Jesteś ładna? Masz większe szanse na sukces!
Według naszych internautów piękne kobiety mają w pracy łatwiej!
22.02.2010 11:57
Według naszych internautów piękne kobiety mają w pracy łatwiej - tak twierdzi 46 proc. osób biorących udział w głosowaniu. Kolejne 25 proc. uważa, że wszystko zależy od ich usposobienia, 21 proc. od tego jakie podejście ma szef.
Jedynie 9 proc. głosujących jest zdania, że wygląd nie ma znaczenia w karierze zawodowej, gdyż najważniejsze jest to, co dana osoba ma w głowie i jakie ma kwalifikacje.
Sondaż został przeprowadzony przez serwis Praca.wp.pl, między 4 a 22 lutego 2010 roku.
W głosowaniu wzięło udział 26354 internautów.
Piękno jest lepszą rekomendacją niż najlepszy list polecający - twierdził Arystoteles. Dziś, kilka tysięcy lat później po wielkim filozofie, kult ciała stał się machiną reklamy, sprzedaży i zysku. Niezależnie od kwalifikacji czy wykształcenia, żeby odnieść sukces trzeba dodatkowo "dobrze wyglądać" i "dobrze się sprzedać". Skąd więc biorą się narzekania, że kobiety mają pod górkę, skoro kobietom z natury łatwiej jest dobrze wyglądać?
Powodem jest zabójcza mieszanka konkretnych wysokich oczekiwań z zewnątrz i nadmiernej krytyczności w stosunku do siebie. Od kobiet oczekuje się, że będą dobrze wyglądać. Jeśli te oczekiwania zostaną spełnione, zostanie spełniony zaledwie warunek wejścia do gry, nie zaś warunek sukcesu. Jeśli te oczekiwania nie zostaną spełnione, włącza się autokrytycyzm i silny impuls do poprawy.
Skąd się wzięły oczekiwania i jak się one kształtują? W przeciwieństwie do niektórych naiwnych feministek, nie są to poglądy które można odrzucić ot, tak, strzyknąć palcami i znikną. Oczekiwania co do wyglądu kobiet były wbudowane w społeczeństwo poprzez setki lat, w trakcie których ładne kobiety wiodły życie lepsze niż ich mniej ładne koleżanki. Ładne kobiety stawały się żonami silnych myśliwych i dostawały więcej pożywienia. Ładne kobiety stawały się żonami lub nałożnicami bogatych hrabiów i otrzymywały własne pokoje, stroje i pokojówki.
Ładne kobiety były brane jako jeńcy podczas wojen, nie ginęły, lecz stawały się niewolnicami z całkiem godnym życiem (wyłączając status niewolnicy i krępujące obowiązki z tego wynikające). I te ładne kobiety przekazywały z pokolenia na pokolenie swoim córkom, żeby dbały o swój wygląd. "To twój największy skarb", "Jeśli jesteś ładna, nie musisz mieć wielkiego posagu" i podobne "mądrości" wbijały się w kobiecą psychikę. A co miała zrobić kobieta, która nie była ładna z natury, a jej ambicja wykraczała poza życie w biedzie? Naginała rzeczywistość przy pomocy makijażu lub ubioru. I to samo przekazywała kolejnym pokoleniom kobiet.
Tego typu podejście jest powszechne, nie należy do jednej kultury. Istnieje bowiem uniwersalny kulturowo wskaźnik atrakcyjności kobiecej sylwetki (opisał go Devendry Singh). Jest to stosunek obwodu talii do obwodu bioder tzw. wskaźnik WHR (Waist-to-Hip Ratio). Nie biust, nie pupa, nie zalotne ogniki w oczach - talia do bioder. Badania psychologiczne pokazały, że sylwetki kobiet o wartości wskaźnika WHR zbliżonego do 0,7 oceniane są jako najbardziej atrakcyjne pośród wielu innych sylwetek. Jednocześnie istnieje silny rygoryzm dotyczący ocen atrakcyjności kobiecej sylwetki. Badania Andrzeja Szmajke stwierdziły, że aż 70% badanych uznało za atrakcyjną tę samą szczupłą sylwetkę o WHR równym 0,7. U mężczyzn "idealna" wartość WHR jest wyższa i wynosi od 0,9 do 1,0, tylko że w odniesieniu do sylwetki mężczyzn oceny nie były tak jednoznaczne - różne grupy badanych wskazywały kilka różnych męskich sylwetek. Nie ma ciśnienia, by wyglądać zgodnie z szablonem, bo inni mężczyźni też się tym nie za bardzo przejmują
(pomijamy zawodowych modeli i osoby pojawiające się w mediach).
Kobieta jest swoim wyglądem. Każdy aspekt jej wyglądu mówi o tym kim ona jest i jak należy ją traktować. Codziennie odbywa się drobiazgowa analiza różnych części kobiecego ciała. Liczy się każdy szczegół: sylwetka, twarz, włosy, biust, biodra, nogi. Spójrz na różnorodność reklamowanych produktów pielęgnacji i urody skierowanych do kobiet. Kremy i elastyczne rajstopy kształtujące sylwetkę. Biustonosze push-up i silikon. Kremy do twarzy, miliony rodzajów, na noc, na dzień, dla cery suchej, dla cery tłustej, dla młodych, dla starszych, dla mieszczuchów, dla rolników. Szampony, odżywki, pianki, lakiery.
Skoro istnieje tak wiele różnych szczegółów dobrego wyglądu kobiet i tak wiele przykładów do których można się porównywać (reklamy, gwiazdy), nic dziwnego, że tak się właśnie dzieje. Na zarzut, że kobieta nie wygląda jak Julia Roberts lub Penelope Cruz, kobieta poczuje ukłucie wstydu i zwolni kroku (a często nawet się zatrzyma). Na zarzut, że nie wygląda jak Leonardo di Caprio, mężczyzna wzruszy ramionami i pójdzie dalej. Wystarczy szampon, ewentualnie przeciwłupieżowy. Jakiś dezodorant. Może przyciągać kobiety, ale niekoniecznie. Pianka lub krem do golenia. Tyle.
Postrzeganie kobiet przez pryzmat fizyczności prowadzi do kluczowego problemu - z jednej strony nagradza się je za atrakcyjność komplementami, zainteresowaniem mężczyzn, szybszą karierą, z drugiej strony uroda staje się źródłem uprzedzeń: osoby atrakcyjne są postrzegane jako skoncentrowane na sobie, egoistyczne, próżne, mniej inteligentne i niewierne. Co więc ma zrobić kobieta w pracy - lepiej być "piękną" czy "kompetentną"?
Nie ma łatwego rozwiązania tego problemu. Otwarta wojna ze obowiązującymi standardami przypomina walkę z wiatrakami, trzeba jednak ją prowadzić. Tyle że niekoniecznie pod sztandarem niesprawiedliwości i wyrównania krzywd. Lepiej jest na każdym kroku asertywnie dbać o szacunek do siebie. Wzmacniać sympatię dla siebie niekoniecznie od wyglądu zewnętrznego. Doceniać każdy sukces, nawet najmniejszy, ponieważ kobietom przychodzą one trudniej niż mężczyznom. I przede wszystkim przestać wmawiać sobie, że drzwi są zamknięte, że kariera to nie dla mnie, bo wyglądam tak a nie inaczej. Zawsze można zrobić karierę - trzeba tylko najpierw przekonać o tym samą siebie.
Mirosław Sikorski
Podziękowania za współpracę dla Wydawnictwa Naukowego PWN, wydawcy książki "Miłość, władza i manipulacja w bliskich związkach" E. Mandal (2008).