Marazm na giełdach trwa w najlepsze
Od kilku dni cechą charakterystyczną giełdowego handlu na niemal całym świecie jest bardzo mała zmienność indeksów. W środę z tego schematu wyłamał się jedynie Nikkei, w reakcji na osłabienie jena w wyniku interwencji na rynku walutowym, a dziś giełda w Szanghaju, w obawie o możliwość zaostrzenia polityki pieniężnej w Chinach i chłodzenie tamtejszego rynku nieruchomości.
16.09.2010 | aktual.: 16.09.2010 17:21
Od kilku dni cechą charakterystyczną giełdowego handlu na niemal całym świecie jest bardzo mała zmienność indeksów. W środę z tego schematu wyłamał się jedynie Nikkei, w reakcji na osłabienie jena w wyniku interwencji na rynku walutowym, a dziś giełda w Szanghaju, w obawie o możliwość zaostrzenia polityki pieniężnej w Chinach i chłodzenie tamtejszego rynku nieruchomości.
Większych emocji nie wywołują ostatnio napływające dane makroekonomiczne. Nie dają one bowiem jednoznacznego obrazu stanu i perspektyw gospodarek. Dzisiejsza informacja o mniejszej niż się spodziewano liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych nie spowodowała wzrostu optymizmu. W pierwszych minutach handlu na Wall Street tamtejsze indeksy traciły po 0,3-0,5 proc.
*Polska GPW *
Główne indeksy na warszawskiej giełdzie zaczęły czwartkową sesję od niewielkiego spadku. WIG20 na otwarciu tracił 0,4 proc. a wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,2 proc. Niemal przez cały dzień niewiele się działo. Zmiany wartości indeksów były minimalne i nic nie było w stanie wyrwać naszego rynku z tego marazmu. Wskaźnik największych spółek poruszał się w bardzo wąskim zakresie 2545-2550 punktów. W gronie dużych firm liderami spadków były papiery Lotosu, zniżkujące o 1,2-1,4 proc., PKN Orlen zaliczające spadek w podobnej skali i Telekomunikacji Polskiej, tracące nieco ponad 1 proc. Nieznacznie ustępowały im akcje PKO i PZU, które były przeceniane o około 0,7 proc.
Walory BZ WBK po poniedziałkowym 10 proc. skoku na wieść o cenie jaką za nie zapłaci Santander, powoli tracą na wartości przy utrzymujących się wciąż bardzo wysokich obrotach. Na zapleczu „pierwszej ligi” ruch także był niewielki. Sporym wahaniom podlegały notowania Alchemii, po informacji o zakupie przez tę spółkę zakładu produkującego rury. Jej papiery zyskiwały nawet ponad 10 proc., jednak kończyły dzień zwyżką o 2,5 proc. O ponad 8 proc. w górę szły papiery City Interactive po zapowiedziach wzrostu przychodów i zysków. Akcje tego producenta gier komputerowych od sierpnia skoczyły już o 300 proc. Ostatecznie WIG20 zniżkował o 0,46 proc. a WIG stracił 0,23 proc. Minimalnym zmianom w porównaniu do środy uległy wskaźniki małych i średnich firm. mWIG40 wzrósł o zaledwie 0,02 proc. a sWIG80 zniżkował o 0,01 proc. Obroty wyniosły 1,5 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Choć środowa sesja na Wall Street przyniosła kolejny już wzrost indeksów, to o wielkim optymizmie trudno mówić. Początek notowań nie był udany a przez większą część dnia byki nie były w stanie podnieść wskaźników na wyraźny plus. Dopiero w końcówce notowań sztuka ta się udała. S&P500 zwiększył swoją wartość o 0,35 proc. i do pokonania sierpniowego szczytu zabrakło mu zaledwie dwóch punktów. W środę w ciągu dnia poziom ten został nawet wyrównany. Widać jednak, że jego bliskość nie pobudza do większej aktywności i optymizmu. Wręcz przeciwnie, można zauważyć wahania i wątpliwości. Często bywa tak, że w takiej atmosferze rodzą się szanse na większy wzrost, ale zasada ta nie zawsze się sprawdza. Okolice 1120-1130 punktów już dwukrotnie w nieodległej przeszłości stanowiły barierę nie do przejścia a próby jej sforsowania kończyły się kilkuprocentowym ruchem w dół.
Taki ruch obserwowaliśmy dziś na giełdzie w Szanghaju, gdzie indeksy zniżkowały po około 1,9 proc. Wygląda więc na to, że optymizm, związany z opublikowanymi kilka dni temu bardzo dobrymi wynikami chińskiej gospodarki ustępuje miejsca obawom przed możliwością zaostrzenia polityki pieniężnej. W każdym razie chińska giełda także ma kłopoty z pokonaniem kwietniowego szczytu. Minęła też mini euforia na parkiecie japońskim, związana z interwencją osłabiającą jena. Dziś Nikkei zniżkował o niecałe 0,1 proc. Na pozostałych giełdach azjatyckich przeważały spadki o niewielkiej skali.
Wśród inwestorów na głównych europejskich parkietach dziś także na początku dnia dominowało mocno asekuracyjne nastawienie. Notowania zaczęły się nieznacznie poniżej środowego zamknięcia. Do południa nie działo się zbyt wiele, jednak nastroje lekko się pogarszały. Zniżki sięgające ułamków procent dominowały na wszystkich rynkach i trudno było wskazać „liderów” w tej konkurencji. Na czoło wysuwały się przed południem tracące po 0,6 proc. indeksy w Budapeszcie i Istambule. Tureckiemu wskaźnikowi mała korekta jednak w pełni „się należy” po serii rekordów. Publikacja danych zza oceanu niewiele zmieniła. Bezruch z lekkim odcieniem pesymizmu trwał do końca dnia. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zniżkował o 0,5 proc. DAX spadał o 0,3 proc. a FTSE o 0,6 proc.
Waluty
Wspólna waluta nadal atakuje coraz wyższe poziomy. Po wtorkowym dynamicznym skoku z 1,282 do 1,3 dolara, środa przyniosła uspokojenie sytuacji i zmniejszenie wahań. Trwało ono jednak dość krótko. Dziś przed południem kurs euro znów ostro ruszył w górę, docierając do 1,308 dolara. Nieznacznie umacniał się frank, który przed południem był znów nieznacznie droższy od dolara. Kurs japońskiej waluty poruszał się dziś w dość wąskim przedziale, trzymając się w okolicach 85 jenów za dolara.
Nasza waluta umacniała się dziś dość wyraźnie wobec dolara i franka, słabła zaś wobec euro. Kurs dolara z porannego poziomu 3,04 zł spadł około południa do 3,009 zł i tylko kwestią czasu wydaje się spadek poniżej 3 zł. Oczywiście pod warunkiem, że nastroje na światowych rynkach nie ulegną pogorszeniu. W okolicach 3 zł znalazł się także kurs franka. Bardziej zróżnicowanym wahaniom podlegał za to kurs euro. Rano za wspólną walutę trzeba było płacić prawie 3,95 zł, w chwilę później było już niemal dwa grosze taniej, ale ta zdobycz szybko topniała.
Podsumowanie
Trwający od kilku dni marazm zaczyna się powoli przeradzać w coraz bardziej widoczną, choć łagodną korektę spadkową. Przerywnik w postaci zaskakującego wzrostu w trakcie środowego fixingu okazał się jednorazowym „ekscesem”. WIG20 od niedawnego szczytu stracił zaledwie kilkanaście punktów a indeks szerokiego rynku raptem kilkadziesiąt. Ten ostatni stoi więc niemal w miejscu. Podobnie jest zresztą na innych rynkach. Wskaźnik we Frankfurcie od początku tygodnia trzyma się w wąskim przedziale 6236-6290 punktów i nie może się zdecydować, w którą stronę podążyć. Żadnych sygnałów nie wysyła przewodnik giełdowego stada, czyli Wall Street. Widać inwestorzy potrzebują trochę czasu, by przemyśleć sytuację.
Roman Przasnyski
Gold Finance