Lekarze uciekają w kontrakty
W województwach zachodniopomorskim, kujawskim, warmińsko-mazurskim problem strajków w służbie zdrowia jest nieodczuwalny dla pacjentów – twierdzi Gazeta Prawna. Według dziennika w tych województwach lekarze, chociaż solidaryzują się ze strajkującymi, nie biorą aktywnego udziału w proteście, bo im się to nie opłaca.
21.05.2007 | aktual.: 22.05.2007 09:20
W województwach zachodniopomorskim, warmińsko-mazurskim oraz na terenie Kujaw problem strajków w służbie zdrowia jest nieodczuwalny dla pacjentów – twierdzi Gazeta Prawna. Według dziennika w tych województwach lekarze, chociaż solidaryzują się ze strajkującymi, nie biorą aktywnego udziału w proteście, bo im się to nie opłaca.
Większość z nich pracuje na kontraktach, a nie jak strajkujący - na etatach. To oznacza, że ich zarobki, nierzadko dużo wyższe, uzależnione są od wykonanych konkretnych świadczeń medycznych. Lekarzy pracujących na kontraktach jest w całym kraju około 20 tys. ( etatowych – ok. 40 tys. ). Według Gazety Prawnej będzie ich jeszcze więcej. Dyrektorzy placówek zgadzają się na warunki kontraktu, bo po prostu brakuje im pracowników. W Polsce są już takie szpitale, w których kontraktowcy stanowią połowę kadry medycznej. Rekordowy jest pod tym względem szpital w Szczecinie, w którym aż 80% lekarzy pracuje na podstawie kontraktów.
- W woj. zachodniopomorskim trudno jest znaleźć szpital, w którym lekarze kontraktowi nie stanowiliby większości – powiedział Gazecie Prawnej Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL. Zdaniem przewodniczącego taka forma zatrudnienia jest zdecydowanie bardziej atrakcyjna niż zwykły etat. - Związek propaguje taką formę zatrudnienia jako bardziej korzystną finansowo dla lekarza i dlatego, jeżeli postulaty płacowe związku nie zostaną spełnione, to będziemy ich zachęcać do masowego wypowiadania dotychczasowych warunków umów i przechodzenia na kontrakty - dodaje Zdzisław Szramik. Jeżeli faktycznie negocjacje płacowe lekarzy z rządem zakończą się fiaskiem, może się okazać, że już we wrześniu dyrekcje szpitali będą indywidualnie z każdym lekarzem ustalać warunki świadczenia przez niego usług medycznych.
- W takiej sytuacji medycy przechodząc na kontrakty zażądają zdecydowanie wyższych stawek za pracę - podkreśla Krzysztof Bukiel. Na kontrakty najczęściej decydują się lekarze specjaliści. Pierwszą grupą, która przeszła na tego typu umowy, byli anestezjolodzy. Jak twierdzi Jerzy Gryglewicz, ekspert do spraw ochrony zdrowia, na pracę kontraktową nie decydują się tylko młodzi lekarze, którzy są w trakcie robienia specjalizacji oraz ci, którym brakuje kilka lat do emerytury. W przypadku tych pierwszych niechęć do kontraktu wynika przede wszystkim z utrudnień z robieniem specjalizacji. Pracując na kontrakcie, trudno im np. znaleźć osobę, która nadzorowałaby ich naukę. Natomiast lekarze między 50 a 60 rokiem życia nie decydują się na zmianę formy zatrudnienia, bo nie chcą stracić ochrony wynikającej z przepisów kodeksu pracy.
Co zyskują, a co tracą lekarze na kontraktach? Po pierwsze mogą liczyć na większe zarobki i możliwość odliczenia kosztów prowadzonej działalności. Największą wadą tego systemu jest fakt, ze lekarz ponosi osobista odpowiedzialność za prowadzona działalność. Musi płacić wyższa składkę na ubezpieczenie OC. Ponadto pracując na podstawie umowy cywilnoprawnej, lekarz z własnej kieszeni opłaca składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne. Nie może też liczyć na urlop. Zdaniem specjalistów kontraktowcy pracują zdecydowanie więcej niż etatowcy, bo nie obowiązują ich ograniczenia związane z czasem pracy. W tej kwestii zatrudnienie lekarza kontraktowego będzie korzystne również dla dyrektora placówki. Unijna dyrektywa ogranicza bowiem czas pracy lekarzy etatowych do 48 godzin tygodniowo. Jeśli będzie obowiązywać również w Polsce, a tak przewiduje ministerstwo zdrowia, w szpitalach jeszcze bardziej będzie brakować lekarzy.
Jak twierdzą lekarze, kontrakty to jedyna możliwość polepszenia sytuacji w służbie zdrowia, tylko czy szpitale będzie stać na to rozwiązanie? - W moim szpitalu tylko wybrańcy mają kontrakt, inni muszą strajkować. Ja niestety należę do tej gorszej grupy. Dyrekcja obiecuje, że kontrakty będa mieli pozostali lekarze, na razie nie ma na to pieniędzy - mówi Jarosław Godecki, pediatra ze Starogardu Gdańskiego.