Kryzys w Chinach. Dewaluacja juana groźna dla rynków finansowych
Tak fatalnego początku roku na giełdzie w USA nie było od 86 lat.
Nieudolne działania chińskich władz doprowadziły do paniki na rynkach finansowych. Tak fatalnego początku roku na giełdzie w USA nie było od 86 lat. *Eksperci oceniają, że sytuacja już wymknęła się spod kontroli, a *Bank Ludowy Chin niestety nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Spekuluje się, że może wkrótce dojść do sięgającej nawet 15 proc. dewaluacji chińskiej waluty.
Z krachem mamy też do czynienia na teoretycznie najmocniejszym rynku akcji na świecie, czyli w USA. Najważniejsze indeksy z Wall Street straciły już w tym roku około 5 proc., co jest najgorszym wynikiem od 1928 roku. Wiele amerykańskich spółek ma bezpośrednie powiązania z Chinami. Problemy drugiej największej gospodarki na świecie uderzają m.in. w akcje firmy Apple, która dużą część biznesu prowadzi w tym kraju.
Chińskie władze starają się przeciwdziałać kryzysowi i robią wszystko, żeby pobudzić wzrost gospodarczy, który jest najniższy od 6 lat. Do tego starają się budować zaufanie wśród inwestorów. Niestety działania te okazują się bardzo nieudolne. Właśnie ta niemoc dodatkowo wzmacnia panikę na rynku. ##Dalsza dewaluacja przyniesie odwrotny skutek do zamierzonego Wśród głównych działań władz są interwencje tamtejszego banku centralnego (odpowiednika naszego NBP), który administracyjnie obniża kurs juana. W czwartek Chiny już ósmy dzień z rzędu i najmocniej od sierpnia obniżyły kurs swojej waluty. Ma to m.in. zwiększyć konkurencyjność towarów sprzedawanych przez Chiny za granicę, a dodatkowo zniechęcać do importu. W takiej sytuacji bilans w handlu zagranicznym rośnie, wpływając pozytywnie na PKB.
Wśród zagranicznych analityków walutowych pojawiły się głosy o możliwości przeprowadzenia dalszej dewaluacji juana, ale na jeszcze większą skalę. Spekuluje się nawet o osłabieniu chińskiej waluty o 10-15 proc. A warto podkreślić, że już jest ona względem dolara najsłabsza od 5 lat.
źródło: dane stooq.pl
Zdaniem Bartosza Sawickiego z TMS Brokers, tak duża dewaluacja nie byłaby najlepszym ruchem ze strony banku centralnego. - Tracący na wartości juan podsyca strach o przyszłość Chin. Taka decyzja zwiększy tylko obawy inwestorów o to, że sytuacja chińskiej gospodarki jest w gorszym stanie niż się to wszystkim wydaje - tłumaczy analityk walutowy. - Bez wątpienia wywołałoby to duży szok na rynkach. Dla giełd oznaczałoby to kolejne mocne spadki, z kolei na foreksie obserwowalibyśmy dalszy przepływ kapitału w stronę najmocniejszych walut. Ucierpiał by na tym m.in. złoty.
Ekspert TMS Brokers w rozmowie z money.pl radzi, że jeśli już chiński bank centralny zdecyduje się na jednorazowe mocne osłabienie juana, to powinien jednocześnie zapewnić, że nie będzie podejmował dalszych interwencji. - Najgorsza dla rynków finansowych jest niepewność. Im dłużej będzie trwała, tym gorzej - podkreśla Bartosz Sawicki. Dodaje również, że kolejne majstrowanie przy juanie, oznaczałoby już kompletny finansowy armageddon.
Eksperci rynkowi jednomyślnie uważają, że władze Chin nie panują nad sytuacją. Nie radzą sobie z liberalizacją rynków finansowych. Najlepszym przykładem nieudolności jest wprowadzenie 7-proc. dziennego limitu spadków na giełdzie, który zniesiono po zaledwie 4 dniach. W tym czasie dwukrotnie handel akcjami musiał być przerywany. Sytuacja wymknęła się spod jakiejkolwiek kontroli i nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, gdzie jest dno. ## Notowania giełdy w Szanghaju na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy Lepiej żeby chińskie władze nic nie robiły Analitycy podkreślają, że teraz znacznie rozsądniejsze byłoby załagodzenie panice i powstrzymanie się banku centralnego Chin od majstrowania przy juanie. Tak stało się w piątek. Bank ustalił kurs na poziomie o 0,02 proc. mocniejszym niż wczoraj. Pojawiły się również doniesienia, że chiński regulator nałożył pewne ograniczenia w zakupach dolarów, w celu zminimalizowania odpływu kapitału.
- Z jednej strony powinno to ustabilizować notowania juana, ale z drugiej wskazuje na wciąż utrzymującą się presję na jego osłabienie, a co za tym idzie, w szerszym kontekście całkowicie nie eliminuje rynkowej niepewności - podkreśla Szymon Zajkowski, analityk Domu Maklerskiego mBanku. Tymczasowo, przynajmniej giełdowi gracze, mogą odetchnąć z ulgą. W piątek indeksy odrabiają straty.
Dlaczego problemy Chin tak mocno wpływają na zachowanie inwestorów na całym świecie? Wolniejszy wzrost gospodarczy oznacza radykalny spadek popytu w kraju, który jest drugim co do wielkości konsumentem ropy na świecie i jednym z największych importerów surowców ogółem. W czwartek zaniepokojenie sytuacją wyraził amerykański miliarder George Soros, który wieści, że świat czeka powtórka z zapaści, jaka nastąpiła w 2008 roku.
Kluczową datą jest teraz 19 stycznia. Wtedy poznamy najnowsze dane o chińskim PKB. - Zakładamy, że dane te wprawdzie pokażą spowolnienie gospodarcze, ale rozwieją obawy przed twardym lądowaniem - prognozuje Marcin Kiepas, analityk Admiral Markets.
Wzrost gospodarczy w Chinach na przestrzeni ostatnich 5 lat (w proc.) src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1420713562&de=1452207600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=ShComp&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&tid=0&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>