Modlą się o pracę

Stoczniowcy z Gdyni postanowili odmawiać różaniec. Przedsiębiorstwo do końca maja zwolni wszystkich pracowników, czyli pięć tysięcy osób. Ich los zależy od tego, czy w czasie kryzysu znajdzie się inwestor, który wykupi majątek firmy.

Modlą się o pracę

03.02.2009 | aktual.: 03.02.2009 13:00

"Po II wojnie światowej Austria była podzielona na cztery strefy okupacyjne, jedną zajmowali Sowieci. Zdrowy rozsądek podpowiadał: tam, gdzie wojska radzieckie weszły, nigdy po dobroci nie wyjdą. Ale w 1948 r. Austriacy zaczęli masowo odmawiać różaniec - właśnie w intencji wycofania się okupanta. Po siedmiu latach stał się cud: Sowieci się wycofali, Austria zjednoczyła" - tłumaczy w rozmowie z "Gazetą" inicjator akcji, stoczniowiec Marek Lewandowski.

Jego zdaniem sytuacja stoczni wydaje się równie tragiczna jak ta, w której znaleźli się przed ponad 60. laty Austriacy.
Uratowanie stoczni jest możliwe tylko w sytuacji, gdy naraz stanie się kilka nieprawdopodobnych w czasach kryzysu rzeczy. Po pierwsze, musi się znaleźć inwestor. A prawda jest taka, że go nie widać. Po drugie, musi on mieć kontrakty na budowę statków. Nikt stoczni, dla której nie ma pracy, nie kupi. A armatorzy nie kupują dziś statków, bo też cierpią przez kryzys.

Lewandowski chce, by stoczniowcy zgłaszali chęć odmawiania różańca pod specjalnym numerem telefonu. - Prosimy, by wysyłali nam SMS-a z hasłem "Różaniec" oraz imieniem i nazwiskiem - podkreśla.
"To indywidualna sprawa każdego pracownika, może to robić w pracy, w domu, w pociągu albo w autobusie. Chodzi tylko o to, by odmawiał jedną tajemnicę różańca dziennie. Lista będzie poufna. Chcemy wiedzieć, ile osób się zaangażuje w modlitwę. W Austrii różaniec odmawiało 10 proc. obywateli. Wierzymy, że jeśli 10 proc. załogi, czyli ok. pięćset osób włączy się do różańca, to też wygramy - tłumaczy "Gazecie".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)