Kiedy w grobie dziadka znajdzie się ktoś inny. Likwidują groby, bo mogą i muszą
Co roku w Polsce umiera ponad 400 tysięcy osób. Dla każdej z nich musi się znaleźć miejsce na cmentarzu – niezależnie od tego, czy jej ciało zostanie skremowane, czy spocznie w trumnie. Dobry grób może kosztować tyle, co kawalerka w dużym mieście. A i tak tysiące osób, które przychodzą nad mogiły przodków, zastaje tam kogoś zupełnie obcego
01.11.2018 | aktual.: 01.11.2018 13:39
Rok temu we Wrocławiu przeznaczono do likwidacji grób śp. Antoniego Niewęgłowskiego. Zmarł w 1956 roku, podczas wojny był żołnierzem, walczył m.in. pod Monte Cassino. W lokalnych mediach i internecie rozpętała się burza – grób ocalał, bo opiekę nad nim roztoczył prezydent miasta, Rafał Dutkiewicz. To był sukces – ale zależał tylko od tego, że ktoś dostrzegł przyklejoną na nagrobku informację o tym, że grób zostanie zlikwidowany. Ile osób po śmierci nie ma takiego szczęścia?
Są ich tysiące, ale dokładna liczba nie jest znana. Wiadomo, że na dużych cmentarzach w miastach likwiduje się nawet po kilkaset grobów rocznie. Nie ma w Polsce urzędu, który cmentarzami się zajmuje. Według Najwyższej Izby Kontroli w naszym kraju jest ok. 15,5 tysiąca cmentarzy, w tym tylko 1880 komunalnych – czyli administrowanych przez samorządy. Cała reszta to cmentarze parafialne, zarządzane przez parafie. Państwo niespecjalnie się do nich wtrąca, narzucając jedynie pewne reguły postępowania. Dość stare, bo obowiązująca obecnie ustawa dotycząca zasad, na jakich działają cmentarze pochodzi z 1959 roku.
Jeden z jej zapisów mówi o tym, że przed upływem 20 lat grobu nie można zlikwidować. Po upływie tego czasu można go usunąć, o ile nikt nie zapłaci za przedłużenie okresu dzierżawy. Trzeba pamiętać o tym, że jeśli w danej gminie nie ma cmentarza komunalnego, zarządcy cmentarza wyznaniowego są zobowiązani umożliwić pochowanie osoby niewierzącej lub innego wyznania. Czyli proboszcz nie ma prawa odmówić pochówku.
Dlaczego 20 lat?
Bo jest to czas, który wystarcza do tego, by ludzkie ciało się rozłożyło. Pozostaje po nim niewiele – kilka kości, czaszka, resztki ubrania. Szczątki wyjęte z usuwanego grobu są chowane w ossuarium. To zbiorowa mogiła.
– Szczerze mówiąc likwidowanie starych grobów nie jest czymś ani niezwykłym, ani strasznym. Tak naprawdę rzadko przenosi się szczątki po 20 latach, to raczej 30 – 40 lat, oczywiście zależy od cmentarza. Po takim okresie z ciała nie zostaje zbyt wiele, a same groby są na ogół od wielu lat zaniedbane – mówi nam pan Janusz, szef zakładu pogrzebowego z Pomorza. To delikatne kwestie, więc woli pozostać anonimowy.
Stare groby to dla zarządców cmentarzy spory problem. Jedni niespecjalnie się szczypią i po przyklejeniu do nagrobka kartki z informacją „Grób przeznaczony do likwidacji” czekają kilka miesięcy. Inni wytrzymają kilka lat, zanim zdecydują się na jego fizyczne usunięcie. Największy kłopot jest na cmentarzach, na których brakuje miejsca, szczególnie starych, leżących w centrach miast.
Czasem rządzą nimi niepisane prawa, niekiedy dalekie od miłości bliźniego i pamięci o zmarłych. Wiele osób narzeka na przykład na to, iż na warszawskich Powązkach, gdzie już od dawna nikogo nie można chować, na miejscu starych mogił wyrastają nowe, lśniące grobowce. O cenach na tym cmentarzu krążą legendy, ale w zasadzie przyjmuje się, że pochowanie kogoś na Powązkach kosztuje tyle, ile kawalerka w Warszawie.
– Owszem, zdarza się tak, że po latach przyjeżdża ktoś z rodziny i szuka grobu, który został już usunięty. Ale to nie nasza wina, cmentarze nie są z gumy, a każdy chce mieć dla zmarłego jak najlepsze miejsce – dodaje pan Janusz.
Przyznaje, że w jego branży słychać czasem o proboszczach chcących szybko usuwać groby, po 20-letnim okresie ochrony, ale to rzadkie przypadki.
– Ostatnio likwidujemy groby osób, które zmarły w latach 50. i 60. Oczywiście nie wszystkie, bo wiele z nich jest ciągle opłacanych przez rodziny i znajdują się na nich świeże kwiaty i znicze. Ale wiele rodzin wyemigrowało, rozpadło się, często na cmentarzach leżą na przykład żołnierze, którzy zmarli na służbie na drugim końcu kraju – mówi.
Ile trzeba zapłacić za utrzymanie grobu?
Wiadomo, że im bardziej prestiżowy jest cmentarz, tym więcej trzeba zapłacić za mogiłę. Rozstrzał jest olbrzymi – w niektórych miastach cena dzierżawy grobu na 20 lat, to jedynie 100 złotych. W innych – i jest to pewna średnia – od 1500 do 3000 złotych. Jasne przepisy rządzą cmentarzami komunalnymi. Na przykład Zarząd Cmentarzy Komunalnych we Wrocławiu z zasady czeka aż 3 lata z usunięciem mogiły, licząc od momentu wygaśnięcia umowy.
W tym mieście standardowa opłata wynosi 800 złotych za przedłużenie dzierżawy grobu na kolejne 20 lat. Najdroższa jest dzierżawa czteromiejscowego grobu murowanego (czyli rodzinnego grobowca) – kosztuje 9 tys. zł, ale umowa obowiązuje 99 lat.
Z opłatami na cmentarzach parafialnych jest różnie. Na ogół jednak są to kwoty niewygórowane – maksymalnie kilkaset złotych za 20 lat. Co ciekawe, wiele parafii różnicuje opłaty w zależności od tego, czy zmarły mieszkał w danej parafii. Oczywiście dla obcych jest drożej.
Więcej trzeba też zapłacić w dużych miastach, ale różnice nie są gigantyczne. Na przykład na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie pojedyncza mogiła kosztuje prawie 6,5 tys. zł. Ale zachowanie grobu już istniejącego – od 1,3 tys. do ponad 1,8 tys. zł. Rezerwacja grobu dla osoby jeszcze żyjącej to koszt 20 tysięcy – ale ta usługa nie jest obecnie sprzedawana.
A co z urnami?
Wbrew stereotypom, urny z prochami skremowanego zmarłego, nie można trzymać na kominku. Trzeba ją pochować, co w zasadzie nie jest drogie. Jej złożenie w ziemi kosztuje 2-3 razy mniej, niż w przypadku trumny. Ale umieszczenie urny w kolumbarium – czyli wmurowanie jej w ścianę to koszt rzędu kilku tysięcy złotych, na niektórych cmentarzach to ponad 10 tysięcy.
Co ciekawe – groby murowane oraz urny nie podlegają likwidacji, nawet po upływie 20 lat. W sądach toczy się kilka spraw o usunięcie takich miejsc pochówku – i osoby, których bliscy zostali w ten sposób „eksmitowani” z grobu, regularnie wygrywają. Warto też pamiętać, że ustawa nie dopuszcza przedłużania umów na dzierżawę grobu na czas mniejszy niż 20 lat. Dozwolone są umowy, przedłużające termin, przed upływem którego nie wolno użyć grobu do ponownego pochowania.
Same cmentarze są również chronione – terenu nie wolno tknąć przed upływem 40 lat od ostatniego pochówku i to pod warunkiem, że nekropolia nie ma wartości historycznej. Widać więc, że prawo do wiecznego spoczynku nie jest dane raz na zawsze ani – tym bardziej – na wieczność. Trudno uznać dwie dekady względnego spokoju za przesadnie długi czas.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl