Monety warte miliony monet. Sprawdziłem, ile mogę dostać za kolekcję dziadka
Stare, zapomniane monety mogą być wartę małą fortunę - czasem tysiące, a czasem i dziesiątki tysięcy. Sam poczułem "gorączkę aluminium" - i postanowiłem odgrzebać kolekcję, która niegdyś należała do mojego dziadka. - Fajne monety. Ale życia pana nie zmienią - usłyszałem w antykwariacie.
19.09.2020 14:48
Monety, ordery, banknoty - mój świętej pamięci dziadek był zapalonym kolekcjonerem. W swoje pasje próbował zresztą wciągnąć wnuki, choć miał tu raczej ograniczone sukcesy.
Część z kolekcji trafiło jednak ostatecznie do mnie. To nawet kilkaset monet z różnych okresów i z różnych krajów. Po śmierci dziadka, przez ponad pięć lat, moje monety leżały nieruszane. Jednak po kolejnych artykułach na temat starych, wartościowych monet, sam poczułem "aluminiową gorączkę".
Wybrałem się do antykwariatu - chciałem poprosić o wycenę kolekcji lub chociaż jej części. Przy blacie stał właśnie starszy mężczyzna. Właśnie spieniężył jakiś unikat i dostał w zamian imponujący plik stuzłotówek. - Będzie na spłatę rat kredytów - cieszył się.
Przyszła kolej na mnie. - No tak, fajna kolekcja - usłyszałem. Zacząłem się dopytywać, czy któreś monety można uznać za specjalne wartościowe. Liczyłem, że będą takie o wartości choćby tysiąc złotych.
- Ta nie jest wiele warta. Może 20 zł, może 30 - usłyszałem o monecie o nominale 20 tys. zł (to wartość sprzed denominacji), wydanej w 1991 r. z okazji 225. rocznicy powstania Mennicy Warszawskiej. Niewiele więcej warta okazała się 50-tysięczna moneta z 1988 r. z Józefem Piłsudskim.
- Natomiast to jest fajna rzecz. Warta przynajmniej stówę - usłyszałem na temat 1 tys. zł z Janem Pawłem II z 1982 roku.
Byłem jednak przekonany, że mam większe skarby. - Przecież monety z II wojny światowej muszą być więcej warte niż te z PRL - argumentowałem.
Specjaliści z antykwariatu wyjaśnili jednak, że wcale nie ma takiej zasady. Popularne historyczne monety są nazywane "koszykowcami" - bo trafiają w antykwariatach do koszyków i są sprzedawane za kilka złotych. Jest ich na rynku po prostu tyle, że nie są specjalnie wysoko wyceniane.
Moneta warta tyle, ile Warszawa
- To jest świetna moneta - usłyszałem natomiast na temat 10 marek z łódzkiego getta. Moneta miała być wydana w 1943 roku. - Problem z tym, że to replika, a nie oryginał, więc jest warta grosze - usłyszałem.
Zacząłem się więc zastanawiać, czy kolekcja jest faktycznie cokolwiek warta. Okazało się, że tak - choć na pewno nie tyle, na ile liczyłem. Profesjonalna wycena chwilę potrwa - co nie jest zaskoczeniem, biorąc pod uwagę liczbę monet. Dowiedziałem się jednak, że mogę prawdopodobnie liczyć na nieco ponad tysiąc złotych za całą kolekcję.
Chyba że gdzieś się zapodziały w niej prawdziwe unikaty - wtedy może to być kilka tysięcy.
Czytaj też: 10-groszówka z PRL warta 20 tys. zł
- Są to na pewno jakieś pieniądze, ale raczej życia pana nie zmienią - powiedział ekspert z antykwariatu.
Dowiedziałem się też, że "dziadek zbierał chyba wszystkie monety, na które trafiał". Problem w tym, że raczej nie trafiał na te wyjątkowo rzadkie. W mojej kolekcji dominują też monety aluminiowe. A najwyżej wyceniany jest bilion ze złota.
- A czy zdarzają się takie historie, że ktoś wychodzi z antykwariatów z małą fortuną? - zacząłem dopytywać. Usłyszałem, że na sprzedaży rodzinnych skarbów można sporo dorobić, ale nie są to kwoty, które pomogą kupić dom czy nowy samochód.
- Tak bywało natomiast w PRL-u. Zdarzało się, że monety szybko zyskiwały na wartości, kolekcjonerzy je sprzedawali i potem kupowali nowe auto, na przykład Warszawę. Ale współczesnych takich historii niestety nie znam - opowiedział sprzedawca.
Antykwariusze jednak radzą, by sprawdzić swoje domowe kolekcje czy stare portfele. Kto wie, czy nie kryją się w nich prawdziwe rarytasy.