Lepiej oddać, niż płacić miliardy
Elektrim czeka na pozwolenie, by wycofać się z PAK.
Spółka poprosiła swojego nadzorcę o zgodę na odstąpienie od umowy prywatyzacyjnej PAK. Ale twierdzi, że zrobi, co każe rząd.
10.12.2007 09:03
Elektrim czeka na pozwolenie, by wycofać się z PAK. Spółka poprosiła swojego nadzorcę o zgodę na odstąpienie od umowy prywatyzacyjnej PAK. Ale twierdzi, że zrobi, co każe rząd.
W ostatnich tygodniach Elektrim konsekwentnie milczał w sprawie sporu, który od dawna prowadzi ze skarbem państwa o Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK). Ani spółka, ani kontrolujący ją Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu, nie ujawniali zamiarów i oczekiwań pod adresem nowej władzy. Okazuje się jednak, że to wyczekiwanie nie było bezczynne.
W obszernych aktach Elektrimu "Puls Biznesu" odnalazł dokumenty, z których wynika, że spółka już od przeszło miesiąca jest zdecydowana. Nie chce już być inwestorem w PAK. 8 listopada zarząd wystąpił do nadzorcy sądowego o zgodę na odstąpienie od umowy prywatyzacyjnej, na mocy której Elektrim ma blisko połowę akcji i kontrolę operacyjną nad zespołem elektrowni.
Czas wart miliardy
W piśmie adresowanym do Józefa Syski Elektrim uzasadnia decyzję obawą, że spółce mogą grozić miliardowe kary umowne przewidziane za niezrealizowanie w terminie zobowiązań inwestycyjnych. Mimo wielokrotnych wezwań skarb państwa nie wywiązuje się z umowy, w myśl której powinien odsprzedać inwestorowi kolejne akcje PAK. Tymczasem nieubłaganie zbliżają się terminy, w których Elektrim będzie musiał się rozliczyć z przeprowadzonych inwestycji.
Najważniejsza z nich to budowa nowego bloku o mocy 460 MW, czyli tzw. Pątnowa II. Tu Elektrim nie ma chyba poważnych powodów do obaw, bo jednostka stoi, jest już po pierwszej synchronizacji z krajowym systemem energetycznym i nic nie powinno zagrozić sfinalizowaniu projektu. Przesunięcie do końca 2007 r. terminu oddania do użytku Pątnowa II (za zgodą ówczesnego ministra skarbu Jacka Sochy) pozwoliło spółce uporać się z tym zobowiązaniem. Z pisma Elektrimu do nadzorcy wynika, że na tę inwestycję wydano dotychczas 585 mln EUR. Gdyby blok nie powstał na czas, inwestor musiałby zapłacić karę umowną wynoszącą aż 1,127 mld zł.
Znacznie gorzej wygląda realizacja drugiego pakietu inwestycyjnego, który przewiduje odtworzenie wyeksploatowanych mocy należącej do zespołu Elektrowni Pątnów I. Z korespondencji Elektrimu z nadzorcą wynika, że termin jej zakończenia to 2011 r. Ta data tylko na pozór wydaje się odległa, bo cykl inwestycyjny w energetyce to minimum trzy lata. Jeśli uwzględnić obecną koniunkturę na rynku i przepełnione portfele zamówień wykonawców, zrealizowanie tych zobowiązań na czas może się Elektrimowi nie udać. A inwestycja wymaga jeszcze finansowania, o które spółce w opałach z pewnością nie byłoby łatwo. Koszty niezbędnych inwestycji Elektrim szacuje na 3 mld zł. Do tego należy doliczyć wydatki na budowę instalacji odsiarczania spalin, czyli kolejne 360 mln zł.
Z pisma do nadzorcy wynika, że za niewywiązanie się z tego zobowiązania spółce grozi kara niemal równie potężna jak w przypadku Pątnowa II, bo 1,073 mld zł.
Gotowi na wszystko
To wydaje się tłumaczyć decyzję zarządu Elektrimu. Załącznikiem do wniosku o zgodę nadzorcy jest już gotowe pismo do ministra skarbu, w którym spółka oświadcza, że odstępuje od umowy. Brak w nim tylko kwoty, którą inwestor chce odzyskać, oddając skarbowi akcje PAK.
Gdy latem spółka kierowała gniewne wezwania do resortu, domagała się zwrotu około 2 mld zł. W korespondencji z nadzorcą podaje, że minimalna kwota, na jaką liczy, to blisko 767 mln zł. Ponadto oczekuje, by skarb państwa zapłacił odsetki (270 mln zł), pokrył koszty wykupu akcji pracowniczych (300 mln zł) i przejął zobowiązania z tytułu pożyczki wynoszącej 122 mln EUR.
W tym kontekście pewnym zaskoczeniem jest postawa Zygmunta Solorza-Żaka. Główny akcjonariusz twierdzi, że spółka nie upiera się przy odstąpieniu od umowy.
_ Jesteśmy gotowi zrobić to, czego będzie oczekiwał rząd. W grę wchodzi też sprzedaż akcji lub odkupienie pozostałych od skarbu państwa. Potrzebujemy tylko jasnej deklaracji. Sprawa jest pilna, bo ciążą na nas zobowiązania inwestycyjne _ - przyznaje Zygmunt Solorz-Żak.
Agnieszka Berger
Puls Biznesu