Korporacyjna nowomowa, czyli jakim językiem posługujemy się w pracy

Kontent, optymalizacja, ASAP. W każdej większej firmie używa się tych zwrotów powszechnie

Korporacyjna nowomowa, czyli jakim językiem posługujemy się w pracy
Źródło zdjęć: © ˆ Kurhan - Fotolia.com

26.03.2014 | aktual.: 27.03.2014 09:27

. Dla wielu z nas wciąż brzmią nienaturalnie, nawet śmiesznie, jednak pracodawcy stosują je często, aby nadać swojej firmie „światową” pozycję. Czy korporacyjna nowomowa świadczy o profesjonalizmie czy jest chwilową modą, która niebawem przeminie? Zapożyczenia z angielskiego

Język korporacyjny zwany jest też często ponglishem, bowiem większość zwrotów to zapożyczenia z języka angielskiego, często spolszczone. Zazwyczaj do angielskich słów dodajemy końcówkę osobową i wplatamy je między polskie słowa.

FYI – for your information (do twojej informacji), czy ASAP – as soon as possible (tak szybko jak to możliwe), to skróty używane w każdej niemal korporacji. Bo w korporacjach przecież wszystko należy robić bardzo szybko. Zwroty te są jednak łatwe do wymówienia i przede wszystkim precyzyjne – jasno wyrażają prośbę ich nadawcy, jednak już sformułowania typu „approval”, „request”, „case”, wcale nie ułatwiają nam życia, bo czemu nie możemy powiedzieć po prostu „zgoda”, „prośba”, „sprawa”. - Gdy cztery miesiące temu rozpoczynałam pracę, pierwsze pytanie jakie skierował do mnie mój szef brzmiało „Czy otrzymałaś już kontakt do wszystkich vendorów?”. Nie miałam pojęcia o co chodzi, okazało się, że vendorzy to zwyczajni dostawcy – mówi Marta Czyżykiewicz z Gdańska.

To właśnie największy problem tzw. języka korporacyjnego. W głównej mierze miał on służyć ułatwieniu komunikacji, bowiem nie wszystkie zwroty z języka angielskiego dało się przetłumaczyć na polski, zwłaszcza, jeżeli w firmie pracuje jakiś obcokrajowiec. Często jednak angielskie odpowiedniki nie są wcale ani dłuższe, ani trudniejsze w wymowie.

- Anglicyzmy mogą ułatwiać komunikację, niektóre zwroty nie mają bowiem polskich odpowiedników, są też nieraz bardziej ekonomiczne - łatwiej użyć jednego słowa po angielsku niż zastępować je kilkoma słowami w języku polskim, np. użycie słowa „target” jest prostsze niż zwrotu „grupa docelowa” - tłumaczy prof. zw. dr hab. Jolanta Maćkiewicz, kierownik Zakładu Języka Mediów w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa na Wydziale Nauk Społecznych. - Jednak już np. użycie słowa „answer” zamiast „odpowiedź” jest niepotrzebne – dodaje.

Popularne słowa

Jakich zwrotów używamy najczęściej? To m.in. szeroko pojęty „kontent”, czyli inaczej „zawartość”, „treść”. Taką zawartością może być artykuł, zdjęcie, tabela, dokument – każdy spisany produkt. Użycie słowa kontent wydaje się bardziej profesjonalne, często jest jednak mniej precyzyjne. „Restrukturyzacja” to także kolejne niezwykle popularne słowo, które ma ułatwić nam proces zwolnień, bowiem „restrukturyzacja” to nic innego jak zmiana w organizacji przedsiębiorstwa, która wiąże się zazwyczaj z likwidacją stanowisk pracy. Mamy też „optymalizację”, czyli „optymalne – jak najszersze – polepszenie stanu firmy”. Każdy pracownik większej firmy usłyszał też z pewnością od przełożonego, że kończy mu się „deadline”, czyli ostateczny termin wykonania zadania. Czasem, aby ten termin przełożyć można pójść z szefem na „deala”, czyli zwyczajnie się porozumieć.

Istnieją też słowa, które w użyciu z innym mają je dookreślić, sprecyzować. Zamiast tego tylko je uogólniają. Takim słowem jest popularne „zarządzanie”, można bowiem zarządzać zmianą, ryzykiem, jakością czy zasobami ludzkimi albo też coraz częściej zarządzać przez cele. Mało kto potrafi jednak wyjaśnić co właściwie znaczy zarządzanie zmianą i czym jest właściwie ta zmiana oraz o jakie cele chodzi.

W granicach firmy

Język korporacyjny jest powszechny zwłaszcza w tych branżach, które szybko się rozwijają (np. IT czy w branży reklamowej). - W mojej pracy co chwilę mam do czynienia z nowymi procesami, nowymi programami, a co za tym idzie nową terminologią. Przyznam się, że stosuję zagraniczne zwroty, bo zwyczajnie nie nadążamy z tworzeniem polskich odpowiedników - mówi Łukasz Majchrzak, pracownik działu IT jednej z gdańskich korporacji marketingowych. Kolejnym powodem na używanie tzw. korpo-mowy jest zwyczajny pragmatyzm. Coraz więcej polskich firm ma klientów zagranicą, bądź współpracuje z innymi korporacjami spoza kraju. Część z nich to także oddziały większej spółki zagranicznej. - Bezsensowne więc wydaje się tłumaczenie angielskich zwrotów, powszechnie używanych we wszystkich oddziałach, tylko po to, by pracownicy porozumiewali się po polsku, a już w kontaktach z innymi używanie pierwotnych słów - dodaje Łukasz Majchrzak.

Wiąże się to również z tym, że w międzynarodowej firmie trzeba przyjąć jeden wspólny język, którym mogą posługiwać się wszyscy. I choć językiem takim może wydawać się angielski, również on musiał zostać uproszczony. Powstał tzw. „globisz”, czyli ujednolicona wersja języka angielskiego („global english”).

Jednak, jak zauważa prof. zw. dr hab. Jolanta Maćkiewicz: - Używanie tzw. nowomowy korporacyjnej wewnątrz firmy jest dozwolona, zwłaszcza jeżeli ułatwia ona komunikację między pracownikami. Posługiwanie się nią w kontaktach z klientem lub obserwatorem, a tym bardziej poza firmą nie jest jednak dopuszczalne.

O tym jak bardzo język korporacyjny zadomowił się w polskich firmach świadczą choćby ogłoszenia o pracę. Mało kogo dziwi już stanowisko copywritera czy project managera, których polskie odpowiedniki brzmiały by nieco śmiesznie (np. zamiast copywritera mielibyśmy słowomistrza). Jednak wciąż trzeba być wstrzemięźliwym jeżeli chodzi o używanie korpo-mowy przy pisaniu CV, ale też ogłoszeń o pracę czy w rozmowie z aplikantem. Według badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych, obecność korporacyjnego żargonu w ogłoszeniach o pracę zmniejsza zainteresowanie tą ofertą osób szukających zatrudnienia aż o 57 proc. Podobnie jest w Polsce. - Zdarzają się oferty, w których znajdziemy słowa z tzw. slangu firmowego, jednak jest to niewielki odsetek. Pracodawcy, nawet jeżeli stosują taki język na co dzień w pracy, przy tworzeniu ofert raczej go unikają. Ogłoszenia są zazwyczaj pisane w sposób zrozumiały dla przeciętnego aplikanta - zaznacza Michał Filipkiewicz z Praca.pl.

Kompetencje na pierwszym miejscu

Czy jest więc szansa, że korpo-mowa nie wpłynie na jakość języka polskiego? Mimo że język korporacyjny rozprzestrzenia się w coraz to innych branżach, przeważnie idzie on w parze z doświadczeniem pracodawców. Niektórzy z nich, co prawda, używają żargonu, aby lepiej zaprezentować się swoim pracownikom, niektórzy robią to z czysto snobistycznych pobudek, a jeszcze inni, bo po prostu łatwiej im w ten sposób się komunikować. Jednak żadna firma nie będzie się rozwijała tylko dlatego, że pracują w niej CEO, a nie zwykli prezesi. Budowanie firmy na pustych słowach nie ma więc większego zastosowania. - Jeżeli nowomowa nie wyjdzie poza granice firm nie zagrozi językowi polskiemu. Pamiętajmy, że w naszym rodzimym języku jest mnóstwo zapożyczeń, zwłaszcza w terminologii specjalistycznej. Kiedyś po prostu czerpaliśmy z języka łacińskiego, natomiast język angielski jest taką łaciną XXI wieku - podkreśla prof. zw. dr hab. Jolanta Maćkiewicz.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)