Pomoc publiczną stanowią nie tylko pieniądze przelewane na konto, ale także wszelkie gwarancje i poręczenia kredytowe udzielane przez państwo. W ten sposób w rozmowie z Polskim Radiem urzędnicy Komisji Europejskiej komentują debatę, która rozgorzała wczoraj w naszym kraju. Zastrzegają przy tym, że dokładnych danych o wsparciu rządowym nie będą ujawniać. Związkowcy ze stoczni Gdańsk mówią, że zakład otrzymał około 80 milionów złotych, rząd tymczasem podaje kwotę około 700 milionów.
To nie pierwsza tego typu debata w Polsce, która dociera do Komisji Europejskiej. Już na początku ubiegłego roku stoczniowcy z Gdańska, zaalarmowani przez inwestora, mówili że wsparcie rządowe wyniosło kilkadziesiąt, a nie kilkaset milionów złotych. Bruksela odmawiała wtedy komentarza, ale podkreślała, że brane są pod uwagę wszelkie formy pomocy państwa. Zatem nie tylko gotówka, ale też państwowe gwarancje do produkcji i poręczenia kredytowe, które pozwoliły stoczni zawierać kontrakty. Tych kontraktów nie byłoby bowiem, gdyby nie gwarancje państwa.
Cała ta dyskusja, która rozgorzała w Polsce, dziwi niektórych dyplomatów i urzędników w Brukseli zwłaszcza teraz, gdy po przedłużających się negocjacjach jest szansa na pozytywnie zakończenie sprawy Stoczni Gdańskiej. Debata okaże się bezprzedmiotowa, jeśli Komisja Europejska zatwierdzi plan restrukturyzacji zakładu, a tym samym udzieloną pomoc publiczną. Obecnie Komisja kwestionuje już tylko tę część planu, która dotyczy gwarancji finansowych przyszłych inwestycji w zakładzie.
