Kongres głosuje nad planem podniesienia pułapu długu publicznego
Izba Reprezentantów Kongresu będzie około północy z czwartku na piątek czasu polskiego głosować nad planem podniesienia ustawowego limitu zadłużenia USA, opracowanym przez Partię Republikańską (GOP). Nie przybliży to jednak rozwiązania konfliktu w tej sprawie.
28.07.2011 | aktual.: 28.07.2011 18:54
Podobnie jak wcześniejszy plan, uchwalony w zeszłym tygodniu przez Izbę, również obecny nie ma szans na zatwierdzenie w Senacie. Większość mają tam Demokraci, którzy oświadczyli już, że go odrzucą. Weto zapowiedział także prezydent Barack Obama.
Plan GOP, przedstawiony przez republikańskiego przewodniczącego Izby Johna Boehnera, przewiduje podniesienie limitu zadłużenia tylko o tyle, żeby pozwolić na dalsze zaciąganie pożyczek przez rząd przez najbliższe pół roku, czyli o mniej więcej bilion dolarów. O podobną sumę miałby zostać zmniejszony deficyt budżetowy drogą cięć wydatków rządowych przez następne 10 lat.
Dalsze cięcia wydatków i kolejne podniesienie pułapu długu, wynoszącego obecnie 14,3 biliona dolarów, musiałoby zatem nastąpić już w styczniu przyszłego roku.
Biały Dom i Demokraci oświadczyli, że rozłożenie całego procesu na dwa etapy jest nie do przyjęcia, gdyż stwarza sytuację niepewności, szkodliwą dla gospodarki. Krytycy Obamy uważają jednak, że chodzi głównie o względy polityczne - w przyszłym roku odbywają się wybory i prezydent nie chce, by odnowienie sporu o wydatki rządowe utrudniało mu reelekcję.
Demokraci przedstawili swój własny projekt rozwiązania problemu limitu zadłużenia. Według niego, podniesiono by go od razu o 2,7 biliona dolarów. Plan, zaprezentowany przez lidera demokratycznej większości w Senacie Harry'ego Reida, przewiduje redukcję deficytu w drodze zmniejszenia wydatków o około 2,4 biliona dolarów. Republikanie uznali go za niewiarygodny, m.in. dlatego, że do cięć wydatków zaliczono także oszczędności na kosztach wojny w Afganistanie rzędu około biliona dolarów - w sytuacji gdy trudno je dziś oszacować.
Demokraci mają większość w Senacie, ale niewystarczającą do przełamania obstrukcji parlamentarnej (filibuster) przez Republikanów - potrzeba do tego minimum 60 głosów na 100. Oznacza to, że nawet w Senacie plan Reida skazany jest na odrzucenie.
Tymczasem w czwartek już tylko pięć dni dzieli USA od daty wyznaczonej przez administrację Obamy jako ostateczny termin podniesienia dotychczasowego limitu zadłużenia, by rząd mógł zaciągać dalsze pożyczki na spłatę swoich rachunków. Chodzi tu o takie należności jak np. wypłaty emerytur, rent i innych świadczeń socjalnych oraz spłatę poprzednich pożyczek poprzez wykup obligacji skarbowych USA.
2 sierpnia bowiem - jak twierdzi rząd - kończą mu się rezerwy budżetowe, tzn. dochody z podatków nie starczą na bieżące spłaty należności. Perspektywa niewypłacalności USA może doprowadzić do obniżenia ratingu ich wiarygodności kredytowej i wywołać panikę na rynkach finansowych.
W czwartek wielkie banki amerykańskie, m.in. Goldmann Sachs Group Inc. i JPMorgan Chase&Co., wezwały obie strony konfliktu do kompromisu w imię zażegnania kryzysu. "Konsekwencje braku działania - dla naszej gospodarki, dla rynku pracy, dla sytuacji finansowej amerykańskich przedsiębiorstw i rodzin oraz amerykańskiego przywództwa ekonomicznego na świecie - będą bardzo poważne" - ostrzegli prezesi banków.
Z kolejnym apelem o porozumienie zwrócił się do Republikanów rzecznik Białego Domu, Jay Carney. Podkreślił on, że czwartkowe głosowanie w Izbie Reprezentantów nad planem Boehnera nie ma praktycznego znaczenia i jest tylko czystym "aktem politycznym".
Jednak według niezależnych źródeł, dochody z podatków ostatnio były większe, niż oczekiwano, co pozwoliłoby na pewne przesunięcie terminu podniesienia pułapu długu.
Obserwatorzy przewidują, że możliwe jest porozumienie w ostatniej chwili. Taką nadzieję wyraził w czwartek także rzecznik Carney. Poza bowiem rozłożeniem podniesienia pułapu zadłużenia na dwa etapy, plan GOP w istocie nie różni się znacznie od planu Demokratów, co jest wyrazem ustępstw poczynionych przez obie strony.
Oba plany nie przewidują przede wszystkim podwyżek podatków jako sposobu redukcji deficytu, ani obowiązkowych cięć najbardziej popularnych programów rządowych, jak emerytury federalne i ubezpieczenia zdrowotne dla biednych i ludzi starszych (Medicare).
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski