Michalak: ubezpieczenia i demonopolizacja NFZ - filary reformy
Dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne i demonopolizacja NFZ - to filary reformy systemu ochrony zdrowia. Te kwestie do tej pory nie zostały uregulowane - podkreśla w wywiadzie dla PAP redaktor naczelny branżowego miesięcznika "Menedżer Zdrowia" Janusz Michalak.
PAP: W ostatnich miesiącach rząd wprowadził pakiet ustaw, które mają zreformować system ochrony zdrowia, czy są już jakieś efekty?
Janusz Michalak: Jest niepewność, jesteśmy w bardzo trudnym momencie. Pakiet ustaw wprowadzony przez ministra zdrowia Ewę Kopacz zapoczątkował wiele zmian, ale nie wiadomo, jaki będzie ich efekt. Za wcześnie na ocenę. Może być totalny chaos w służbie zdrowia, ale także droga do naprawy systemu. W tej chwili trudno przewidzieć efekty. Ustawy dotyczące przekształceń szpitali, refundacji leków zostały wprowadzone bez pilotażu, bez symulacji. Minister Kopacz i rząd idą w słusznym kierunku, ale zachowali się jak słoń w składzie porcelany, bo przy okazji mogą doprowadzić do poważnych szkód w systemie.
Czy pakiet ustaw zdrowotnych wyczerpał konieczność wprowadzania daleko idących zmian w ochronie zdrowia?
Nie zostały załatwione dwie najważniejsze sprawy: demonopolizacja płatnika - NFZ i dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne - to dwa filary reformy. NFZ ma zbyt mało pieniędzy w stosunku do potrzeb pacjentów i nie jest w stanie ich zaspokoić. Działa jak stara komunistyczna struktura, większość decyzji jest podejmowana na szczeblu centralnym, a nie lokalnym, jest wyraźnie nieefektywny. Stworzenie konkurencji dla NFZ to motor reformy systemu ochrony zdrowia.
To tak jak z remontem samochodu: na razie próbuje się go lakierować, zmieniać koła, ale nikt nie dotknął silnika. Podobnie wygląda sprawa dodatkowych ubezpieczeń, pani Kopacz dwa razy przedstawiała ustawę, ale była ona źle napisana. Nie udało się doprowadzić do jej uchwalenia. Ponad 60 mld zł, które NFZ przeznacza na świadczenia, to kwota niewystarczająca na zaspokojenie potrzeb pacjentów. Konieczne są dodatkowe ubezpieczenia. Po ich wprowadzeniu pieniądze, które ludzie dają obecnie w kopertach, by wykupić świadczenia, zasiliłyby system.
Pana zdaniem NFZ musi zostać zlikwidowany czy przekształcony?
NFZ powinien być ewolucyjnie przekształcany. Część środków, na początek np. jedna trzecia, powinna trafić w wyniku przetargu do innych funduszy ubezpieczeniowych - najlepiej prywatnych. Wtedy miałby konkurencję. Pacjenci mogliby otrzymywać bon zdrowotny i decydować, w której firmie ubezpieczeniowej go zrealizują. Z czasem NFZ powinien całkowicie konkurować z prywatnymi funduszami. Oprócz tego, powinny funkcjonować na rynku dodatkowe ubezpieczenia.
Krytycy dodatkowych ubezpieczeń podkreślają, że doprowadzą one do wykluczenia społecznego osób ubogich.
Żyjemy w systemie, w którym biedniejsi mają gorsze warunki życia niż zamożniejsi. W ochronie zdrowia utrzymuje się totalną hipokryzję mówiąc, że tak nie jest. Obecnie istnieją dwie drogi pozwalające omijać kolejki do świadczeń zdrowotnych: znajomości lub pieniądze. Osoby zamożne, mające znajomych wśród lekarzy, są w stanie uzyskać szybszy dostęp do porad.
Czyli solidaryzm społeczny w ochronie zdrowia to utopia?
Solidaryzm powinien dotyczyć spraw podstawowych. Trudno, żeby ktoś ubezpieczał się od przeszczepu serca. Państwo powinno zapewniać równy dostęp do leczenia ciężkich schorzeń, zabiegów ratujących życie. Natomiast w przypadku innych świadczeń należy jasno powiedzieć pacjentom, że bez dodatkowego ubezpieczenia będą musieli oczekiwać w długich kolejkach. Przecież teraz tak się dzieje, tylko nikt o tym głośno nie mówi. Państwo powinno uregulować te kwestie i stworzyć podstawy prawne dla systemu ubezpieczeniowego.
Czy podniesienie składki na ubezpieczenie zdrowotne jest rozwiązaniem, które przyczyniłoby się do skrócenia kolejek?
Każde dodatkowe pieniądze w jakimś stopniu poprawią sytuację. Pytanie, na ile system jest szczelny, na ile dodatkowe środki zostaną spożytkowane na właściwe cele. Moim zdaniem, system jeszcze w dużym stopniu nie jest szczelny, ale składka jest zbyt niska. Premier Donald Tusk obiecywał, że ją podniesie, wydaje się to nieuniknione.
Ustawa o działalności leczniczej nie zakłada obligatoryjnych przekształceń szpitali w spółki. Jak Pan ocenia te przepisy?
Ustawa jest tak skonstruowana, że i tak większość samorządów będzie przekształcała szpitale w spółki. To pozytywny proces, ale przekształcenia nie są lekiem na całe zło. Podstawowym problemem rządu jest ciągłe zadłużanie szpitali. Długi przekraczają obecnie 10 mld zł i są największe od kilku lat. Rząd nie może sobie z tym poradzić, dlatego wprowadza prywatyzację szpitali. Podmioty prawa handlowego będzie łatwiej kontrolować. Warunki leczenia radykalnie się nie zmienią. W naszym kraju okazuje się, że prywatna forma własności jest bardziej efektywna niż publiczna.
Przeciwnicy przekształceń obawiają się, że szpitale-spółki będą doprowadzone do upadłości w celu sprzedaży ich nieruchomości.
Trudno przewidzieć czy tak będzie. Natomiast jeżeli pojawią się takie próby, będzie można szybko reagować. Poza tym z reguły budynki szpitalne są przestarzałe i nieatrakcyjne. Oczywiście, kontrola jest konieczna, ale takie potencjalne zagrożenia nie mogą być hamulcem dla przekształceń szpitali.
Rozmawiał: Paweł Rozwód