Mężczyźni nie chcą pracować za 1600 zł brutto
Mężczyźni nie chcą pracować za najniższą krajową – wynika z relacji pośredników Powiatowego Urzędu Pracy w Gdańsku.Kobiety na spotkaniach rekrutacyjnych żądają mniej więcej o 1/3 niższe wynagrodzenia niż mężczyźni – komentuje Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan.
19.02.2013 | aktual.: 19.02.2013 11:12
Kto pracuje dziś za najniższą krajową? Nie ma jednoznacznych badań na ten temat. Trudno byłoby zresztą oszacować realną liczbę takich osób, bo jaki odsetek pracuje w tzw. szarej strefie? Wiemy natomiast, w jakich branżach są najniższe wynagrodzenia i, że zawody te są często umownie postrzegane jako „kobiece”. Kobiety wciąż zarabiają mniej od mężczyzn. W Unii Europejskiej różnice te sięgają średnio 17 proc. – podaje Komisja Europejska. Potwierdzają to kolejne badania. Według jednego z nich, przeprowadzonego przez firmę Sedlak & Sedlak, różnice w wynagrodzeniach mężczyzn i kobiet rosną w zależności od miejsca w hierarchii zawodowej – im wyższe, tym większe różnice.
- Na najwyższym szczeblu sięgają nawet 40 proc. – mówi Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan.
Skąd taka rozpiętość i dlaczego mimo licznych działań przeciwko dyskryminacji, rynkiem pracy wciąż rządzą stereotypy? Jak zauważył ostatnio Łukasz Iwaszkiewicz z gdańskiego urzędu pracy, mężczyźni rzadziej godzą się pracować za najniższą krajową.
- Pewną regułą jest, że oferty pracy z najniższym wynagrodzeniem częściej przyjmują kobiety niż mężczyźni. Panom podjęcie zatrudnienia za 1600 zł miesięcznie wciąż przychodzi bardzo trudno. Nie od dziś przyjmuje się bowiem, że to właśnie mężczyzna powinien odpowiadać za utrzymanie rodziny i to właśnie on powinien odpowiednio dużo zarabiać – powiedział Łukasz Iwaszkiewicz z gdańskiego PUP.
Jak tłumaczy Katarzyna Porębska, rzeczniczka prasowa PUP w Gdańsku, wnioski takie płyną nie tyle ze statystyk, co z rozmów z pośrednikami pracy.
- Pośrednik pracy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Gdańsku pełni funkcje rekrutera, czyli łączy dwie strony: pracodawcę i potencjalnego pracownika. Obserwując reakcje i postępowanie kandydatów do pracy, pośrednik może wysnuć pewne wnioski. Jeśli kolejni pośrednicy mają podobne zdanie, oznacza to, że pewne zachowania są regułą – mówi Katarzyna Porębska. Dodaje, że urzędy nie zamieszczają w ofertach pracy informacji dotyczących preferencji, co do płci pracownika, bo takie postępowanie byłoby dyskryminacją.
- W związku z tym nie możemy opierać się na statystykach odnośnie podziału wysokości pensji według płci - wyjaśnia.
Zwody stereotypowo klasyfikowane jako męskie cały czas są lepiej opłacane.
- Mężczyźni są zatrudniani do ciężkich prac fizycznych, które są lepiej opłacane niż np. sprzątanie czy opieka nad dzieckiem – mówi Katarzyna Porębska.
Jak komentuje socjolog, Krzysztof Stachura, dane z gdańskiego PUP-u warto by porównać ze wskazaniami z innych części kraju.
- Być może mamy bowiem do czynienia z sytuacją wyjątkową, niekoniecznie reprezentatywną dla tego, co dzieje się obecnie na rynku pracy – zauważa socjolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Jeśli jednak tendencja ta ma charakter bardziej uniwersalny, to warto zastanowić się nad jej przyczynami i możliwymi skutkami. Mężczyźni, poszukując pracy, nadal czują się bardziej pewni niż kobiety. W większym stopniu wierzą w swoje kompetencje, mają silniejsze przekonanie o własnych umiejętnościach i wiarę, że odnajdą pracę spełniającą ich oczekiwania. Relatywnie większa pokora kobiet przy staraniach o pracę jest efektem ich słabszej pozycji na rynku pracy, w dłuższej perspektywie może nie tyle powodować utrzymanie status quo, a co za tym idzie także dystansu, jaki finansowo dzieli je od mężczyzn, ale przyczyniać do umocnienia ich zawodowej pozycji i wypychania z rynku konkurentów-mężczyzn o jednocześnie wyższych oczekiwaniach i mniejszych skłonnościach adaptacyjnych – prognozuje socjolog, Krzysztof Stachura.
Monika Zakrzewska, specjalista rynku pracy PKPP Lewiatan zauważa, że na utrzymanie różnicy w wynagrodzeniach duży wpływ na również postawa kobiet.
– My, kobiety, same stawiamy się w tej sytuacji poprzez mniejsze żądania finansowe. Staramy się być konkurencyjne w stosunku do mężczyzn i niestety konkurujemy swoją „ceną”. Bardzo często rozmawiam z pracodawcami, którzy mówią mi, że kobiety na rozmowach rekrutacyjnych żądają o 1/3 niższe pensje niż mężczyźni. Takie podejście może wynikać z pewnej obawy, że pracodawca może patrzeć na nie bardziej przez pryzmat przyszłej matki niż pracowniczki. Inna sprawa, że kobiety zdecydowanie rzadziej niż mężczyźni przychodzą po podwyżkę. Mężczyźni czują się pewniej na rynku pracy – mówi Monika Zakrzewska.
Skąd ta pewność? Czy może wynikać z nierównego traktowania mężczyzn i kobiet w procesie rekrutacji?
– Jeżeli kobieta żąda niższego wynagrodzenia, to pracodawca nie ma powodów, żeby dawać jej więcej. Pamiętajmy, że w Polsce obowiązuje ustawa antydyskryminacyjna i pracodawcy powinni jej przestrzegać. Pracownik lub potencjalny pracownik, który poczuł się dyskryminowany, może dochodzić swoich praw przed sądem. Oczywiście pracodawca może oceniać ryzyko związane z odejściem kobiety na macierzyński i tu, niestety, jest bardzo płynna granica między oceną ryzyka i dyskryminacją – zauważa ekspertka rynku pracy PKPP Lewiatan.
*Polecamy: * Pewna praca w Warszawie. Prawda czy mit?
W dalszym ciągu działają stereotypy. Mimo procesu przedefiniowywania ról płciowych, jaki ma miejsce już od wielu lat, rynek pracy zdaje się być oporny na pewne zmiany.
– Nadal kobieta jest początkowo oceniania jako żona i matka, a dopiero później jako pracownik. W przypadku mężczyzn dzieje się zupełnie inaczej. Są postrzegani z perspektywy specjalistów i tu często oczekuje się od nich zdolności do utrzymania rodziny, a dopiero w drugiej kolejności mężczyzna jest widziany jako ojciec czy mąż – mówi Monika Zakrzewska z PKPP Lewiatan.
MD /AK/WP.PL