Kasjerzy boją się, że automatyzacja odbierze im pracę. Najwięcej obaw jest w dyskontach
Ponad 60 proc. kasjerów i kasjerek martwi się tym, że w przyszłości bezobsługowe kasy zabiorą im pracę. Tylko 5 proc. badanych nie ma zdania na ten temat. Trzeba zaznaczyć, że w małych i średnich miastach występują większe obawy niż w dużych aglomeracjach. Tak wykazało badanie firmy Proxi.cloud i Grupy Mobilnej Qpony-Blix.
Kobiety bardziej od mężczyzn boją się negatywnego scenariusza. Zdecydowanie największy niepokój panuje wśród pracowników dyskontów. Zatrudnieni w hipermarketach również szeroko podzielają ww. pogląd. Pewniej w tym zakresie czują się osoby pracujące w supermarketach i w sieciach typu convenience.
Uzasadniony niepokój?
Z badania wynika, że 41 proc. kasjerów zdecydowanie obawia się, że tradycyjne stanowiska pracy będą wypierane przez bezobsługowe kasy. A 23 proc. badanych raczej dostrzega takie zagrożenie. Zdaniem Krzysztofa Łuczaka, prezesa firmy technologicznej Proxi.cloud, w sklepach, w których liczy się czas obsługi, a relacja ze sprzedawcą nie ma znaczenia, automatyzacja może najszybciej zastąpić pracowników. Oni sami mają coraz większą świadomość tego, że ich praca jest w dużej mierze powtarzalna i w końcu może być wyeliminowana. Dlatego obawy pracowników sieci są tak silne.
– Kasjerzy zauważają, że konsumenci coraz częściej korzystają z kas samoobsługowych, a także z poręcznych skanerów produktów, które usprawniają zakupy. Dlatego, moim zdaniem, ww. obawy są jak najbardziej słuszne. Jednak odejście od tradycyjnej obsługi na dużą skalę na pewno nie nastąpi w ciągu najbliższych kilku lat. Ten proces potrwa znacznie dłużej, bo wielu klientów, zwłaszcza starszych, nie zrezygnuje tak łatwo z dotychczasowych przyzwyczajeń – przewiduje Marcin Lenkiewicz, wiceprezes Grupy Mobilnej Qpony-Blix.
Z kolei Andrzej Wojciechowicz, ekspert Komisji Europejskiej i rynku FMCG, zauważa, że kasy samoobsługowe rzeczywiście są oblegane przy niewielkich zakupach. I to zjawisko występuje niemal w każdym sektorze handlu – od FMCG po DIY. Ale przy większej ilości produktów klienci wciąż chcą być obsługiwani przez sprzedawców. Dlatego obawy kasjerów są tak naprawdę wynikiem ich niewiedzy. Sieci powinny prowadzić szerszą politykę informacyjną na temat wdrażania nowych rozwiązań i uspokajać ludzi, że nie wyrzucą ich na bruk. Pracownicy zawsze będą im potrzebni, np. do obsługi przyszłych systemów.
– Obecnie w handlu brakuje ok. 160 tys. ludzi do pracy. Osoby zatrudnione w sieciach są mocno przepracowane. To widać szczególnie w piątki i w soboty poprzedzające niehandlowe niedziele. Sprzedawcy opuszczają kasy, by wykładać towar. Potem szybko wracają do obsługi i znowu przerywają, gdy np. trzeba wytrzeć rozlane mleko. Kasjerzy są jednocześnie magazynierami i sprzątaczami. Wykonują wszelkie możliwe obowiązki. Automatyzacja poprawi ich sytuację, ale oni sami jeszcze w to nie wierzą. Trzeba to uszanować – mówi Marek Lewandowski, rzecznik prasowy Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.
W ocenie Krzysztofa Łuczaka, w zależności od wielkości i rodzaju sklepu będziemy mieli do czynienia z coraz większą automatyzacją procesu zakupowego. I tego scenariusza nie da się już powstrzymać. Szybkość zmian będzie zależeć od kilku czynników, w tym od otoczenia prawnego, dostępności pracowników i wysokości kosztów ludzkiej pracy. Sama technologia jest już w zasięgu ręki, nie tylko w postaci kas samoobsługowych. Innym przykładem mogą być bramki RFID, które identyfikują wszystkie towary zabrane przez kupującego.
Istnieją grupy ryzyka?
– Nasze badanie wykazało też, że w małych i średnich miastach kasjerzy poważnie obawiają się redukcji tradycyjnych stanowisk pracy z powodu bezobsługowych kas. Łącznie deklaruje to aż 76 proc. ankietowanych. Jest to zrozumiałe z uwagi na płytki rynek pracy. W dużych aglomeracjach, gdzie łatwiej jest o posadę, występuje już mniejsze poczucie zagrożenia. W sumie deklaruje je 52 proc. respondentów. Niemniej w największych ośrodkach proces automatyzacji będzie przebiegał najszybciej – zaznacza Marcin Lenkiewicz.
Z kolei według Elżbiety Jakubowskiej, Przewodniczącej Komisji Zakładowej „Solidarność Tesco”, w największych miastach w Polsce pracownicy mogą przebierać w ofertach pracy. I to daje im poczucie bezpieczeństwa. Jednak trzeba mieć świadomość tego, że redukcja zatrudnienia postępuje nawet w tak dużej, międzynarodowej sieci, jak np. Tesco. Dzieje się tak już od kilku lat w całym kraju. To jedna z wielu firm na rynku, która szuka oszczędności. W opinii eksperta, automatyzacja zawsze będzie wypierać ludzką pracę, bo jest tańsza w utrzymaniu. Jednak w najbliższych kilku latach kasjerzy nie będą musieli tym się martwić. Ale trend polegający na wprowadzaniu bezobsługowych kas w różnego rodzaju sklepach będzie się umacniał zarówno w większych, jak i w mniejszych ośrodkach.
– Więcej kasjerek niż kasjerów obawia się redukcji tradycyjnych stanowisk pracy – 73 proc. vs 63 proc.. Moim zdaniem, to jest zupełnie zrozumiałe. Kobiety czują większą odpowiedzialność za rodzinę niż mężczyźni. A przede wszystkim naturalnie potrzebują stabilizacji, więc dostrzegają więcej zagrożeń, również w postaci bezobsługowych kas – komentuje dr Maria Andrzej Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego.
Różnice między formatami
Patrząc na rodzaje sklepów, najwięcej obaw wyrażają pracownicy dyskontów – 84 proc. Wysoki poziom zaniepokojenia występuje również wśród osób zatrudnionych w hipermarketach – 71 proc.. Jak podkreśla Krzysztof Łuczak, te formaty najmocniej ze wszystkich na rynku stawiają na efektywność kosztową, a taką właśnie można osiągnąć poprzez kasy bezobsługowe. I to przekłada się na poczucie zagrożenia kasjerów.
– Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że dyskonty dochodzą do bariery rozwojowej i będą szukały nowych, tańszych form sprzedawania, a także magazynowania. W tej chwili są najbardziej chłonnym rynkiem zatrudnienia, ale kiedy dobra koniunktura się skończy, będą szukały oszczędności. Moim zdaniem, pracownicy boją się, że możliwości pracy w końcu się wyczerpią. I w mojej ocenie, ich obawy są jak najbardziej słuszne – stwierdza dr Faliński.
Zobacz także: Wiedzą o tobie wszystko. Jak sklepy śledzą smartfony klientów?
W supermarketach prawie połowa kasjerów ma poczucie zagrożenia. Marcin Lenkiewicz zwraca uwagę na to, że bezobsługowe kasy już teraz są dostępne dla konsumentów robiących zakupy w niedziele niehandlowe, a także w nocy i w święta w supermarketach Bio Family. Wiceprezes Grupy Mobilnej Qpony-Blix przewiduje, że właśnie w tym kierunku będzie szedł retail. Za 2-3 lata wiele supermarketów i hipermarketów wdroży podobne rozwiązania. Dyskonty i sklepy typu convenience również w większym stopniu niż dotychczas otworzą się na testowanie nowych technologii.
– W sieciach convenience występuje najmniejsze poczucie zagrożenia. Łącznie deklaruje je 19 proc. badanych. Wynika to z faktu, że w sklepach mniejszego formatu istotna jest relacja pomiędzy sprzedawcą a kupującym. Co ważniejsze, mniej procesów związanych z płaceniem może być zautomatyzowanych. W tego typu placówkach z reguły jest tylko jedna kasa. Likwidacja ostatniego stanowiska kasjera to na ten moment zbyt duża rewolucja, na którą zarówno sieci, jak i klienci nie są jeszcze gotowi. Potrzeba kilku lat, aby tak nowoczesne tego typu sklepy zyskały udział w rynku na poziomie od kilku do kilkunastu procent – podsumowuje prezes firmy technologicznej Proxi.cloud.
Badanie zostało przeprowadzone w 23 miastach, w tym w 11 dużych aglomeracjach, na przełomie listopada i grudnia 2018 roku. Analizą objęto 127 placówek handlowych. Wśród nich były dyskonty, hipermarkety, supermarkety i sieci convienence. W każdym sklepie ankieter rozmawiał z 2 pracownikami obsługującymi kasy. 58 proc. respondentów stanowiły kobiety. Udział mężczyzn był na poziomie 42 proc.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl