Kto zapłaci za euro?
Deklarację premiera Donalda Tuska, że Polska mogłaby wejść do strefy euro w 2011 r., oceniono w większości jako nierealną. Niektórzy uważają też, że będzie to operacja nieopłacalna. Przynajmniej dla banków.
23.09.2008 | aktual.: 23.09.2008 14:46
Opozycja oceniła możliwość wprowadzenia euro w Polsce w 2011 r. jako bardzo ryzykowną, bo przyniosłoby obniżenie stopy życiowej Polaków, bądź niewykonalną, gdyż czas trwania poprzedzających tę operację procedur – nawet gdyby przeprowadzone zostały niezwykle sprawnie – oraz trudności techniczne praktycznie uniemożliwiają wprowadzenie nowej waluty przed początkiem 2012 r.
Były premier Jarosław Kaczyński szybkie wejście do strefy uznał za zabieg niebezpieczny, ze względu na okres przejściowy narażający Polskę na "wstrząsy peryferyjne" – stosunkowo niewielki kryzys w centrum UE byłby dla Polski niezwykle gwałtownym wstrząsem ekonomicznym. Zdaniem prezesa PiS, najpierw powinniśmy się zbliżyć pod względem poziomu życia do UE, a potem dopiero przyjąć euro – nawet jeśli miałoby to nastąpić za 15 czy 20 lat. Z kolei Dariusz Rosati, były lewicowy minister finansów i członek RPP, choć pozytywnie ocenił rządowy zamiar szybkiego przyjęcia euro, określił go jako nierealny ze względu na konieczność wcześniejszej zmiany konstytucji oraz uzyskania pozytywnych opinii organów unijnych. Część ekspertów twierdzi, że aby dotrzymać deklarowanego przez premiera Tuska terminu, już teraz powinniśmy się znajdować w „przedsionku strefy euro”, czyli systemie ERM2. Tymczasem nie wejdziemy do niego prędzej niż za kilka miesięcy. A nawet gdybyśmy spełnili wszystkie kryteria w trakcie 2011 r., trudno się
spodziewać, że zmiana waluty nastąpi w środku roku podatkowego – realnym terminem jest więc najwcześniej początek roku 2012.
Zaskoczony zapowiedzią premiera, początkowo chłodno ocenił ją też prezes NBP Sławomir Skrzypek, który wskazując na konieczność współpracy w tej sprawie rządu z NBP i RPP, określił dyplomatycznie cel premiera jako „bardzo ambitny”. Jednak po spotkaniu premiera z RPP, Skrzypek zadeklarował współpracę z rządem w dążeniu do realizacji tego celu.
Według sondażu PBS DGA, ok. 35 proc. ankietowanych popiera pomysł premiera, a 31 proc. w ogóle nie chciałoby wprowadzenia euro. Jedna czwarta Polaków preferuje późniejsze niż 2011 r. terminy.
Będziemy gotowi
Tyle politycy i obywatele. Nowe pieniądze jednak będą musiały przejść w ich ręce za pośrednictwem banków. Czy są one przygotowane do szybszego wejścia do strefy euro? Jakie trudności je czekają? I jakie będą tego koszty?
Jako jeden z podstawowych problemów i kosztów jawi się konieczność zmiany systemów IT – każdy bank będzie musiał je przecież wymienić.
W_ chwili wejścia Polski do Unii Europejskiej instytucje finansowe działające na rodzimym rynku zaczęły liczyć się z myślą, że w perspektywie kilku lat euro stanie się obowiązującą walutą także u nas _– powiedział „Gazecie Bankowej” Jarosław Ogiński, analityk MultiBanku. _ Myślę, że instytucje finansowe nie zmodyfikowały jeszcze swoich systemów tak, aby euro można było wprowadzić z dnia na dzień, ale pozostająca perspektywa czasowa nie powinna stanowić dla nich problemu. Największe wyzwania jakie stoją przed bankami w kontekście wymiany waluty, to dostosowanie systemów informatycznych i obiegu gotówkowego oraz przeszkolenie personelu. _
Drugi element nie powinien stanowić problemu, ponieważ już dziś większość banków udostępnia produkty w tej walucie i pracownicy mają niezbędne doświadczenie. Większym wyzwaniem mogą być systemy informatyczne, w szczególności w małych bankach, które nie posiadają własnego zespołu informatyków i korzystają z usług zewnętrznych firm. Te instytucje muszą ze znacznym wyprzedzeniem planować działania związane ze zmianą waluty i organizować niezbędne zasoby. Wszystkie modyfikacje systemów przed wprowadzeniem wymagają solidnego przetestowania, co również wymaga odpowiedniego czasu.
_ W przypadku MultiBanku, za którym stoi solidne zaplecze w postaci doświadczenia i informatyków BRE Banku, ta operacja nie wydaje się trudna i zakładam, że proces niezbędny do pełnego przygotowania się do euro nie powinien pochłonąć więcej niż 12 miesięcy _ – zapewnił Jarosław Ogiński. _ Zakładam, że nałożony zostanie określony okres ochronny i banki będą przez pewien czas przyjmować wpłaty w złotych i euro, natomiast wypłaty będą realizowane w euro. To zabieg, który pozwoli na wymianę wycofywanej gotówki obecnej na rynku. Oszczędności klientów i kredyty zostaną przewalutowane zgodnie z kursem z dnia wejścia euro. Niezbędne będzie także ustalenie sposobu rozliczania transakcji kartowych i operacji zagranicznych realizowanych na przełomie roku, które są księgowane z kilkudniowym opóźnieniem. Sądzę, że banki przyjmą klarowną strategię i poinformują klientów o sposobie wszelkich rozliczeń z odpowiednim wyprzedzeniem. _
_ Zakładając (a to założenie bardzo optymistyczne), że Polska wejdzie do systemu ERM2 w przyszłym roku, banki będą miały przynajmniej dwa lata na dostosowanie się do wprowadzenia nowej waluty _– ocenił Grzegorz Adamski, menedżer ds. PR Obszaru Zarządzania Marką i Relacji Inwestorskich Banku Zachodniego WBK. _ W naszej ocenie to dość czasu, aby wprowadzić odpowiednie regulacje prawne w banku (dzisiaj nie sposób tego zrobić, bo zależą one od przepisów ustanowionych przez organy państwa), zmiany w systemach informatycznych i przeszkolić pracowników oddziałów, którzy będą jako pierwsi stykać się w praktyce z euro. Potwierdza to chociażby przykład Słowacji, która już za chwilę będzie się cieszyć wspólną europejską walutą i nic – na razie – nie wskazuje, aby tamtejsze banki miały jakiekolwiek problemy. Zresztą nasze systemy już teraz każdego dnia przeliczają miliony złotych na euro i odwrotnie, zatem z tego punktu widzenia przeprowadzenie takiej operacji w oparciu o sztywny kurs wymiany nie będzie żadnym
problemem. Polski system bankowy przeszedł pomyślnie znacznie bardziej złożoną operację, gdy denominowano złotówkę w 1995 r. i to przy niewspółmiernie słabiej rozwiniętym systemie informatycznym. _ Dla jednych koszt...
A jednak mogą się pojawić pewne trudności. Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ, postrzega jako spore wyzwanie logistyczne konieczność wprowadzenia do obiegu dużej ilości nowego pieniądza.
Pojawia się przy tym wiele kontrowersyjnych szczegółów – wskazał Dariusz Winek. – Na przykład: kto za to zapłaci? Czy zrobią to same banki, czy też część kosztów pokryją instytucje rządowe? Bo z punktu widzenia sektora bankowego jest wątpliwe, czy wprowadzenie nowej waluty leży w jego interesie. To może leżeć w interesie przedsiębiorców, czy w interesie obywateli, ale nie banków. Tracimy bowiem przychody z tytułu wymiany walut i wszelkich transakcji z tym związanych, np. zabezpieczeń w walucie. Te straty można po części oszacować, przynajmniej na tyle, żeby dostrzec skalę zjawiska – wystarczy sprawdzić w wynikach sektora bankowego, jaka część przychodów pochodzi z wymiany walut – jeśli nie będzie złotego, to oczywiście większa część tych przychodów zostanie utracona. Kolejna ważna sprawa – podczas całej operacji bank musi pobrać jakąś ilość waluty i przez pewien czas ją trzymać. Na kilka tygodni przed datą wprowadzenia euro trzeba mieć sporo nowej gotówki – pytanie, czy dostaniemy to za darmo, czy będziemy
musieli za to zapłacić. Jeśli mamy najpierw kupić euro, to będzie to jakby zwiększenie rezerw obowiązkowych w gotówce. Banki muszą przejściowo zwiększyć swoją płynność, trzymając kwotę w dwóch walutach. Potrzebne byłoby więc porozumienie z bankiem centralnym, który mógłby współdziałać w łagodzeniu tych kosztów.
Każdy bank może mieć inaczej zaplanowany kalendarz i rodzaj działań przygotowujących go do przejścia na euro, jednak banki najprawdopodobniej nie wykonywały do tej pory żadnych konkretnych działań z tym związanych, bo musiałoby to oznaczać przede wszystkim próbę oszacowania kosztów, budżetowania, wpisania w plan projektów. Dodatkowe koszty i problemy może spowodować nieuniknione, jak się wydaje, ryzyko błędów podczas dokonywania operacji na tak dużą skalę. _ Chaos może wynikać choćby z tego, że zawsze pojawiają się jakieś błędy w systemie IT, np. coś może nie zostać przeliczone w sposób właściwy ze złotych na euro _– podał przykład Dariusz Winek. Jego zdaniem trudno też uniknąć błędów, opierając się na doświadczeniu krajów, które wcześniej przyjęły europejską walutę.
_ Inaczej jest np. w przypadku banków Słowenii czy Słowacji, bo skala operacji w Polsce jest znacznie większa, baza monetarna w euro będzie znacznie większa niż w krajach, które ostatnio przystąpiły do strefy euro. Tutaj będzie znacznie większa podaż pieniądza gotówkowego, która musi zostać wprowadzona do obiegu, czyli będzie to znacznie bardziej skomplikowana operacja. Problemem w Polsce jest też to, że Polacy w ostatnich latach trzymali pieniądze raczej w złotych, a nie w walutach obcych (podczas gdy w Słowenii duża część trzymała je już w euro). I druga rzecz: niski wskaźnik „ubankowienia” – wiele osób nie trzyma pieniędzy w sektorze bankowym, ale w tzw. skarpetach. To wszystko oczywiście będzie wymagało większej aktywności kasowej w okienkach w bankach, zapewne w większej skali niż w krajach, które ostatnio przyłączały się do strefy euro. Przejściowo zapewne będzie trzeba zwiększyć liczbę stanowisk obsługujących tę wymianę walut. Nie wolno też zapomnieć o innej istotnej konsekwencji zmiany waluty.
Docelowo zmieni się bowiem sposób funkcjonowania banków. W Polsce dominują banki przejęte przez instytucje zagraniczne i np. większość operacji skarbowych będzie po przyjęciu euro przenoszona za granicę. Część operacji dotąd wykonywanych lokalnie będzie odtąd wykonywana na poziomie międzynarodowym. Może to dotyczyć częściowo zarządzania płynnością banku – można nią będzie zarządzać na poziomie centralnym. Spowoduje to też większe włączenie się w globalne problemy rynków finansowych. Bariera „na złotym” ograniczała ten wpływ do tej pory, kiedy pojawiały się impulsy braku płynności w euro czy dolarze, trzeba było przejść na złotego. _
_ Ta bariera znika, teraz zostaniemy „wpięci” w zawirowania globalne na rynkach finansowych _– zauważył Dariusz Winek. – Każde kłopoty banku operującego na rynkach międzynarodowych będą automatycznie dotyczyły także banku operującego w Polsce, przełożenie będzie szybsze.
...dla innych zysk
Konfederacja Pracodawców Polskich jest zdania, że Polska powinna się stać członkiem unii monetarnej w najszybszym możliwym terminie. Dlatego pozytywnie przyjęła deklaracje premiera Tuska.
_ Wiedza o terminie wejścia do strefy euro jest niezbędna do odpowiedniego przygotowania się przez przedsiębiorstwa do funkcjonowania w nowych warunkach _– oświadczyła KPP. _ Biorąc pod uwagę rachunek kosztów i zysków integracji, przedsiębiorcy opowiadają się za jak najszybszym przyjęciem wspólnej waluty. Ułatwi to prowadzenie działalności gospodarczej, da impuls do rozwoju przedsiębiorczości. Polski biznes, przy odpowiedniej polityce gospodarczej będzie potrafił skorzystać z szansy i skutecznie konkurować na europejskim rynku. Integracja ze strefą euro zlikwiduje ryzyko kursowe w stosunku do euro. Obecnie stwarza ono dla przedsiębiorstw zagrożenie trudnych do przewidzenia wahań wysokości przychodów i należności. Dotyczy to w szczególności firm prowadzących działalność międzynarodową oraz takich, które pożyczają pieniądze za granicą, czy też dokonują innych transakcji kapitałowych. Zredukowanie niepewności co do przyszłego poziomu przychodów i kosztów umożliwi przedsiębiorcom ustalanie długookresowych
strategii działania, zwiększy trafność podejmowanych decyzji inwestycyjnych oraz przyczyni się do bardziej efektywnej alokacji kapitału. _– Przystąpienie Polski do unii walutowej wiąże się także z obniżeniem krajowych stóp procentowych – stwierdził Piotr Rogowiecki, ekspert KPP.
_ Stopy procentowe w całej strefie euro są takie same - niższe niż w Polsce _. Obniżenie stóp procentowych spowoduje spadek oprocentowania kredytów. Kredyty oferowane przez banki krajowe powinny być tańsze również ze względu na większą konkurencję ze strony banków Unii Walutowej. Tym samym zwiększy się dostępność przedsiębiorstw do kapitału, niezbędnego do inwestycji, rozwijania działalności.
Tomasz Borkowski
Gazeta Bankowa