Moskwa szykuje się do wojny z Europą?
Prezydent Władimir Putin nakazał podmiotom gospodarczym o strategicznym znaczeniu dla Rosji, by uzgadniały z rządem swoje postępowanie w sytuacjach, gdy wobec nich ze strony innych państw lub organizacji międzynarodowych wysuwane są jakieś żądania - poinformowała we wtorek służba prasowa Kremla.
11.09.2012 | aktual.: 11.09.2012 17:16
Prezydent Rosji Władimir Putin nakazał podmiotom gospodarczym o strategicznym znaczeniu dla kraju, by uzgadniały z rządem swoje postępowanie w sytuacjach, gdy inne państwa lub organizacje międzynarodowe wysuwają wobec nich jakieś żądania.
Poinformowała o tym we wtorek służba prasowa Kremla.
Polecenie to Putin zawarł w specjalnym dekrecie "O środkach mających na celu ochronę interesów Federacji Rosyjskiej podczas prowadzenia przez rosyjskie osoby prawne działalności gospodarczej za granicą".
Zgodnie z tym aktem prawnym rosyjskie firmy uznane przez Kreml za mające strategiczne znaczenie dla kraju mogą udostępniać informacje o swojej działalności tylko za zgodą federalnego organu władzy wykonawczej upoważnionego przez rząd FR. Nie dotyczy to jedynie danych, które winny być upubliczniane z mocy prawa, w tym w związku z emisją, sprzedażą lub kupnem papierów wartościowych.
Dekret nakłada też na firmy o strategicznym znaczeniu obowiązek uzgadniania z rządem wszelkich zmian w umowach z zagranicznymi kontrahentami i innych dokumentach dotyczących ich polityki handlowej, w tym cenowej, za granicą.
Prezydent dał rządowi Dmitrija Miedwiediewa miesiąc na wskazanie instytucji, z którymi podmioty gospodarcze będą zobowiązane uzgadniać swoje działania.
Swój dekret Putin wydał w tydzień po tym, jak Komisja Europejska wszczęła dochodzenie antymonopolowe wobec Gazpromu. KE chce sprawdzić, czy rosyjski koncern nie nadużywa swojej dominującej pozycji na rynku dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej i nie pogarsza w ten sposób bezpieczeństwa konsumentów w Unii Europejskiej.
KE podejrzewa, że Gazprom, który w ponad 50 procentach jest własnością skarbu państwa, utrudnia swobodny przepływ gazu w całej UE i każe swoim klientom płacić nieuczciwe ceny, uzależniając w kontraktach cenę dostarczanego przez siebie błękitnego paliwa od ceny ropy naftowej na światowych rynkach.
Rozpoczęcie dochodzenia przez Komisję Europejską to efekt niezapowiedzianych wizyt inspektorów KE w 20 spółkach z 10 krajów UE, położonych w Europie Środkowo-Wschodniej. Inspekcje odbyły się we wrześniu 2011 roku w firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu dostarczanego m.in. przez Gazprom.
Inspektorzy zawitali m.in. do polskiego PGNiG, kupującego gaz od rosyjskiego koncernu, oraz do państwowego operatora gazociągów przesyłowych Gaz-System.
Jak tłumaczyła przed rokiem KE, Bruksela musi reagować, gdy na rynku UE mogą być stosowane praktyki zagrażające konkurencji, bez względu na to, czy stosują je firmy unijne czy zagraniczne.
W odpowiedzi na wszczęcie przez Komisję Europejską dochodzenia Gazprom oświadczył, że przestrzega wszystkich przepisów prawa międzynarodowego oraz narodowego w krajach, w których prowadzi interesy. Zauważył też, że jest zarejestrowany poza jurysdykcją UE. Jednocześnie zapewnił, że będzie w dobrej wierze, w imię konstruktywnego dialogu współpracować z KE.
Odnosząc się do decyzji Komisji Europejskiej, Putin oświadczył w sobotę, że pragnie ona zachować wpływy w Europie Wschodniej, ale chce, żeby zapłaciła za to Rosja. Według prezydenta FR dochodzenie przeciwko Gazpromowi jest konsekwencją ciężkiej sytuacji w strefie euro.
- Chodzi przede wszystkim o państwa Europy Wschodniej. Problem polega na tym, że wszystkie te kraje swego czasu zostały przyjęte do Unii Europejskiej i UE zobowiązała się do subsydiowania ich gospodarek. Teraz - jak na to wygląda - Komisja Europejska uznała, że część obciążeń związanych z tym subsydiowaniem powinniśmy wziąć na siebie - oznajmił Putin.
Gospodarz Kremla wyraził zarazem nadzieję, że strony znajdą wyjście z sytuacji. - Bardzo liczę na to, że w toku rzeczowego i życzliwego dialogu między podmiotami gospodarczymi a Komisją Europejską zdołamy wyjść z tej sytuacji bez szkód dla obu stron - powiedział.
Z Moskwy Jerzy Malczyk