Kłopoty właścicieli sieci sklepów Biedronka. Byli pracownicy i dostawcy przyłączają się do postępowania UOKiK
Przeciwko Biedronce wystąpi przed UOKiK stowarzyszenie "Stop Wyzyskowi – Biedronka". Jej przedstawiciele zapewniają, że posiadają szereg dokumentów i zeznań świadków pokazujących negatywne praktyki firmy.
21.10.2019 | aktual.: 05.05.2022 14:11
O istnieniu bogatej dokumentacji poinformował prezes stowarzyszenia Edward Gollent, w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Ocenił on, "że ujawnione praktyki firmy nie są żadnym wypadkiem przy pracy ani pomyłką, tylko świadomie prowadzonym i systemowym rozwiązaniem wdrażanym od lat 90.".
We wcześniejszym komunikacie prasowym, cytowanym przez portal wiadomoscihandlowe.pl, Gollent twierdzi, że zarząd Jeronimo Martins Polska wielokrotnie odbierał sygnały od stowarzyszenia o nieuczciwych praktykach, których ofiarami mieli być dostawcy i pracownicy.
Prezes "Stop Wyzyskowi – Biedronka" stwierdził, że JMP nie było zainteresowane współpracą ze stowarzyszeniem. Zamiast tego, według jego relacji, odpowiadało m.in. pozwami o naruszenie dóbr osobistych, czy ogłoszeniami prasowymi krytykującymi działania stowarzyszenia.
Gollent zarzucił zarządowi świadome kierowanie polityką firmy względem pracowników i dostawców.
– Kto inny jak nie zarząd i właściciele potężnej korporacji decydują o strategii działania firmy? – pyta szef stowarzyszenia. Gollent w komunikacie domaga się m.in. powołania komisji sejmowej ds. funkcjonowania Biedronki na polskim rynku.
– Ponadto najwyższe władze RP powinny rozważyć, czy i jak długo można tolerować na swoim terytorium zagraniczną firmę, której udostępniono 38-milionowy rynek, a ta realizowała i dalej realizuje swoje interesy metodami przestępczymi na szkodę szeroko rozumianego interesu publicznego Rzeczypospolitej Polskiej i jej obywateli – dodał Gollent.
Stowarzyszenie "Stop Wyzyskowi – Biedronka" zrzesza byłych pracowników i dostawców firmy. Zarzucają oni sieci, że działała na ich szkodę. Na ich stronie internetowej znaleźć można licznik wskazujący kwotę i ustawowe odsetki, "które Biedronka fałszując ewidencje czasu pracy ukradła kasjerkom". Obecnie wskazuje on ok. 327,5 mln złotych i jest na bieżąco aktualizowany.
UOKiK wszczął postępowanie wobec Biedronki, które dotyczy nieuczciwego wykorzystywania przewagi kontraktowej. Kontrolerzy wysnuli takie przypuszczenie po skontrolowaniu dokumentów sieci. Grozi jej kara do 3 proc. wysokości jej obrotów, czyli do 1,5 mld złotych. "Rz" informuje, że postępowanie jest już na zaawansowanym poziomie – Biedronka ma czas do 4 listopada, aby wysłać wyjaśnienia do urzędu. UOKiK wydłużył ten termin na prośbę firmy.
– W pełni współpracujemy z UOKiK, by jak najszybciej wyjaśnić wątpliwości urzędu. Szczegółów toczącego się postępowania nie komentujemy. Jednocześnie zapewniamy, że rozwijając relacje z partnerami handlowymi, JMP zawsze ściśle przestrzega przepisów polskiego prawa – informowało swego czasu biuro prasowe Jeronimo Martins Polska.
Sprawdź: Rolnicy oburzeni. Nie wytrzymali, weszli do Biedronki. "Cios poniżej pasa, nie będziemy bierni"
Tymczasem Biedronce grozi kolejna kara ze strony urzędu – tym razem do 5 mld złotych (10 proc. przychodów). Za co? Za rzekome różnice w cenach produktów na półce i przy kasie.
– Jesteśmy w trakcie kompleksowej analizy pisma z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Chcielibyśmy podkreślić, że biorąc pod uwagę skalę działania naszej sieci – ponad 2900 sklepów, 67 000 pracowników obsługujących 4 mln klientów dziennie i 1,3 mld transakcji rocznie – może się zdarzyć, że wskutek ludzkiego błędu brakuje ceny lub nie zostanie ona na czas zmieniona – napisało biuro prasowe Jeronimo Martins Polska.
O czym innym donosili WP Finanse pracownicy sieci. – Dziennie dostajemy nawet 800 nowych cen i dwie osoby mają godzinę lub mniej na zmiany. Od dawna mówimy centrali, że to niemożliwe – mówi kierownik jednego ze sklepów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl