Kryzys pokazał fasadowość białoruskiej gospodarki

Obecne problemy gospodarcze Białorusi nie są nieoczekiwane, wynikają z przyjętego przez nią modelu nakazowego gospodarki, który okazał się fasadowy, gdy zabrakło pożyczek z zewnątrz - powiedział PAP białoruski ekonomista Leanid Złotnikau.

W ten sposób ekspert, który pisał program gospodarczy dla opozycyjnego kandydata na prezydenta Andreja Sannikaua, komentuje to, co dzieje się w ostatnich miesiącach na Białorusi. To deficyt dewiz i w rezultacie osłabienie rubla wobec obcych walut, wzrost cen i gwałtowny wzrost popytu na towary, które ludzie wykupują w obawie przed dalszymi podwyżkami.

Złotnikau wskazuje, że już od 6-7 lat "konsumpcja na Białorusi zaczęła przewyższać możliwości gospodarki - coraz bardziej i bardziej". Gospodarka funkcjonowała najpierw "dzięki temu, że przejadała pozostałości z czasów radzieckich" i "była wspierana przez subsydia z Rosji w formie tanich nośników energii". Potem, kiedy Rosja zaczęła podnosić na nie ceny, "gospodarka była wspierana pożyczkami z zewnątrz, przede wszystkim kredytami z krajów zachodnich, organizacji międzynarodowych i Rosji".

"Nasze długi szybko rosły" - wskazuje ekonomista. Przytacza dane: "Jeśli na początku 2005 roku nasz ogólny dług, wszystkich przedsiębiorstw i państwa, wobec swoich kredytodawców wynosił 5 mld dolarów, to według stanu z 1 stycznia 2011 roku było to już 28 mld dolarów".

Gospodarka Białorusi jest gospodarką małego kraju - tłumaczy Złotnikau. "Po to, by wytwarzać coś w naszych zakładach, potrzebujemy kupować części, surowce, energię. Importochłonność białoruskiej produkcji to mniej więcej 50 procent - to znaczy, że jeśli wziąć koszty produkcji w naszych przedsiębiorstwach, to prawie połowa z nich to koszty części, surowców i materiałów z importu. Po to potrzebne są dewizy. Tak więc, jeśli przypływ obcych walut się zmniejszy, to ma to wpływ na kryzys w gospodarce".

"Po to, by można było na poprzednim poziomie utrzymać naszą gospodarkę, potrzebujemy 1 miliarda miesięcznie - dolarów, rubli rosyjskich czy euro - pożyczek z zewnątrz. Albo też, musimy na sumę 1 miliarda sprzedać jakąś część własności państwowej - to znaczy, przeprowadzać prywatyzację" - mówi Złotnikau. Ocenia, że "władze niezbyt chcą to robić. I dlatego mamy od półtora miesiąca taką niezrozumiałą, anarchiczną sytuację".

Ekonomista przypomina, że pilotażowa prywatyzacja pięciu dużych białoruskich przedsiębiorstw była jednym z warunków przyznania Mińskowi kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). Jego ostatnią transzę Białoruś otrzymała w pierwszej połowie zeszłego roku. "Jednak to się nie odbyło" - mówi ekspert. "Władze składały obietnice przy okazji tego kredytu, że przeprowadzą liberalizację, ale była ona powierzchowna, tylko w sprawozdaniach" - dodaje.

Z tego powodu "dzisiaj MFW nie zabiega o to, by wesprzeć Białoruś". Fundusz, a także inni potencjalni kredytodawcy widzą też, że udzielane Mińskowi pożyczki "nie są wykorzystywane w celu zwiększenia efektywności gospodarki, ale są przejadane. Zaczęli się więc oni ostrożniej odnosić (do Białorusi). Kiedy zaczęło być widoczne, że sytuacja gospodarcza zacznie się pogarszać, mimo wszystkich dobrych wskaźników - jak tempo wzrostu PKB - to zmienił się stosunek do białoruskiej gospodarki" - wskazuje ekonomista. Przypomina, że obniżył się rating dawany Białorusi przez międzynarodowe instytucje gospodarcze.

Tak więc - tłumaczy Złotnikau - "w drugiej połowie 2010 roku i pierwszych miesiącach obecnego roku wielkość pożyczek zaczęła się zmniejszać w porównaniu z tym samym okresem w poprzednich latach. I, co naturalne, ukształtował się deficyt waluty". Potem "faktycznie odbyła się dewaluacja rubla i to wywołało wzrost cen".

Zdaniem ekonomisty, obecne problemy mają głębokie korzenie. Prezydent Alaksandr Łukaszenka "stworzył model gospodarki, który w jakimś stopniu jest podobny do modelu z czasów radzieckich. To nawet nie gospodarka przejściowa, ale w większości nakazowa". Jednak gospodarka nakazowa "nie jest efektywna - właśnie dlatego rozpadł się ZSRR. Ten model, który został zbudowany, jest nieudany - i ten model wszedł w fazę rozpadu" - mówi ekonomista.

Zauważa, że Białoruś straciła wysokotechnologiczne zakłady, które mogłyby przynosić zysk, i "teraz więcej dochodów czerpie z surowców i tego, co robi z surowców". Wskazuje, że wiele środków inwestowano "na część fasadową" - czyli na "drogi, fasady, prestiżowe obiekty". Przyznaje, że przyjeżdżający na Białoruś oceniali to jako oznakę dobrego życia kraju. Jednak "to tylko część fasadowa", a w istocie "nie było sukcesu" gospodarczego - uważa ekonomista.

W jego ocenie, by wyjść z kryzysu Białoruś musi teraz "odnawiać stosunki z Zachodem i Wschodem, wypuścić więźniów politycznych, dać amnestię tym, których wsadzono do więzień za przestępstwa gospodarcze". "Trzeba liberalizować gospodarkę, stworzyć warunki, by przyszły inwestycje z Zachodu i Wschodu, by przyszli przedsiębiorcy" - mówi ekspert. I dodaje: "Białoruś nie może już o własnych siłach wyjść z tego impasu".

Z Mińska Anna Wróbel

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Brytyjczycy kupili polski browar, ale piwa nie chcą. Oto co produkują
Brytyjczycy kupili polski browar, ale piwa nie chcą. Oto co produkują
Wzbudzili kontrowersje. Teraz zamykają lokale. "Zbyt odważny"
Wzbudzili kontrowersje. Teraz zamykają lokale. "Zbyt odważny"
Zostawili go z problemem na 36 tys. zł. Poszkodowanych może być więcej
Zostawili go z problemem na 36 tys. zł. Poszkodowanych może być więcej
Nowy system na parkingach Biedronki. Sieć wyjaśnia, na czym polega
Nowy system na parkingach Biedronki. Sieć wyjaśnia, na czym polega
Zbliża się masowa wycinka. Coraz bliżej kontrowersyjnej inwestycji
Zbliża się masowa wycinka. Coraz bliżej kontrowersyjnej inwestycji
Sensacja wśród turystów. W Tatrach mają nosić swoje odchody w workach
Sensacja wśród turystów. W Tatrach mają nosić swoje odchody w workach
Czeczeni mieli zastraszać kupców. Prokuratura chciała umorzenia sprawy
Czeczeni mieli zastraszać kupców. Prokuratura chciała umorzenia sprawy
Polacy kochają jej smak. Ulubiona ryba może zniknąć ze sklepów
Polacy kochają jej smak. Ulubiona ryba może zniknąć ze sklepów
Sprawdzili kilkanaście piekarników. Oto wyniki kontroli
Sprawdzili kilkanaście piekarników. Oto wyniki kontroli
Praca dla Polaków w Niemczech. Oto ile płacą za robotę przy bydle
Praca dla Polaków w Niemczech. Oto ile płacą za robotę przy bydle
Klienci rzucili się po nową kolekcję. Tłumy w Ikei. Sieć zabiera głos
Klienci rzucili się po nową kolekcję. Tłumy w Ikei. Sieć zabiera głos
Praca w Krakowie. Płacą nawet 20 tys.zł kierowcy
Praca w Krakowie. Płacą nawet 20 tys.zł kierowcy