Kupujemy mniej, bo więcej zarabiamy. Wyższe ceny też zrobiły swoje
Jesteśmy coraz zamożniejsi, dlatego kupujemy coraz mniej jedzenia. To biedni dużo jedzą.
Rosną dochody polskich gospodarstw domowych. W 2017 r. realnie zwiększył się o 6,3 proc. Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", dzięki temu spada konsumpcja podstawowych artykułów żywnościowych. W 2017 r. jedliśmy mniej ryb i owoców morza (o 9,4 proc.), ziemniaków (o 9,2 proc.), cukru (o 7,9 proc.), masła (o 7,1 proc.), pieczywa (o 6 proc.), warzyw (o 4,1 proc.) i mięsa (o 8 proc.).
- Ten spadek to efekt wzrostu naszej zamożności. Bo duża konsumpcja charakterystyczna jest dla społeczeństw biednych - ocenia dla dziennika prof. Krystyna Świetlik z IERiGŻ.
Jedna trzecia Polaków kupuje za pomocą smartfona. Aplikacja zakupowa zastępuje sprzedawcę
Dzięki temu, że nasze portfele są grubsze, częściej jemy poza domem, a to oznacza, że mniej też gromadzimy w lodówkach. Poza tym żywność drożeje. W 2017 r. w górę poszły ceny: masła (o 31 proc.), jajek (o 12,9 proc.), owoców (o 8 proc.), cukru (o 5,5 proc.) czy mięsa (o 4,8 proc.)
Po zaskakująco mocnym spadku inflacji w marcu, w kwietniu mieliśmy sytuację odwrotną, która pogłębiła się jeszcze w maju. W skali miesiąca ceny wzrosły o 0,1 proc., a w skali roku w tempie 1,7 proc. - podał GUS. To mniej niż oczekiwali analitycy - średnia ich prognoz wskazywała na 1,9 proc. wzrostu wskaźnika CPI.
Głównym motorem wzrostu cen były paliwa. Olej napędowy zdrożał o 3,3 proc. od marca, a benzyna o 2,8 proc. Rajd cen w górę zresztą na kwietniu się nie zatrzymał, co widzimy po cenach powyżej 5 zł za litr, obowiązujących już na większości stacji.
Spadek kursu złotego odbił się natychmiast na cenach odzieży i obuwia, które dotychczas trzymały inflację w ryzach. Teraz te produkty zdrożały o odpowiednio 2,4 i 4,2 proc. w porównaniu z marcem. Rok do roku nadal jednak są tańsze o 5,2 i 1,9 proc.