Lubowski: wysoka cena transformacji, ale bilans reform pozytywny
Cena transformacji ustrojowej Polski - masowy upadek PGR-ów i innych firm państwowych - była wysoka; ofiarą zmian padło wielu z tych, którzy rzucili komunizm na kolana, jednak bilans reform jest ogromnie pozytywny - przekonuje ekonomista Andrzej Lubowski.
03.06.2014 07:05
Lubowski przypomina, że u progu transformacji stan naszej gospodarki był fatalny. "Mieliśmy galopującą inflację, która w ostatnim kwartale 1989 r. przekraczała 500 proc., wielkie zadłużenie zagraniczne, deficyty praktycznie wszystkiego i faktyczną +dolaryzacją+ obrotu. Taki był punkt startu" - powiedział PAP ekonomista, od lat 80 mieszkający w USA.
Przypomniał, że głównym zadaniem nowych władz było opanowanie inflacji, która groziła gospodarce totalną zapaścią. Tempo zmian było wręcz zawrotne i sprawiło, że transformacja w części gospodarczej została określona terminem terapii szokowej - zaznaczył.
Zwrócił uwagę, że główne zmiany w prawie dokonano w ciągu niespełna czterech miesięcy: przyjęto np. ustawę o NBP, której celem było uniemożliwienie drukowania pieniędzy bez pokrycia, zlikwidowano preferencje dla przedsiębiorstw państwowych, zniesiono państwowy monopol w handlu zagranicznym. "Tempo reform było zdumiewające. Niedobory zniknęły bardzo szybko. Gigantyczny deficyt budżetowy przekształcił się w nadwyżkę już w 1990 roku. Dłużej potrwało zdławienie inflacji" - mówił.
Jak mówił, zmiany spowodowały wzrost bezrobocia, ale zastrzegł, że nie do końca wiadomo, na ile ujawniło się wcześniej ukryte zjawisko braku pracy. W PRL jak w ponurym żarcie: ludzie udają, że pracują, a państwo udaje, że im płaci - przypominał.
Ekonomista przypomniał, że w wyniku reform upadły nierentowne przedsiębiorstwa, w tym zwłaszcza PGR-y, które zatrudniały wiele osób. W efekcie transformacji "wzrosły różnice społeczne i na pewno powstały nowe rejony biedy". "W niektórych z tych obszarów skutki widać - niestety - do dziś" - podkreślił.
"Swego rodzaju ironią historii jest fakt, że dokładnie ci ludzie, którzy rzucili komunizm na kolana, czyli wielkoprzemysłowa klasa robotnicza, znaleźli się wśród głównych ofiar transformacji. Władze komunistyczne bały się najbardziej pracowników hut, stoczni, a to one upadły, gdy nagle zaczęto mierzyć rentowność" - mówił Lubowski.
Jego zdaniem, choć cena transformacji mogła być niższa, to bilans reform jest zdecydowanie pozytywny. Zaznaczył, że choć wielekroć zmieniały się w Polsce rządy i nie brakło krytycznych ocen początku drogi transformacji od centralnego planowania do gospodarki rynkowej, to nikt nie zakwestionował istoty tamtych zmian.
"Czy wszystkie PGR-y, które padły, musiały paść? Sądzę, że nie. (Prof. Leszkowi) Balcerowiczowi i jego ekipie stawia się zarzut dogmatyzmu. Ja ten zarzut rozumiem, ale dziś wiemy znacznie więcej niż wówczas. Ta ekipa nie była wolna od dogmatów. Choć dogmatyzm oceniamy zdecydowanie negatywnie, to ówczesną bezkompromisowość, zdecydowanie i determinację, graniczącą z dogmatyzmem, trzeba postrzegać inaczej. Poza tym, działano bardzo szybko i czasem zabrakło czasu na wszechstronną analizę wszelkich +za i przeciw+, na debatowanie niezliczonych wariantów i alternatyw - powiedział.
Andrzej Lubowski ocenił, że w ostatnim ćwierćwieczu nie rozwiązaliśmy też problemu niskiego zaufania społecznego. "To się przekłada na gospodarkę. Jak to się dzieje, że nasi młodzi informatycy wygrywają konkursy w Dolinie Krzemowej, a powstaje tak mało firm IT? Bill Gates miał wizję, ale nie miał pojęcia o programowaniu i daleko by nie zaszedł, gdyby nie to, że Paul Allen był znakomitym programistą, zaś Steve Ballmer świetnym organizatorem. Bez ich współpracy projekt Microsoft by się nie udał. Większość wspaniałych sukcesów jest owocem działań zbiorowych" - wskazuje ekonomista.
Uważa, że wprawdzie w czasie transformacji dokonaliśmy wielu zmian w prawie gospodarczym, to za mało zrobiliśmy w całym otoczeniu, w jakim trzeba w Polsce prowadzić biznes. "Dopóki nie odbudujemy zaufania społecznego, dopóty działania zbiorowe są skazane na niską skuteczność" - ocenił. Jego zdaniem, o ile w ostatniej dekadzie głównym motorem wzrostu był strumień unijnych pieniędzy, o tyle w dłuższej perspektywie, gdy strumień ten znacznie przyschnie, naszą największą szansą będą zmiany wewnętrzne, zarówno w sferze postaw, jak i sposobu funkcjonowania instytucji.
Andrzej Lubowski - ekonomista mieszkający od lat 80. w Stanach Zjednoczonych. Pracował na kierowniczych stanowiskach w wielkich globalnych korporacjach, m.in. Citibanku. Jest autorem książki "Świat 2040. Czy Zachód musi przegrać?".
Krzysztof Strzępka