Zdaniem ekspertów, taki stan rzeczy musi przynieść wzrost poziomu polskiej piłki klubowej. Póki co, wciąż jeszcze mamy świeżo w pamięci kompromitacje naszych czołowych klubów, odpadających w europejskich pucharach z kompletnymi outsiderami. Ale w tym roku doszło do historycznego wydarzenia. Po raz pierwszy od 41 lat, czyli od początku lat 70., do wiosny w europejskich pucharach dotrwały aż dwa polskie zespoły! Czy to zapowiedź wychodzenia rodzimego klubowego futbolu z głębokiej zapaści?

Tomasz Kowalczyk/MA

robert lewandowskiwojciech szczęsnypensje
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (98)