Kosmetyki wciąż zawierają niebezpieczne substancje
W kosmetykach, szczególnie tych dla małych dzieci, szkodliwe parabeny producenci kosmetyków zastąpili fenoksyetanolem. Substancja ta okazuje się jednak być również potencjalnie niebezpieczna dla człowieka. Już w 1999 roku niemieccy naukowcy zasugerowali, że substancja ta może mieć właściwości niebezpiecznej neurotoksyny.
10.06.2014 15:37
W kosmetykach, szczególnie tych dla małych dzieci, szkodliwe parabeny producenci kosmetyków zastąpili fenoksyetanolem (Phenoxyetanolum, Phenoxyetanol lub 2-Phenoxyetanol). Substancja ta okazuje się jednak być również potencjalnie niebezpieczna dla człowieka. Już w 1999 roku niemieccy naukowcy zasugerowali, że substancja ta może mieć właściwości niebezpiecznej neurotoksyny.
Substancja ta jest stosowana jako konserwant w kosmetykach dla małych dzieci (dotyczy to zwłaszcza kremów przeciwko odparzeniom), oraz w kosmetykach dla świeżo upieczonych mam i kobiet w ciąży. Obecny jest w kosmetykach wielu znanych marek, także tych, które uważane są za bezpieczne i alternatywne dla środków "wypełnionych chemią".
Eksperci (np. amerykańskiej FDA - Food&Drug Administration) ostrzegają, że fenoksyetanol może powodować wyłączenie ośrodkowego układu nerwowego, wymioty i kontaktowe zapalenie skóry, jednak tylko w sytuacji połknięcia, wdychania lub wnikania bezpośrednio przez skórę. Są badania dowodzące toksyczności nawet w małych stężeniach, choć z innych badań wynika, że 1 proc. może być bezpieczne.
Konserwant ten może być niebezpieczny dla zdrowia. Choć wciąż nie ma rozstrzygającego naukowego potwierdzenia, czy fenoksyetanol jest bezpieczny czy nie, warto wiedzieć, gdzie można go znaleźć.
Inne nazwy fenoksyetanolu - Fenoksyetanol, Phenoxethol, Phenoxyethanolum, Ethylenglykolmonophenylether, 2-phenoxyethanol, 2-hydroxyethyl phenyl ether, 2-phenoxy- ethanol, 2-phenoxyethanol, 2-phenoxyethyl alcoholethanol, 2-phenoxy-ethanol, 2phenoxy, ethylene glycol monophenyl ether, phenoxytol, 1-hydroxy-2-phenoxyethane, 2-fenoxyethanol (czech), 2-phenoxyethanol.
Na wszelki wypadek warto więc patrzeć na etykiety. A w razie wątpliwości konsultować się, np. z dermatologiem.