Kraj wielu źródeł energii
Polska należy do najbezpieczniejszych energetycznie krajów Unii, ale zawdzięcza to głównie węglowi, którego rola będzie maleć. Musimy szukać alternatywy. Gaz ziemny to tylko jedna z odpowiedzi...
26.11.2010 | aktual.: 27.11.2010 11:51
Gaz ma, jak wiadomo, wiele zalet, którym zawdzięcza światową popularność. Podczas jego spalania do atmosfery przedostaje się wielokrotnie mniej szkodliwych dla środowiska związków niż np. w przypadku spalania węgla kamiennego czy brunatnego.
Oznacza to, że gaz ziemny może odgrywać coraz większe znaczenie w bilansie energetycznym kraju. Jeśli Komisja Europejska będzie chciała jeszcze bardziej wyśrubować normy dotyczące emisji gazów cieplarnianych, to naturalnie wzmocni gazowy trend.
W naszym kraju bilans gazowy jest stabilny od wielu lat. Wiemy, od kogo, ile i jak długo gaz będziemy kupować. Powstaje gazoport, który zapewni nam dostęp do gazu z nowych całkiem kierunków. A skoro tak, to po co szukać dla gazu ziemnego alternatywy?
Aż 60 proc. zużywanego w kraju gazu importujemy z Rosji. Takie uzależnienie powoduje niebezpieczeństwo, że w przypadku jakiejkolwiek awantury politycznej (niekoniecznie pomiędzy Polską a Rosją), możemy mieć problem z ciągłością dostaw gazu. Doświadczenie uczy, że nie są to mrzonki, lecz realne zagrożenie. Taka sytuacja miała miejsce minionej zimy czy kilka lat wcześniej. Straty ponosiły same firmy chemiczne - najwięksi odbiorcy gazu.
Strach padł także na odbiorców indywidualnych. Koniec końców ci ostatni nie odczuli kryzysu w kuchenkach i piecach, ale co będzie, gdy sytuacja się powtórzy?
Dostęp do innych rodzajów gazu uzasadniają także względy ekonomiczne. Warto byłoby mieć gaz ziemny "pod ręką". Takie rozwiązanie oprócz tego, że gwarantuje dostawy bez przerw, jest zwyczajnie opłacalne.
Przecież transport gazu także kosztuje. Kolejny powód finansowy to wartość gazu. Sam w sobie ten surowiec jest niezwykle cenny, co więcej, jego zastosowanie na świecie rośnie, a to oznacza w przypadku alternatywy możliwość eksportu.
- Nic więc dziwnego, że trwają poszukiwania innych źródeł gazu. To normalna praktyka biznesowa. Trudno, żebyśmy nie próbowali poszukiwać alternatywy - mówi wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.
Hałaśliwie łupki
Chyba najwięcej wrzawy towarzyszy od kilku miesięcy gazowi łupkowemu (shale gas). To rzeczywiście zasoby, które mogą znacząco zwiększyć nasze bezpieczeństwo energetyczne. Problem w tym, jak dostać się do gazu zamkniętego w skale.
Wydobycie gazu łupkowego jeszcze kilka lat temu było nieopłacalne. Geolodzy oceniali, że dotarcie do niego jest zbyt drogie.
Problemem w tego typu złożach gazu jest to, że najpierw trzeba je przygotować do wydobycia, a zabiegi temu służące, np. szczelinowanie, są drogie.
Jednak dzięki postępowi technologicznemu i wzrostowi cen gazu oraz popytowi inne od klasycznych metody wydobycia budzą coraz większe zainteresowanie. Liderami poszukiwań, rozpoznania i wydobycia gazu ziemnego ze złóż niekonwencjonalnych na świecie są Stany Zjednoczone, a w mniejszym stopniu Kanada, gdzie w wyniku ogromnego zapotrzebowania na gaz ziemny wydobycie ze złóż niekonwencjonalnych przekroczyło już 40 proc. całkowitej produkcji! A jak z naszymi złożami? Według szacunków niektórych specjalistów, gazu w niekonwencjonalnych złożach może być w Polsce nawet 3000 mld m3 To mniej więcej tyle, ile Polska zużyje przez dwa wieki.
Prezes PGNiG-u Michał Szubski potwierdza duże zainteresowanie takimi złożami. Obecnie PGNiG posiada 13 koncesji poszukiwawczych, na obszarze których możliwe jest występowanie niekonwencjonalnych złóż gazu typu "shale gas". Na sześciu kolejnych, zlokalizowanych w rejonie Wielkopolski, możliwe jest występowanie złóż typu "tight gas". Na tym terenie PGNiG podjęło już pierwsze prace sejsmiczne 2D i 3D. W czwartym kwartale 2010 r. planowane jest rozpoczęcie wiercenia kolejnego otworu na Pomorzu w okolicach Gdańska.
Wydobycie gazu z takich złóż to jednak nadal melodia przyszłości. Może się także okazać, że warunki ekonomiczne zmienią się, a to, co dzisiaj opłacalne, za kilka lat takie może nie być.
O alternatywie myślą nie tylko dostawcy gazu. Poszukują jej również odbiorcy. I tak kędzierzyński ZAK myśli o gazie koksującym.
Sam pomysł zakupu gazu koksowniczego przez ZAK ze Zdzieszowic nie jest nowy. Rozmowy w tej sprawie ciągną się już od wielu miesięcy. Niedawno zostały wznowione. - Obie strony wiedzą, że może to być dobry biznes - mówi prezes ZAK-u Krzysztof Jałosiński. Jednak na razie negocjacje kończyły się fiaskiem, bo na przeszkodzie stała cena.
Z drugiej strony obie strony przyznają, że warto byłoby się porozumieć, bo oba zakłady dzieli zaledwie 10 kilometrów. Transport gazu byłby więc względnie tani.
- Nie rezygnujemy z rozmów ze Zdzieszowicami - zapewnia Jałosiński. Wiadomo także, że Zdzieszowice nie zapewnią pokrycia całego zapotrzebowania na gaz w kędzierzyńskich zakładach.
Metan spod ziemi
Innym źródłem gazu mogą być kopalnie - zwłaszcza te zlokalizowane koło Jastrzębia Zdroju w woj. śląskim. Chodzi o metan, którego tzw. udokumentowane, wydobywane bilansowe zasoby wynoszą 89,5 mld m3 W tym w złożach eksploatowanych około 26 mld m3, a w niezagospodarowanych złożach rezerwowych lub w strefie złóż głębokich sięgających poniżej kilometra w głąb ziemi wynoszą około 60 mld m3 Do tego dochodzi około 3,6 mld m3 metanu w złożach już zagospodarowanych.
Proces pozyskania metanu nie jest łatwy ze względu na tzw. małą szczelinowatość polskich węgli i niską przepuszczalność tzw. matrycy. W praktyce oznacza to, że trzeba dużej liczby otworów, aby ściągnąć metan ze stosunkowo niewielkiego obszaru.
To właśnie specyfika polskich złóż węgla spowodowała, że z opłacalnością wydobycia metanu metodami wiertniczymi jest bardzo różnie. Jednak to, co nie było opłacalne w przypadku wydobycia samego metanu, opłaca się przy wydobyciu węgla, gdzie metan jest pozyskiwany niejako przy okazji walki o poprawę bezpieczeństwa i wydobycia węgla. Jednak w bilansie gazowym metan raczej nie będzie stanowił istotnego czynnika.
Węgiel w stanie lotnym
Do niedawna wydawało się, że gazową alternatywą może być zgazowanie węgla. W takim procesie otrzymywano by duże ilości gazu. Problem w tym, że cały proces, choć dobrze znany, jest drogi - opłacalny tylko w ściśle określonych warunkach. Nad zgazowywaniem węgla pracowały Zakłady Azotowe Puławy i ZAK w Kędzierzynie.
- To projekt, nad którym szczególnie intensywnie pracowaliśmy w ostatnich dwóch latach. Mamy gotowe studium wykonalności oraz plan finansowania inwestycji.
Predykcje cen gazu i węgla wyglądają bardzo korzystnie. Natomiast finansowanie tego typu projektu w obecnej niepewnej sytuacji globalnej jest bardzo trudne - przyznaje Paweł Jarczewski, prezes Zakładów Azotowych Puławy, największego w kraju odbiorcy gazu (roczne zapotrzebowanie na około 850 mln m3). Mimo że spółka z planów nie zrezygnowała, to możliwość ich realizacji wydaje się dość odległa.
Nie inaczej jest w Kędzierzynie. Inwestycja to wydatek wielu miliardów złotych. ZAK powinien przygotować kolejne studium wykonalności. Pokazałoby ono (z 10-procentowym odchyleniem), ile faktycznie kosztowałaby instalacja. Lecz na takie studium potrzeba wielu milionów euro. Tymczasem ZAK prowadzi inne kosztowne inwestycje i nie może przeznaczyć dodatkowych środków na ryzykowny biznes. Prezes Jałosiński przyznaje, że projekt, o ile nie skreślony, to z pewnością odłożony w czasie.
Mimo teoretycznie kilku innych alternatywnych sposobów pozyskania gazu ziemnego lub jego zamienników, wydaje się, że dotychczasowa metoda w ciągu kilku najbliższych lat raczej nie zostanie zepchnięta do defensywy. Gaz z klasycznych złóż jest bowiem najtańszy. Być może łupki w przyszłości będą odgrywały znaczącą rolę, jednak przy obecnym zaawansowaniu prac i cenach gaz Made in Russia "klasyczne" paliwo gazowe utrzyma swoją pozycję.
Dariusz Malinowski