Trwa ładowanie...
d8sfw2x
17-03-2016 14:30

MŚ: możliwe odebranie funduszy ZAP Sznajder Batterien w Korszach

Jeśli potwierdzą się nieprawidłowości w działaniu ZAP Sznajder Batterien w Korszach, to firma będzie musiała zwrócić 4 mln zł dofinansowania z UE, zapowiedział w czwartek wiceminister środowiska Sławomir Mazurek, odpowiadając w Sejmie na pytanie posłów PiS w tej sprawie.

d8sfw2x
d8sfw2x

Mieszkańcy Korsz od prawie trzech lat domagają się zamknięcia zakładu utylizacji akumulatorów w Korszach należącego o spółki ZAP Sznajder Batterien, który - ich zdaniem - emituje niebezpieczne związki ołowiu. Śledztwo w sprawie zakładu prowadzi Prokuratura Okręgowa w Olsztynie.

"Wydano potężne środki europejskie na instalację, która budzi wątpliwości. () Jeśli się potwierdzą te nieprawidłowości, które są przez stronę społeczną i przez niektóre organy wskazywane, nastąpi weryfikacja tych środków, które ta instalacja otrzymała" - mówił Mazurek. Jak dodał, dotacja z UE na budowę instalacji do recyklingu zużytych akumulatorów i produkcji ołowiu oraz jego stopów w Korszach wyniosła ponad 4 mln zł, podczas gdy cały projekt opiewał na 15 mln zł.

Zaznaczył, że "wszystko wskazuje na to", iż w postępowaniu prokuratorskim potwierdzą się zarzuty wobec firmy, a wówczas nastąpi procedura odebrania tych środków.

"To nie jest nasze widzi mi się, to jest prawo europejskie" - podkreślił.

d8sfw2x

"Można powiedzieć, nawet nie czekając na opinię prokuratora, że w latach 2013-2014 w Korszach prowadząc tę działalność w zakresie przetwarzania odpadów niebezpiecznych, () te działania są niezgodne z tym, co jest w pozwoleniu zintegrowanym, czyli nie dochowują warunków, które zostały nałożone na instalację. To, możemy już dziś powiedzieć, doprowadziło do narażenia na negatywne oddziaływanie zarówno mieszkańców Korsz, jak poszczególnych obszarów środowiska, więc to nie jest drobna sprawa, tylko sprawa poważna" - ocenił.

Protestujący mieszkańcy Korsz podważają legalność funkcjonowania zakładu i zarzucają bezczynność instytucjom odpowiedzialnym za nadzór nad nim. Protesty w Korszach nasiliły się pod koniec 2013 r. W związku z licznymi skargami lokalny samorząd postanowił sfinansować mieszkańcom badania krwi na zawartość ołowiu. Władze miasta informowały potem, że badania wykazały przekroczone normy zawartości ciężkiego metalu u 36 mieszkańców, w tym 18 dzieci.

W 2014 r. kętrzyński Sanepid wstrzymał produkcję w zakładzie w związku z przekroczeniem norm na obecność ołowiu we krwi u kilku pracowników. Decyzję uchylił po dwóch miesiącach wojewódzki Sanepid, gdy zakład przedstawił dowody, że na stanowiskach produkcyjnych nie ma już takich przekroczeń.

Śledztwo w sprawie zakładu utylizacji akumulatorów prowadzi Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Bada ona, czy zakład nie naraził pracowników na pracę w szkodliwych warunkach spowodowanych wysokim poziomem ołowiu. Jak poinformował PAP w poniedziałek rzecznik prokuratury Zbigniew Czerwiński, obecnie dwa niezależne instytuty mają wydać opinie na temat zanieczyszczenia powietrza w Korszach oraz wpływu działalności zakładu na stan środowiska.

d8sfw2x

Przedstawiciele ZAP Sznajder Batterien S.A. od początku protestów zapewniają, że zakład w Korszach ma "wszelkie certyfikaty świadczące o spełnieniu najsurowszych norm środowiskowych" i był wielokrotnie kontrolowany przez Sanepid i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska.

Jak podał PAP wiceprezes spółki Konrad Sznajder, zakład obecnie "pracuje i zatrudnia ludzi".

W gminie Korsze mieszka 11 tys. osób, a stopa bezrobocia sięga tam ok. 30 proc. Miejscowy zakład recyklingu akumulatorów działa od 2011 r. i zatrudnia ponad 30 pracowników.

d8sfw2x
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d8sfw2x