Kulisy wielkiego przekrętu

W przetargach wartych kilkadziesiąt milionów złotych każdy miał swoją rolę do odegrania. I dostawał za to swoją dolę: od pośledniego urzędnika po wiceministra. Kto wyłamywał się z tego przestępczego układu był przesuwany na gorsze stanowisko albo tracił pracę. A jak wyglądało ustawianie największych przetargów informatycznych wartych kilkaset milionów złotych?

Kulisy wielkiego przekrętu
Źródło zdjęć: © WP.PL | Marcin Gadomski

25.11.2013 06:20

Andrzej M. jeszcze pracując w Komendzie Głównej Policji jeździł za ocean na szkolenia z informatyzacji organizowane głównie przez IBM – komputerowego giganta. Wówczas poznał najważniejszych ludzi i z nimi opracował potem mechanizm ustawienia kluczowych dla Polski przetargów tak, by ich beneficjentami były IBM i powiązana z nim firma Hewlett Packard.

1. Wzajemne zaufanie wśród wspólników

Po doświadczeniach działań CBA w latach 2006–2007 urzędnicy, którzy chcieli brać w łapę zrozumieli, że najważniejsze w układzie dający–biorący jest pełne, długo budowane zaufanie. Andrzej M. tych, dla których ustawiał przetargi, poznawał w barze ekskluzywnych hoteli w Stanach Zjednoczonych w trakcie szkoleń z informatyzacji.

2. Zabezpieczenie w postaci znajomości

Andrzej M. chwalił się, że w służbach odpowiedzialnych za tropienie korupcji ma dobrych kolegów, z którymi utrzymuje dobre kontakty. Nic dziwnego – większość z nich rozpoczynała razem z nim kariery w policji. Nie wiadomo na ile M. się chwalił, a na ile faktycznie mógł liczyć na ich pomoc.

3. Wpływ na ustalenie warunków przetargu

To mówią wszyscy, którzy w aferze informatycznej siedzą od dawna: poza Andrzej M. i może wiceministrem Witoldem D. nikt w MSWiA nie znał się na szczegółach rozwiązań informatycznych, które są wpisywane w warunki przetargu. To dawało tym panom olbrzymią władzę, z której skwapliwie korzystali.

4. Użycie szantażu korupcyjnego

Wiceprezes Netline Janusz J. opowiadał w prokuraturze, że dawał łapówki Andrzejowi M. bo padł ofiarą szantażu z jego strony. Miał on polegać na tym, że najpierw wygrał przetarg, potem kupił sprzęt IBM a wówczas M. zagroził, że przetarg unieważni.

policjakomputerprzetarg
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)