Kto w Polsce zarabia najmniej?
Marek zarabia 200 zł jako stróż, Ania za 360 zł jest nauczycielką. Najniższa pensja - czyli jaka? Za ile najmniej pracują Polacy.
11.06.2008 | aktual.: 22.04.2010 11:11
Za taką pensję nie opłaca mi się pracować – tak często mówią bezrobotni, którzy wolą siedzieć w domu niż iść do pracy. Nie brakuje jednak osób, które decydują się na pracę za najniższe pensje. Najniższe, czyli jakie? Za ile najmniej pracują Polacy?
Katarzyna mówi, że zarabia najmniej w Polsce. Codziennie, również w weekendy, odbiera opłatę za skorzystanie z publicznej toalety w Sopocie. Pracuje 8 godzin dziennie. Jej miesięczna pensja to 450 zł.
- Przez kilka lat byłam bezrobotna. Bezskutecznie chodziłam do pośredniaka. Aż w końcu dostałam tę propozycję. Bardzo się ucieszyłam. Podoba mi się, nie narzekam. Czasem jest dużo roboty, bo trzeba wyczyścić toalety i podłogi. Gdy mamy dużo klientów, to ledwo się wyrabiam. A czasem jest spokojnie i gazetkę można poczytać, i z klientem pogadać – mówi Katarzyna, ma 47 lat, jest bez wykształcenia, wcześniej pracowała jako sprzątaczka w hotelu.
Piotr zarabia 300 zł miesięcznie. Każdego dnia od 6.30 do 12 rozdaje ulotki i gazety reklamowe. Jest niepełnosprawny umysłowo. Kocha swoją pracę.
- Bardzo ją lubię, mam kontakt z ludźmi i czuję się potrzebny. Najgorsze było dla mnie siedzenie w domu. Cieszę się, że zarabiam – mówi Piotr, ma 21 lat, mieszka z rodzicami.
Anna zarabia 360 zł miesięcznie. Jest nauczycielką nauczania początkowego. Została zatrudniona w ubiegłym roku w listopadzie na zastępstwo. Dopiero w przyszłym roku będzie robić awans nauczycielski i będzie mogła liczyć na podwyżkę.
- Nie będę komentować tego ile zarabiam. Bo nie wiem, czy płakać, czy się śmiać. Zostałam zatrudniona na takich zasadach, bo gdy rozpoczęłam pracę na zastępstwo, jeszcze kończyłam studia. Gdy rozpoczynałam pracę nie byłam więc jeszcze nauczycielem stażystą. Jako że plan zatrudnienia sporządzany jest na cały rok szkolny, to moje zarobki mogą się zmienić dopiero w przyszłym roku. Bardzo lubię swoją pracę, nigdzie nie dorabiam, bo chcę dobrze wykonywać jedną pracę. Gdy wracam ze szkoły, przygotowuję się na następny dzień do północy. Nie mam czasu na to, żeby dorabiać. Wiem, że jestem dobrym nauczycielem. Bez rodziców i wsparcia dziadka nie utrzymałabym się – mówi Anna, nauczycielka, ma 26 lat.
Irena zarabia miesięcznie tysiąc zł. Jest opiekunką czteroletniej dziewczynki. Pracuje od 8 do 15, oprócz weekendów.
- Pracowałam w sklepie na kasie. Płacili mi niecałe 500 zł, dlatego zrezygnowałam, gdy znalazłam tę pracę. Jestem bardzo zadowolona, praca jest spokojniejsza i krótsza. Jestem zatrudniona na etat. Cieszę się, chociaż zdaję sobie sprawę, że mój zarobek jest bardzo mizerny. Gdyby nie pensja męża, który jest kierowcą ciężarówki na pewno byśmy się nie utrzymali – mówi Irena, ma 38 lat, mieszka w Gdańsku.
Marek zarabia 200 zł miesięcznie jako stróż parkingu w Kielcach. Ma też rentę.
- Pracuję dziennie 4 godziny. Niedziele i soboty mam wolne. Praca jest lekka, właściwie tylko siedzę i pobieram opłaty. Parking jest niewielki i znajduje się niedaleko mojego domu. Bardzo mi to pasuje, chociaż pewnie nikt w Polsce nie zarabia tak mało. Chciałbym znaleźć lepiej płatną pracę, ale jestem niepełnosprawny, chodzę przy kulach – mówi Marek, ma 35 lat, ukończył zawodówkę, przez 5 lat pracował jako operator dźwigu, po wypadku długo się rehabilitował.
Iza jest ekspedientką w wiejskim sklepie spożywczym na Podlasiu. Zarabia 400 zł miesięcznie, pracuje na czarno. Do jej zadania należy: wyładowanie towaru z samochodu dostawczego, ustawienie go na półkach, obsługa klientów, sprzątanie. Od poniedziałku do piątku pracuje od 5.30 do 16, w soboty i niedziele od 8 do 13.
- Właściwie robię wszystko i czuję się wykorzystywana. Ale co mam zrobić. Na wsi można pracować albo w sklepie albo na roli. Ja gospodarstwa nie mam. Sama wychowuję kilkumiesięczne dziecko, które zostawiam matce, gdy idę do pracy. Dostaję też pieniądze z opieki społecznej, w tym miesiącu dali mi 180 zł. Nie narzekam, dobrze że znalazłam tę robotę. W mieście albo za granicą pewnie bym więcej zarobiła, ale przecież dziecka nie zostawię matce. Tyle się mówi o urlopach macierzyńskich i pomocy w wychowaniu dziecka. Ale ta pomoc chyba jest tylko dla bogatych kobiet, o tych na wsi to się zapomina – mówi Iza, ma 20 lat, nie skończyła zawodówki.
Krzysztof Winnicki