Ministrze, weź moją pracę za 1200 zł
Władysław Kosiniak-Kamysz (32 l.), który sam zarabia 12 tys. zł brutto, oświadczył, że nie miałby problemu z życiem za 1200 zł miesięcznie. Dlaczego? Ponieważ sam zna wielu ludzi, którzy tyle zarabiają. Tomasz Szalejko (42 l.) z Olsztyna, który dzień w dzień haruje na budowie za takie pieniądze odpowiada więc: Panie ministrze! Chętnie odstąpię swoją fuchę!
16.10.2013 | aktual.: 16.10.2013 14:04
Prawie 12 tys. zł pensji, ponad 200 tys. zł na koncie, karta kredytowa z 10 tys. zł limitu i udziały w dochodowej spółce. Do tego luksusowy samochód, dwie działki. I jeszcze auto służbowe z kierowcą na każde wezwanie - tak żyje Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef resortu pracy na antenie RMF FM ostatnio jednak stwierdził, że mógłby popracować za 1200 zł miesięcznie. Jest ktoś, kto mógłby spełnić marzenie pana ministra. To Tomasz Szalejko, budowlaniec z Olsztyna.
- Z pocałowaniem ręki wezmę pańską fuchę za 12 tys. zł, a pan weź moją - deklaruje pan Tomasz. Oto, jak wygląda jego każdy dzień: pobudka: 6 rano, potem śniadanie. Żadne tam frykasy, tylko zwykła kiełbasa 12 zł za kilogram. Na inną pana Tomasza nie stać.
Potem do pracy - oczywiście autobusem. Bo jak dorobić się samochodu mając na życie 1200 zł miesięcznie? Osiem godzin harówki na budowie i powrót do domu. Oczywiście komunikacją miejską. Kino? Kolacja w restauracji? Jedyna rozrywka na jaką stać pana Tomasza, to oglądanie telewizji. I jak panie ministrze, nadal chce się pan zamienić?!