Marcowe maksima w grze
Wczorajsza sesja w Stanach przebiegała podobnie do poniedziałkowej. Od początku rynki znajdowały się na minusach, a w połowie dnia notowały nawet 3 proc. spadki.
08.04.2009 08:46
Sesja różniła się od tej z początku tygodnia tylko końcówką. W poniedziałek końcowy atak byków zdołał wyciągnąć indeksy z głębokich spadków, podczas gdy wczoraj rynki zdołały odrobić zaledwie niewielką część przeceny i zakończyły na stracie 2,4 procent. Wtorkowy spadek wynikał po prostu z trwającej korekty ostatnich wzrostów oraz dodatkowego czynnika strachu jakim są oficjalne dane finansowe ze spółek. Wczoraj po sesji pierwszy raport opublikowała Alcoa, drugi największy producent aluminium, i jej strata 61 centów na akcje była gorsza od prognoz. Największym zmartwieniem było jednak potwierdzenie że sprzedaż w pierwszym kwartale spadła aż o 41 proc. Lepiej żeby po świętach, kiedy będą informacje z sektora finansowego, takich niespodzianek nie było. Parkiety azjatyckie podtrzymały negatywne nastroje i całą sesję spędziły na minusach osiągając pod koniec ponad 2,5 proc. spadki.
Wtorkowy początek notowań na GPW był odreagowaniem poniedziałkowego fiksingu, podczas którego popyt podniósł WIG20 o kilkanaście punktów. Z rana ten nadprogramowy wzrost ciążył popytowi i trzeba było go „odchorować” dlatego też rynek rozpoczął od jednoprocentowej zniżki. Potem pojawiło się pogorszenie humorów graczy na najważniejszych zachodnich giełdach co powstrzymało jakiekolwiek skuteczne próby odbicia.
Impulsem do przeceny z pewnością nie były dane o spadku o 1,6 proc. PKB w strefie euro w czwartym kwartale ubiegłego roku. Po pierwsze informacja nieznacznie różniła się od prognoz, a po drugie dane sprzed trzech miesięcy to dla rynków prehistoria. Przyczyny przeceny należałoby raczej szukać w ciągle trwających nastrojach korekty po ostatnich czterech tygodniach zwyżki.
Przy spadkowym, ale spokojnym głównym rynku na pierwszy plan wysuwały się spółki z drugiej linii, gdzie przy umiarkowanych obrotach deweloperzy i spółki chemiczne pozytywnie wpływały na indeks. Różnicę było widać zwłaszcza w końcówce notowań. Po spadkowym rozpoczęciu handlu w Stanach mniejsze spółki utrzymywały swoje wzrosty, a największe schodziły na poranne minima. Fiksing podkreślił panującą atmosferę i WIG20 zakończył na niemal 2 procentowym spadku lądując przy marcowych maksimach, a mWIG wyszedł na jednoprocentowy plus i kontynuuje dobrą passę.
Trudno oczekiwać, żeby europejskie rynki nie poddały się porannej presji osuwania po spadkach w USA i Azji. Zmiana podejścia z spadkowego na wzrostowy jest możliwa dopiero popołudniu i tylko jeżeli Amerykanie wyraźnie pokażą, że korekta zbliża się ku końcowi. Bardziej prawdopodobne jest trwanie w panującym przedświątecznym spadkowym marazmie. W końcu nadal będzie brakować impulsów makro, a miejsca do spokojnego opadania WIG20 ma jeszcze co najmniej 4 procent. Dopiero dalej sytuacja zaczęłaby się niebezpiecznie komplikować. Byczą nadzieją lokalnie jest poziom wczorajszego zamknięcia WIG20, który wypadł na wysokości marcowych maksimów. Utrzymanie go przy spadkowych indeksach europejskich bardzo pomoże w pozytywnym zakończeniu dnia.
Paweł Cymcyk
Analityk
A-Z Finanse