Jesteśmy tani i na tym wygrywamy. Zachodni potentaci przenoszą się do nas
Mówiąc o kryzysie, mamy najczęściej na myśli związane z nim niekorzystne zjawiska
20.03.2013 | aktual.: 20.03.2013 09:56
*Mówiąc o kryzysie, mamy najczęściej na myśli związane z nim niekorzystne zjawiska. To przede wszystkim rosnące bezrobocie, ubożenie społeczeństwa czy zagrożenie ekstremizmami. W niektórych przypadkach pojawiają się też jednak pozytywy. Choćby te związane z faktem, że zachodnie firmy tną koszty i przenoszą się tam, gdzie taniej. Na przykład do nas. *
Polska się opłaca
To zjawisko nie jest nowe i niekoniecznie związane z kryzysem – centra wielu globalnych firm funkcjonują już w Polsce od dawna. Przykładowo Samsung otwierał u nas swój ośrodek badawczo-rozwojowy w 2000 roku. Obecnie koreański potentat prowadzi w Polsce trzy biura, zatrudniające ok. 1 tys. specjalistów. To efekt polityki zakładającej ekspansję na światowe rynki.
*Polecamy: * Reklamowi stacze - nowy, kontrowersyjny zawód
Zdaniem ekspertów, tendencja otwierania oddziałów w tańszych krajach zaczęła przybierać na sile mniej więcej przed pięcioma laty, a więc zbiegła się z początkiem światowego kryzysu. Zagraniczne podmioty albo uruchamiają w Polsce nowe działy, albo wręcz likwidują je w innych, droższych krajach i przenoszą do nas. Robią tak, bo mogą na tym oszczędzić niebagatelne sumy. Koszty prowadzenia oddziału są w naszym kraju o ponad połowę tańsze niż w krajach „starej” Unii. Bywa, że nawet o ponad 60 proc.
Kto przeprowadził się do Polski lub planuje to zrobić? W sierpniu ubiegłego roku „Dziennik Gazeta Prawna” wymieniał znanych globalnych graczy, takich jak Bayer, WNS, Metsa Group czy BNY Mellon. Na tym ofensywa z zagranicy się nie skończy. Wiadomo m.in. o planach takich firm jak Hewlett Packard czy Fujitsu.
Zyskują większe ośrodki
Firmy rekrutują zespoły liczące od kilku do kilkuset pracowników. Poszukiwane są głównie osoby do pracy w działach marketingu, bankowości, księgowości, również do oddziałów informatycznych i zarządzających kadrami; inżynierowie i menedżerowie. Firmy obsługują kontrahentów z różnych krajów, dlatego znajomość angielskiego może nie wystarczyć. Poszukiwani są na przykład pracownicy mogący się porozumiewać w językach słowiańskich czy skandynawskich.
- Centra usług powstają głównie tam, gdzie funkcjonują silne ośrodki akademickie, a więc w dużych miastach. Częściej na południu Polski, bo tam zagęszczenie uczelni jest większe – wyjaśnia Monika Zakrzewska, ekspert z PKPP Lewiatan. – Dzieje się tak również z tego względu, że zatrudnianie absolwentów, czyli osób młodych, umożliwia dodatkowe obniżenie kosztów.
Bliskość ośrodków akademickich może też mieć znaczenie z innych przyczyn. Na przykład koreański potentat na rynku elektroniki planuje stałą współpracę z polskimi specjalistami przy realizacji nowych projektów naukowych oraz wprowadzaniu na rynek nowych technologii.
A jeśli od nas uciekną?
Według szacunków, w centrach usług dla biznesu znalazło już pracę ponad 100 tys. osób. Średni roczny wzrost zatrudnienia, liczony od 2008 roku, przekroczył w skali kraju 20 proc. To liczby znaczące, a zarazem budzące niepokojące pytania. Na ile „stałe w uczuciach” są światowe firmy? Czy nie należy się spodziewać, że zmotywowane koniecznością dalszego obniżania kosztów, poszukają jeszcze tańszych od nas regionów? Nie muszą w tym celu wybierać się od razu do Azji, wystarczy Bułgaria czy Rumunia.
Eksperci wskazują, że już teraz wiele firm omija Europę i otwiera oddziały tam, gdzie koszty prowadzenia działalności są naprawdę niskie, np. w Indiach. Natomiast na nasze, europejskie szczęście, niektórym branżom w przeprowadzce daleko na Wschód przeszkadza różnica czasu – dobrze mimo wszystko, by zagraniczne oddziały mogły funkcjonować w tym samych godzinach, co centrala.
*Polecamy: * Reklamowi stacze - nowy, kontrowersyjny zawód
Ale w przypadku kraju takiego jak Polska pojawia się jeszcze inny znak zapytania. - Zagranicznym firmom mogą niekiedy sprawiać problemy polskie przepisy, które są dosyć restrykcyjne – zauważa Monika Zakrzewska. – Chodzi tu na przykład o kwestię pracy w dni ustawowo wolne czy przepisy regulujące pracę w godzinach nadliczbowych. Do tego dochodzi też problem z polskimi świętami, jak na przykład 3 maja. Można założyć, że nie każdy pracodawca z zagranicy będzie skłonny je honorować. Eksperci sygnalizują: w takim wypadku, mając do wyboru kilka krajów Europy Wschodniej, otworzy on biuro raczej tam, gdzie podchodzą do tych kwestii w sposób bardziej elastyczny. Chociażby w Czechach lub na Słowacji.
TK,MA,WP.PL