Kolejny udany tydzień

Mijający tydzień przyniósł mieszane dane o amerykańskiej gospodarce.

Kolejny udany tydzień
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

31.07.2009 18:08

Stany Zjednoczone

Mijający tydzień przyniósł mieszane dane o amerykańskiej gospodarce. Sprzedaż nowych domów co prawda zaskoczyła pozytywnie, ale ich mediana cenowa wciąż spada. Z kolei indeks cen S&P/Case-Shiller dla 20 metropolii wzrósł w stosunku do poprzedniego miesiąca po raz pierwszy od lipca 2006 roku, ale jeżeli uwzględnimy sezonowość zachowania cen to tak naprawdę wciąż mamy do czynienia ze spadkami. Zresztą sezonowość danych dotąd bardzo zaburzała cotygodniową publikację o ilości nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych. W czwartek po raz pierwszy od paru tygodni publikacja nie była sztucznie zaniżana i od razu wyskoczyła do góry. Co prawda średnia czterotygodniowa wciąż spada, ale pozostaje uczucie niedosytu. Podobnie publikowane w środę zamówienia na dobra trwałego użytku, które bez środków transportu zaskoczyły pozytywnie, ale po ich uwzględnieniu już negatywnie. W piątek wszyscy czekali na odczyt amerykańskiego PKB za II kw. Okazał się lepszy od prognoz (spadek o 1 proc. zamiast 1,6), ale dane za poprzednie
trzy miesiące dość znacząco zrewidowano w dół (czyli obniżono bazę porównawczą). Ponadto o tej samej porze opublikowano nieciekawe wyniki Chevrona. W obliczu mieszanych danych oraz znacznego wykupienia technicznego rynki giełdowe nie parły dalej na północ jak to miało miejsce wcześniej. Z drugiej jednak strony nie widać na horyzoncie silnej korekty, którą tak wiele osób chciałoby zobaczyć.

Polska

W 31 tygodniu pracy giełdy wykres dwudziestu największych spółek wyglądał imponująco. "Raperzy" z Książęcej zachowywali się jak na koncercie. Przez pierwsze dwa dni główni bohaterowie postanowili po części zrealizować zyski po to aby w samym środku tygodnia ponownie zapakować się w akcje. W czwartek indeks WIG20 zaskoczył nas wszystkich pokazując, a jednocześnie przypominając nam, w jaki sposób można wywindować akcje aż po samo niebo. Wzrost o 4,88% jednego dnia i jednocześnie przebicie lokalnego szczytu z przed paru dni, a także przypomnienie poziomu z 14 października 2008 r., wszystkich nas mile zaskoczyły. Niestety w ostatni dzień tygodnia, a zarazem ostatni dzień miesiąca nie dał rady udźwignąć ciężaru wcześniejszych wzrostów, pokonując kolejne stopnie na północ. Tydzień zakończyliśmy na poziomie 2137 pkt przy otwarciu w poniedziałek 2123 pkt.

Miniony tydzień nie należał do tych tygodni gdzie dane makroekonomiczne sypały się jak z rękawa. W środę zakończyło się posiedzenie Rady Polityki Pieniężnej, która postanowiła pozostawić stopę referencyjną na niezmienionym poziomie. Główna stopa NBP wynosi nadal nie mniej niż 3,5%. Decyzje swoją RPP opiera na wolno spadającej inflacji oraz na coraz lepszych perspektywach wzrostu gospodarczego. Tym samym RPP utrzymuje łagodne nastawienie w polityce monetarnej. Poza tym prezes Narodowego Banku Polskiego Sławomir Skrzypek nie widzi powodów do dalszych obniżek stóp rezerw obowiązkowych dopóki nie będzie wyraźnych sygnałów reakcji banków na poprzednią redukcję stopy rezerwy obowiązkowej.

Ministerstwo finansów nie pracuje nad zmianą stawek podatkowych, jednocześnie wpływy z podatków dochodowych po czerwcu są lepsze niż sądzono. Ponadto Wiceminister Finansów Ludwik Kotecki uważa, że dobre wyniki makro są symptomami odbicia gospodarczego, ale należy poczekać miesiąc lub dwa, aby mieć pewność, że jest to trwałe odbicie. W związku z tym warto przypomnieć o danych za czerwiec - produkcja przemysłowa spadła o 4,3% r/r wobec oczekiwanego spadku o 6,3% r/r, natomiast sprzedaż detaliczna wzrosła o 0,9% r/r. Także dług publiczny, zdaniem Koteckiego, w 2010 roku może przekroczyć 55% PKB. Zgodnie z obowiązującą ustawą o finansach publicznych, jeżeli dług publiczny przekroczy 55% PKB, ale będzie niższy od 60% PKB wtedy rząd będzie musiał przedstawić Sejmowi program działań zmierzających do obniżenia tej relacji. Zdaniem Ministra, konsekwencje przekroczenia progu 55% rząd będzie ponosić dopiero od 2012 roku.

Zdaniem ekspertów GUS zaobserwowano dalsze niewielkie poprawy nastrojów konsumenckich polskiego społeczeństwa.

W minionym tygodniu MF sprzedało na przetargu bony 52-tygodniowe za 1454,79 mln zł przy popycie 2311,49 mln zł i średniej rentowności 4,282%.

W ostatnim tygodniu zaczęły pojawiać się także wyniki kwartalne spółek. Na pierwszy ogień poszedł Bank Millennium. Z raportu spółki wynika że zysk netto grupy Banku w II Q wyniósł 8,9 mln zł, podczas gdy analitycy oczekiwali straty netto na poziomie 0,8 mln zł. Wynik prowizyjny w IIQ tego roku spadł do 106,6 mln zł z 125,9 mln zł w IQ 2009 r., gdzie rynek oczekiwał wyniku na poziomie 117 mln zł.

Kolejna spółką z WIG20 była Telekomunikacja Polska. TPSA miała 702 mln zł skonsolidowanego zysku netto przypisanego akcjonariuszom jednostki dominującej w I połowie 2009 roku wobec 1379 mln zł zysku rok wcześniej. Zysk operacyjny na poziomie grupy wyniósł 1110 mln zł wobec 1924 mln zł rok wcześniej. Natomiast skonsolidowane przychody wyniosły 8497 mln zł wobec 9047 rok wcześniej. Z raportu spółki wynika także, że TPSA nie wypłaci w tym roku dodatkowej dywidendy, ani nie zaproponuje skupu własnych akcji.

Dosyć ważną informacją jest także fakt podpisania przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego ustawy łagodzącej skutki kryzysu. Z ustawy tej mogą korzystać te przedsiębiorstwa, których przychody po 1 lipca 2008 roku spadły o przynajmniej 25% w ciągu trzech miesięcy. Ustawa także wprowadza ograniczenia w zatrudnieniu na czas określony.

Europa Zachodnia

Za nami kolejny udany tydzień na rynkach Starego Kontynentu, ze względu na ubogie dane makro inwestorzy skupili swoją uwagę na nienajgorszych raportach kolejnych europejskich koncernów. Główne indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na plusach.

Jedynie we wtorek wszyscy zaczęli obawiać się o większą korektę, reszta tygodnia to lekka przewaga popytu nad podażą. Swoje wyniki kwartalne opublikowała już prawie jedna czwarta z około 600 znaczących europejskich korporacji (tworzących indeks DJ Stoxx600), wprawdzie zysk na akcję spadł średnio o 35 proc. r/r, ale ponad połowa koncernów pokazała wyniki lepsze od oczekiwań. W powyższy obraz wrysowują się dane płynące z BayerAG (zysk netto ponad 500 mln euro niższy niż przed rokiem, ale o 150 mln euro większy od prognoz) czy też z Volkswagena (dodatkowo dobra prognoza sprzedaży aut na rynkach rozwijających się). Lekko rozczarował Deutsche Bank, nie tyle samymi wynikami (te były dobre - ponad 1 mld euro zysku netto i wzrost o prawie 70 proc. w ujęciu rocznym), ile niepokojąco wysokimi rezerwami na złe kredyty w podobnej jak sam zysk wysokości.

Z małej liczby danych makro warto przytoczyć niższe od prognoz czerwcowe bezrobocie w strefie euro, na uwagę bezwzględnie zasługuje także najwyższy od 16 lat miesięczny wzrost produkcji przemysłowej w Niemczech. Tydzień kończymy w świetle mniejszego od oczekiwań kwartalnego spadku PKB w Stanach Zjednoczonych, co niektórzy interpretują jako nadzieję na szybszy powrót głównych światowych gospodarek na wzrostowe tory. Patrząc na główne europejskie indeksy nie sposób nie zauważyć najwyższych ich poziomów w tym roku. Z jednej strony zwiększa to apetyt na ryzyko, z drugiej zachęca do pewnej realizacji zysków, szczególnie iż wskaźnik cena/zysk dla wspomnianego wyżej indeksu DJ Stoxx600 wynosi obecnie około 28 i jest najwyższy od stycznia 2004 roku.

Europejskie Rynki Wschodzące

Miniony tydzień na giełdach europejskich rynków wschodzących przyniósł nowe tegoroczne szczyty indeksów w Bukareszcie, Istambule, Budapeszcie oraz Pradze. Inwestorzy w pełni kompensują skrajny pesymizm z początku roku. Odreagowanie przyjęło formę euforii równie lub nawet bardziej nieuzasadnionej niż wcześniejsza panika. Kończy się sezon wyników kwartalnych w USA. Potwierdziły one, że tragedii w gospodarce amerykańskiej nie ma, ale również do optymizmu powinno być daleko. Odrzucając sektor finansowy, kwartał do kwartału wyniki lekko wzrosły, rok do roku drastycznie się zmniejszyły.

Dane makro z regionu raczej nie uzasadniają bicia nowych rekordów, w czerwcu produkcja przemysłowa Czech zmniejszyła się o 12,3% r/r, w Estonii o 30,1% r/r. Również opublikowane dane o sprzedaży detalicznej nie nastrajają pozytywnie. W klimat danych makro wpisały się wypowiedzi prezesa EBOR "Nie uważamy, że kryzys jest za nami". W jego opinii wraz z pogarszaniem się sytuacji w regionie będą narastały zwłoki w spłacie kredytu. Pozytywne informacje napłynęły z MFW, który wyraził zgodę na uruchomienie kolejnych transz pomocy dla Ukrainy i Łotwy odkładając na jakiś czas widmo dewaluacji Łata. Najbliższe dni powinny przynieść ochłodzenie inwestycyjne, a co za tym idzie zakończyć marsz na północ indeksów. Pytanie jak zachowają się inwestorzy, którzy liczą na wysokie zyski w krótkim terminie, gdy rynek przestanie im je zapewniać. Po tak dynamicznym ruchu może się okazać, że na wielu poziomach po stronie popytowej mamy pustki w karnecie.

W środę prezes FED Philadelphia Charles Plosser stwierdził, że FOMC w niedalekiej przyszłości może rozpocząć podwyższanie stóp procentowych. Informacja z "The Wall Street Journal" łącznie z wynikami badania JP Morgana stwierdzającymi, że inflacja w USA i Wielkiej Brytanii przekroczy cele inflacyjne, może sugerować, że polityka niskich stóp banków centralnych zmierza ku końcowi.

Surowce

W mijającym tygodniu kontrakty terminowe na ropę staniały o 2% w odniesieniu do poprzedniego tygodnia. Baryłka na giełdzie w Nowym Jorku jest wyceniana na poziomie 66 dolarów. Handel ropą na światowych giełdach był targany skrajnymi emocjami. Z jednej strony inwestorzy poddali się bardzo optymistycznym nastrojom jakie obserwowaliśmy na rynkach akcyjnych, co podnosiło ceny. Jest to czynnik czysto spekulacyjny oparty na wierze, że kryzys się powoli kończy i popyt na ropę wkrótce się odbuduje. Z drugiej strony dane o zapasach ropy w USA nie napawały optymizmem i świadczyły o dużej słabości strony popytowej. Zapasy mocno wzrosły i w środę obserwowaliśmy sporą przecenę surowca. Co ciekawe, Mark Mobius, zarządzający aktywami w Templeton Asset Management i uznany ekspert od rynków wschodzących powiedział, iż nie byłby zdziwiony jakby cena baryłki spadła do poziomu 20-30 dolarów za baryłkę. Czy miał rację, jak zwykle pokaże czas.

W odmiennych nastrojach porusza się obecnie rynek miedzi. Kontrakty zdrożały o ponad 2,5%, a za tonę płaci się obecnie 5695 dolarów. Oczywiście wszystko za sprawą popytu ze strony Chin, które jak pokazują dane makro, zaczęły powracać na właściwą ścieżkę rozwoju gospodarczego.

Ceny złota spadły w tym tygodniu o 1%, natomiast uncja kruszcu kosztuje obecnie 938 dolarów. Głównym czynnikiem spadku cen jest dolar amerykański, który w ostatnim czasie dość mocno odrabia straty do najważniejszych walut świata. Oprócz tego na rynek napłynęły dane z Chin, które pokazały, że w pierwszym kwartale tego roku Chiny zwiększyły swoje zainteresowanie złotem. Miało to swoje odbicie w zakupach surowca, które w tym okresie były większe niż Indii. Należy tu podkreślić, że Indie to największy konsument złota na świecie, więc dane te nie są bez znaczenia. To powinien być czynnik wspierający ceny, ale jak widać było, inwestorzy większą wagę przyłożyli do zachowania się dolara.

Łukasz Bugaj, Zofia Kamińska, Michał Kurpiel, Jacek Maleszewski, Paweł Pilzak, Adam Piotrowski, Tomasz Ray- Ciemięga, Piotr Trzeciak, Kamila Urbańska-Pałac.
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)