Krytycznie o pracy części sędziów
Uczestnicy sobotniego kongresu PiS w Sosnowcu opowiedzieli się m.in. za
zwiększeniem nadzoru nad pracą sędziów. Niektórym z nich zarzucono "wpisywanie się w polityczną
grę".
29.06.2013 | aktual.: 29.06.2013 23:05
Uczestnicy sobotniego kongresu PiS w Sosnowcu opowiedzieli się m.in. za zwiększeniem nadzoru nad pracą sędziów. Niektórym z nich zarzucono "wpisywanie się w polityczną grę".
Słowa krytyki padły m.in. pod adresem Igora Tuleyi, prowadzącego proces kardiochirurga dr. Mirosława G.
Państwo prawa, wymiar sprawiedliwości, prokuratura i równość wobec prawa - były tematami jednego z paneli programowych, towarzyszących kongresowi.
"Sala sądowa stała się dla niektórych sędziów okazją do prezentowania własnych poglądów politycznych. To jest absolutnie nie do przyjęcia. Nie do przyjęcia są postawy panów sędziów Tuleyów, którzy robią z sali sądowej widowisko polityczne. Sędzia ma być niezawisły" - powiedział jeden z uczestników panelu Wiesław Johann, który w czasach PRL był obrońcą w procesach politycznych, a obecnie jest sędzią Trybunału Konstytucyjnego w spoczynku.
Johann skrytykował też wyrok sędziego Pawła Rysińskiego, który w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie uniewinnił b. posłankę PO Beatę Sawicką. SA prawomocnie uniewinnił Sawicką, bo uznał, że działania CBA w całej sprawie były nielegalne. "Kiedy usłyszałem ten wyrok, ręce mi opadły i zastanawiam się, jak to jest możliwe, że w polskim wymiarze sprawiedliwości zapada taki wyrok" - powiedział Johann dodając, że swobodna ocena dowodów nie oznacza dowolnej oceny.
Według niego w polskich sądach niektóre wyroki są po to, by być poprawnym politycznie, a sędziowie, szczególnie ci młodzi, wydają wyroki "na zamówienie". "Dopóki się nie zmieni ta świadomość, ta mentalność młodych sędziów, to będziemy z tym wymiarem sprawiedliwości mieli pewne problemy" - powiedział.
"Mamy wielkie pretensje, że sędziowie wpisują się w jakąś polityczną grę. To jest rzecz absolutnie niedopuszczalna w wymiarze sprawiedliwości. Mają decydować dowody, ma decydować kwalifikacja prawna i wreszcie - zasada logicznego rozumowania" - wskazał Johann.
Wyraził też przekonanie, że pokolenie sędziów z czasów PRL nigdy nie zostało rozliczone, a środowisko samo się nie oczyściło. "Nie było postępowań dyscyplinarnych przeciw sędziom, którzy wydawali wyroki w czasie PRL i w to wszystko niestety wpisuje się także Sąd Najwyższy" - powiedział. Johann przyznał też, że - choć, jak zapewnił, nie chce krytykować swoich kolegów - nie podpisałby się pod wszystkimi orzeczeniami TK.
Sędzia ocenił, że sytuacja polskiego wymiaru sprawiedliwości jest "ogólnie marna". Wskazywał na przewlekłość postępowań, co często prowadzi do skarg na Polskę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. "Przewlekłość postępowania jest wadą nie do przyjęcia przy wymierzaniu sprawiedliwości" - zaznaczył.
Według Johanna nie da się zreformować polskiego wymiaru sprawiedliwości bez "solidnej społecznej inicjatywy, ale także inicjatywy pochodzącej ze środowiska sądowego".
Inna uczestniczka dyskusji Zofia Romaszewska, obrończyni praw człowieka i działaczka opozycji demokratycznej w PRL, opowiedziała się za zwiększeniem nadzoru nad pracą sędziów. Według niej, receptą na to mogłyby być wizytacje sądowe. "Powinni istnieć wizytatorzy i powinno się oglądać, jak wygląda orzecznictwo sędziów i patrzeć, co się dzieje - kiedy i ile spraw było ewidentnie zawalonych, ile wyroków w apelacji było +odwalonych+ i z jakiego powodu, bo to różnie bywa" - wskazała.
Romaszewska - zaznaczając, że nie jest prawnikiem - powiedziała też, że marzy o udziale w niektórych procesach ławy przysięgłych. W ten sposób praca sędziów miałaby naturalny nadzór - przekonywała. Chciałaby też, by rozprawy odbywały się dzień po dniu, co pozwoliłoby na sprawniejsze przeprowadzenie procesów.
Córka zmarłego w katastrofie smoleńskiej prok. Zbigniewa Wassermanna, adwokat Małgorzata Wassermann odniosła się m.in. do pracy prokuratury po zmianie prawa wyłączającego tę instytucję spod nadzoru politycznego. Oceniła ją "zdecydowanie negatywnie", wskazując, że to również ocena wielu prokuratorów. Wskazała, że np. kadencyjność, a co za tym idzie niewzruszalność prokuratorów jako szefów jednostek, doprowadziła do ich "kompletnej bierności".
Jak oceniła, z jednej strony sprawy trudne spotykają się z odmową wszczęcia, ewentualnie umorzeniem, a na sprawach prostych "robi się statystykę". "Dzisiaj w prokuraturze króluje statystyka" - uznała Wassermann, wskazując też na kwestię braku nadzoru zewnętrznego i ograniczoną formę nadzoru wewnętrznego.
W dyskusji wzięli też udział b. wicemarszałek senatu Zbigniew Romaszewski oraz europoseł, b. szef NIK Janusz Wojciechowski, którzy m.in. nawiązali do nierozliczonych zbrodni sądowych z okresu PRL.
(AS)