Kowalski: Rosjanie nie powinni łączyć dostaw gazu z zarządzeniem EuroPolGazem
Strona rosyjska nie powinna łączyć kwestii związanych z zarządzeniem spółką EuroPolGaz z podpisaniem kontraktu na dodatkowe dostawy rosyjskiego gazu do Polski po 2010 roku - uważa członek zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego w Kancelarii Prezydenta Janusz Kowalski.
01.09.2009 | aktual.: 01.09.2009 16:02
Konieczność uzupełnienia dostaw gazu do Polski wynika z wygaśnięcia z końcem tego roku kontraktu z rosyjsko-ukraińskim RosUkrEnergo (RUE). Spółka ta, w połowie należąca do Gazpromu, dostarczała do Polski od 2006 r. 2,3 mld m sześc. gazu rocznie. Już od początku roku RUE nie realizowało dostaw do naszego kraju; spółka została wyeliminowana z pośrednictwa w handlu gazem pomiędzy Rosją a Ukrainą. 1 czerwca br. polska spółka gazowa PGNiG podpisała z Gazpromem kontrakt krótkoterminowy na dodatkowy miliard m. sześc. gazu w tym roku; wciąż jednak nie są zapewnione dodatkowe dostawy długoterminowe po 2010 roku.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej w Sopocie, po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem, premier Rosji Władimir Putin przyznał, że są problemy związane podpisaniem kontraktu na dodatkowe dostawy gazu z Rosji do Polski po 2010 roku, choć - jego zdaniem - mają one charakter "bardziej techniczny". Do problemów zaliczył kwestię udziałów między Polską a Rosją w spółce EuroPolGaz, eksploatującej polski odcinek gazociągu Jamał.
Spółka EuroPolGaz eksploatuje polski odcinek (680 km) gazociągu jamalskiego. W całości liczy on ok. 4 tys. km. Rosyjski gaz trafia nim m.in. do Polski, a przez nasz kraj tranzytem do Europy Zachodniej.
_ W swoim czasie wybudowaliśmy system gazociągów przez Polskę (gazociąg jamalski - PAP) i w porozumieniach międzyrządowych napisane jest, że własność tego systemu musi być podzielona między polską a rosyjską firmą 50 do 50 proc., a tu nagle się okazało, że fizyczna osoba z polskiej strony ma 4 proc., chociaż praktycznie w 100 proc. Gazprom finansował cały ten projekt _ - mówił rosyjski premier.
Rosjanie chcą powrotu do struktury udziałów w EuroPolGazie pomiędzy PGNiG a Gazpromem z lat 90., czyli 50 na 50 procent. Powrót do takiego podziału akcji oznaczałby wyeliminowanie z udziałów w EuroPolGazie spółki Gas-Trading. Ma ona 4 proc. akcji w EuroPolGazie; po 48 proc. mają Gazprom i PGNiG. W samym Gas-Tradingu ponad 43,41 proc. udziałów należy do PGNiG, ponad 36,17 proc. do Bartimpeksu, a rosyjski Gazprom Export ma 15,88 proc. akcji. Po 2,27 proc. mają polski Węglokoks i spółka niemieckiego koncernu BASF Wintershall.
Rosjanie chcą, by dodatkowe dostawy były objęte porozumieniem między rządami Polski i Rosji. Chodzi o aneks do umowy międzyrządowej z 1993 roku w sprawie dostaw rosyjskiego gazu do Polski do 2022 roku. Na jego podstawie rocznie do Polski wpływa ok. 7 mld m sześc. gazu; towarzyszy on kontraktowi jamalskiemu. Jednak rozmowy, które odbyły się pod koniec lipca w Warszawie, zakończyły się fiaskiem. Polska i Rosja nie dogadały się z powodu sporu wokół funkcjonowania spółki EuroPolGaz.
Zdaniem Kowalskiego, w polskim interesie jest, by zachować kontrolę nad spółką EuroPolGaz, Polska powinna dążyć do zawarcia z Rosją porozumienia na dostawy gazu tylko do 2014 roku, czyli do momentu otwarcia terminala gazowego LNG w Świnoujściu. Skroplony gaz trafiałby do Polski od różnych dostawców drogą morską. Jest to element rządowej polityki dywersyfikacji dostaw gazu do naszego kraju. Dziś Polska dwie trzecie swego zapotrzebowania na gaz (ogółem 14 mld m. sześć. rocznie - PAP) importuje przede wszystkim z Rosji.
Premier Donald Tusk podkreślał we wtorek, że gaz w relacjach polsko-rosyjskich nie powinien być przedmiotem polityki, a wyłącznie dobrze pojętego wspólnego interesu.
_ To oznacza, że jest szansa na rychłe zakończenie negocjacji i podpisanie kontraktu gazowego _ - powiedział Tusk. _ Dla obu stron rzeczą korzystną jest, aby te rozmowy zakończyły się jak najszybciej, to znaczy wczesną jesienią _ - dodał.