Luksus na polską kieszeń, czyli i tak cię na to nie stać
Blisko 800 tys. Polaków może powiedzieć o sobie, że są bogaci. Oznacza to wzrost o 10 proc. w ciągu roku - wynika z raportu KPMG dotyczącego dóbr luksusowych. Na produkty z wyższej półki w sumie wydajemy blisko 11 mld zł rocznie.
06.12.2013 | aktual.: 10.12.2013 08:28
Według autorów zestawienia bogaty Polak to taki, który wpada w drugą skalę podatkową. Oznacza to, że miesięcznie zarabia minimum 7,1 tys. zł brutto (ok. 5 tys. zł na rękę).
- To bogactwo na naszą krajową skalę. Patrząc na Europę Zachodnią, nie jest to oczywiście dużo - mówi Andrzej Marczak z KPMG.
W Europie są kraje, w których tyle wynosi pensja minimalna. Skoro więc bogaci jesteśmy na polskie możliwości, to taki jest też luksus. Zdaniem statystycznego Polaka ekskluzywna torebka kosztuje powyżej 2 tys. zł. Eksperci się śmieją, że za takie pieniądze kupić można co najwyżej mało luksusowy portfel.
Jednak grupa zamożnych, których na takie rzeczy stać, wciąż u nas rośnie. W porównaniu do zeszłego roku przybyło ich o 10 proc. i dziś bogaczy mamy już 786 tys. KPMG prognozuje, że za trzy lata będzie ich już 963 tys.
Oprócz nich z dóbr luksusowych od czasu do czasu korzystają także tzw. aspirujący. To grupa ok. 2 mln Polaków, których dochody mieszczą się w widełkach 3,7 tys. - 7,1 tys. zł brutto, czyli nawet osoby zarabiające mniej niż średnią krajową.
Prawdziwych milionerów jest znacznie mniej. Tych określanych mianem HNWI (ang. high net worth individuals), czyli posiadających powyżej miliona dolarów w gotówce lub akcjach jest zaledwie 45 tys. Dla porównania w podobnie licznej jak nasz kraj Hiszpanii ta grupa to 402 tys., a w czterokrotnie mniejszych Czechach milionerów jest aż 28 tys.
Nie odstrasza to jednak zagranicznych firm, które chcą sprzedać nam dobra luksusowe. Według KPMG na naszym rynku obecnych jest ok. 69 proc. światowych marek dystrybuujących drogie ubrania, perfumy i auta. Są już u nas butiki, które firmują Louis Vuitton, Michael Korsa czy Karla Lagerfelda.
- Na rynku motoryzacyjnym sprzedaż raczej spada. Nie dotyczy to jednak aut z najwyższej półki - mówi Marcin Dąbrowski, który zajmuje się dystrybucją w Polsce Aston Martina czy Jaguara.
Szacuje się, że marek premium (m.in. BMW, Porsche, Infiniti) w 2013 roku kupimy 24 tys. To o około 2 tys. więcej niż rok wcześniej. Aż dwa razy więcej przybędzie na drogach aut naprawdę luksusowych. Tylko w trzech pierwszych kwartałach udało się ich sprzedać 52 sztuki (przez cały zeszły rok 33 samochody). Polacy nabyli 14 egzemplarzy Maserati czy Ferrari i tylko o jednego mniej Bentleya. Do tego dochodzą m.in. dwa Rolls Royce'y i jedno Lamborghini.
Wśród dóbr luksusowych to właśnie na samochody wydają najwięcej bogacze z Polski. W tym roku będzie to 5,3 mld zł. Na kolejnych miejscach są ubrania (2,1 mld zł), hotele i spa (1,5 mld zł), a ponad miliard złotych pochłoną też najbardziej kosztowne nieruchomości. 800 mln zarobią sprzedawcy drogich alkoholi i cygar.
Choć gros tych kwot powędruje do zagranicznych firm, to coraz więcej jest także polskich marek luksusowych. Tryumfy święcą Dr Irena Eris, producenci jachtów Sunreef Yachts i Delphia Yachts, a nawet nasi projektanci mody.
- Historia naszych dóbr luksusowych jest młoda. Polski klient nie jest aż tak wymagający jak zagraniczny. Tym bardziej cieszę się, że do domu towarowego Harrods w Londynie zamówiono trzy razy więcej naszych rzeczy niż wynosiło pierwsze zlecenie. Aż 70 proc. naszych ubrań sprzedano tam w tzw. pierwszej cenie, czyli bez promocji - mówi Joanna Przetakiewicz, twórczyni marki La Mania.
Problemem nie jest już traktowanie naszych produktów jako gorszych. Dużo więcej kłopotów sprawia brak zaplecza w postaci zlikwidowanego na początku lat 90. przemysłu tekstylnego oraz brak szkół szwalniczych. A samym Polakom brakuje też wiedzy, jak z dóbr luksusowych korzystać.
- Większość Polaków uczy się luksusu ze ścianek, na których pozują celebryci. A że ci często mają podróbki torebek Louis Vuitton, to możemy się nauczyć źle go rozumieć - zauważa prof. Małgorzata Bombol z SGH, która bada zachowania polskich bogaczy.
Jak dodaje, cały czas patrzymy na milionerów negatywnie, bo większość z nich biznesy zrobiła na gruncie nomenklaturowym. Poczekać trzeba więc na falę nowych bogaczy, którzy sami się dorobią.
- Luksus sprawia, że mamy marzenia. A je mają tylko optymiści. Bogactwo to nic złego, to ono zachęca nas do pracy - tłumaczył Wiesław Likus, do którego należą luksusowe hotele i domy towarowe.
- Bogactwo to nic złego, zarabianie dużych pieniędzy to też nic złego. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, że pieniądze nie są potrzebne, to niech mi je odda. Dobrze będę wiedział, co z nimi zrobić - podsumowuje Marcin Dąbrowski.