Na rynki akcyjne wkrada się pesymizm

Bardzo słabe dane z rynku nieruchomości wraz z innymi danymi makro z USA powodują, że w większym stopniu do głosu dochodzą pesymiści. Zwracają oni uwagę na wątłe fundamenty wzrostu gospodarczego oraz zwiększające się ryzyko powrotu do recesji.

Na rynki akcyjne wkrada się pesymizm
Źródło zdjęć: © Xelion. Doradcy Finansowi

27.08.2010 | aktual.: 27.08.2010 17:11

Stany Zjednoczone

Bardzo słabe dane z rynku nieruchomości wraz z innymi danymi makro z USA powodują, że w większym stopniu do głosu dochodzą pesymiści. Zwracają oni uwagę na wątłe fundamenty wzrostu gospodarczego oraz zwiększające się ryzyko powrotu do recesji. Morgan Stanley opublikował w tym tygodniu raport pod znamiennym tytułem „Nie pytaj kiedy rządy splajtują, ale jak” zwracającym uwagę na zadłużenie gospodarek rozwiniętych. Rewelacyjne wyniki spółek w II kwartale stały się historią i trudno bykom na tych danych budować optymizm na rynku. Zwolennicy wzrostu gospodarczego zwracają uwagę, że poprawa na rynku pracy oraz w budownictwie następuje w ostatniej fazie wzrostu, a gospodarka amerykańska dopiero łapie oddech po spektakularnym załamaniu. Oczywiście jest w tym dużo racji, jednakże patrząc na stan finansów publicznych na całym świecie oraz zapowiedzi zaciskania pasa przez państwa, które planują ratować swoje finanse, można oczekiwać, że ożywienie, w tempie z końca 2009 i początku 2010 r., jest nie do utrzymania. Ważne
by ta, na razie, szklanka zimnej wody, w postaci danych makro, wylana na rozgrzane głowy inwestorów, nie spowodowała gwałtownego odwrotu od rynku akcji. Powrót mocnych spadków na giełdzie z pewnością miałby negatywny wpływ na gospodarkę i mogłoby nastąpić sprzężenie zwrotne. Obecne spadki wydają się być pod kontrolą i mogą być traktowane jako odreagowanie wcześniejszego nadmiernego optymizmu. Niepokojącym symptomem słabości rynku jest utrzymująca się ponad 60% ilość spółek poniżej średniej 200-sesyjnej swoich notowań. Trudno w takim momencie utrzymywać, że rynek znajduje się w hossie. Spółki, które były motorami wzrostów, takie jak HP, Intel czy Cisco, obecnie powróciły do poziomów sprzed roku. Na wykresach wielu amerykańskich gigantów można zauważyć wyraźne trendy spadkowe, a bicie wsparć przychodzi z dużą łatwością. Ciekawostką jest nadal bardzo optymistyczne postrzeganie przyszłych wyników spółek przez analityków. Prognozy na III kw. przewidują niecałe 5% spadku wyniku netto w stosunku do II kw., a w IV
kw. rynek oczekuje nowych rekordowych wyników. W piątek został podany drugi odczyt PKB. Wzrost w stosunku do pierwszego odczytu zmniejszył się o 0,8% i wynosi 1,6%. Pierwsza, pozytywna reakcja rynku związana była z plotkami, że redukcja odczytu w dół będzie bardziej spektakularna.

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące
Nasze indeksy w minionym tygodniu kontynuowały rozpoczętą w pierwszej połowie sierpnia korektę, ale w końcówce tygodnia spadki wyraźnie się zatrzymały na poziomie 2400 punktów na indeksie WIG20. Pomogły w tym dane o nowych bezrobotnych w USA, których tym razem było istotnie mniej niż spodziewali się analitycy. Z naszej gospodarki, natomiast, w dalszym ciągu płyną dane, które powinny napawać inwestorów optymizmem. I tak, bezrobocie spadło w lipcu do 11,4% z 11,6% w czerwcu, a prezes GUS twierdzi, ze w III kw. 2010 spadnie poniżej 11%. Sprzedaż detaliczna wzrosła o 3,9% r/r w lipcu, nowe zamówienia w przemyśle wzrosły w lipcu o 13,6% r/r i o 6,1% w stosunku do czerwca, pomimo iż lipiec był miesiącem wakacyjnym. Jedynym czynnikiem, który może niepokoić, jest przewidywany wzrost inflacji. Według Marka Belki inflacja w sierpniu osiągnęła minimum na poziomie 2% i teraz powinna powoli zacząć rosnąć nawet do poziomu 2,5% pod koniec roku. Jeśli ten scenariusz się sprawdzi, czeka nas prawdopodobnie podniesienie stóp
procentowych przez RPP. Prezes NBP przewiduje również, że podniesienie stawek VAT w 2011 roku spowoduje skokowy wzrost inflacji o około 0,3%. W czwartek wyniki za 2 kwartał podało PZU. Były one nieznacznie poniżej oczekiwań analityków, ale warto zwrócić uwagę, że zysk netto grupy był ponad trzykrotnie mniejszy niż w drugim kwartale zeszłego roku (2 kw. 2010 – 362 mln, 2 kw. 2009 – 1160 mln). Ma to oczywiście związek ze szkodami powodziowymi z drugiego kwartału, które oszacowano na 237 mln, ale nie tłumaczy to w całości tak słabego wyniku. Obrona poziomu 2400 przez byki w końcówce tygodnia, była mało efektowna. Towarzyszyły jej niskie obroty i niewielkie zmiany indeksu, pomimo iż dane sprzyjały bykom. Wydaje się więc, że nasz rynek pozostanie słaby również w przyszłym tygodniu, a poziomu 2400 punktów nie uda się obronić.

Europa Zachodnia

Inwestorzy na Starym Kontynencie w dalszym ciągu nie mają ochoty na poważniejsze odbicie. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na lekkich minusach, w trakcie tygodnia osiągając poziom najniższy od 20 lipca. Gołym okiem widać, że rynek nie kwapi się do solidniejszych wzrostów, bardziej uważając na to, żeby nie zejść dużo poniżej obecnych poziomów. Po raz kolejny nie rozpieściły nikogo wieści z zagrożonych fiskalnie krajów grupy PIIGS. Agencja ratingowa S&P obniżyła wiarygodność kredytową Irlandii, a rentowność długu Grecji i Portugalii jest najniższa od maja. Nie dziwi więc fakt „szturmu” w kierunku obligacji niemieckich, których rentowność osiągnęła z kolei poziom najniższy od czasów zjednoczenia naszych zachodnich sąsiadów. Kończymy ten tydzień w nastrojach nieco lepszych z powodu niezłych danych zza oceanu, co jednakże w euforię nikogo nie wprawia. Europejskie indeksy są na poziomie najniższym od ponad miesiąca, co z jednej strony nikogo nie zachęca do podejmowania
ryzyka, z drugiej zaś strony, co odważniejsi mogą powoli myśleć o doważeniu akcji w swoich portfelach.

Azja i Ameryka Łacińska

Wraz ze zmianą nastrojów na światowych rynkach kolor czerwony zagościł również do Kraju Środka. Pomimo braku istotnych danych makro, w tygodniu poznaliśmy ciekawy raport Dereka Scissorsa, ekonomisty Heritage Foundation. Inwestycje Chin w Stanach Zjednoczonych w aktywa inne niż w obligacje spadły w I połowie 2010 roku do 1,6 mld USD, w innych częściach świata wzrosły do 29 mld USD, o 34 proc. W I połowie roku władze Kraju Środka zredukowały swoje zakupy w amerykańskie papiery skarbowe o 51 mld USD. Wartość papierów dłużnych, jakie posiadali Chińczycy w tym okresie, zostały zredukowane o 6 proc., do 843,7 mld USD. Decydenci, dokonując inwestycji bezpośrednich, nie chcą powtórzyć pomyłki, jaką popełnili z amerykańskimi obligacjami. W przeciwieństwie do cięcia inwestycji w USA, Chińscy przedsiębiorcy zwiększyli ponad dwukrotnie zaangażowanie finansowe w innych krajach Ameryki Północnej i Południowej oraz w Europie, do 20,1 mld USD z 8,4 mld USD przed rokiem. Amerykański rynek długu poprzez swój rozmiar i
płynność nadal pozostaje główną destynacją inwestycyjną. Ogromne rezerwy zagraniczne na koniec czerwca 2010 r. wyniosły 2,454 biliona USD. Indeks Shanghai Composite kończy tydzień pod kreską na poziomie 2608,1 pkt. Premier Japonii Naoto Kan powiedział w piątek, że jego rząd jest zdecydowany, aby podjąć kroki w celu stabilizacji kursu japońskiego jena, jeśli będzie taka potrzeba. Wyraził również nadzieję, że japoński bank centralny podejmie właściwe kroki w celu stabilizacji waluty i zamierza spotkać się z prezesem japońskiego banku centralnego Masaaki Shirakawą. We wtorek japońska waluta była najsilniejsza wobec dolara od 15 lat, kurs USD/JPY znalazł się na poziomie 83,61, w piątek przed godz. 11.00 za jednego dolara płacono 84,74 jenów. Pozytywne lipcowe dane o japońskim eksporcie, które poznaliśmy w środę nie uwzględniają jeszcze tak silnych ruchów aprecjacyjnych jena. W minionym tygodniu w Kraju Kwitnącej Wiśni obserwowaliśmy odpływ kapitału zarówno z rynku akcji oraz obligacji. Piątkowe negatywne dane o
deflacji były lekko powyżej oczekiwań, wspólnie z wypowiedzią Premiera Kana dały silny impuls wzrostowy na giełdzie. Mimo zielonej końcówki tygodnia ostatnie pięć dni handlu na japońskim parkiecie kończymy pod kreską, Indeks Nikkei 225 kończy na poziomie 8989,4 pkt. W zeszłym tygodniu indyjski rynek akcji charakteryzował się znacznie większą siłą niż pozostałe rynki kapitałowe. Sytuacja zmieniła się już we wtorek, kiedy to większość inwestorów zdecydowała się zrealizować zyski. Niższa izba parlamentu Indii uchwaliła w środę ustawę o energii jądrowej, ograniczającą odpowiedzialność zagranicznych firm w razie wypadku przemysłowego do 320 mln USD. Pozwoli to przyciągnąć zagranicznych inwestorów na rynek energii atomowej w Indiach. Indeks BSE20 straci w perspektywie tygodnia ponad 2,8 proc. W perspektywie czterech dni handlu Brazylijska Bovespa straciła ponad 4,4 proc. Realizacji zysków na rynku akcji towarzyszyła również wyprzedaż papierów dłużnych. Wzrosły kontrakty na Brazylijską stopę procentową, po tym jak
rozszerzyły się spready na CDS do 128 punktów.

Surowce

Kontrakty terminowe na ropę Crude nieznacznie staniały w odniesieniu do poprzedniego tygodnia. W piątkowe popołudnie za ropę płacono 73,5 dolara, co oznacza zmianę o -0,5%. Najważniejszym czynnikiem wydaje się być coraz większy pesymizm inwestorów odnośnie tempa wychodzenia globalnej gospodarki z kryzysu. Widać to było do środy, kiedy spadające indeksy w USA tworzyły presję na spadki cen ropy. Jeżeli gospodarka ma wyjść z recesji, to potrzebny jest silny konsument amerykański, aby ją rozruszać. Zwiększona konsumpcja to również zwiększone wydatki na ropę, a dane o stanie zapasów w Stanach Zjednoczonych są dalekie od optymizmu. Otóż, jak podał Departament Energii tego kraju po raz kolejny zaobserwowano wzrost zapasów nie tylko ropy, ale także benzyny. To pokazuje dobitnie, że popyt jest słaby i nie rokuje dobrze na przyszłość. Miedź odnotowała niewielki wzrost cen w porównaniu z wcześniejszym tygodniem. Dominująca była rola amerykańskiej waluty, która osłabiając się w stosunku do głównych walut świata,
podniosła wyceny miedzi. Ceny urosły o 0,8%, a za tonę metalu na giełdzie w Londynie płaci się 7173 dolary. Notowania miedzi z tego tygodnia obrazują, jaka niepewność panuje na giełdach, bowiem do połowy tygodnia surowiec tracił już ponad 3%, by w pozostałe dni wyjść „ponad kreskę”. Złoto kontynuuje rajd na cenowy szczyt wszechczasów, a obecna niepewność i statut „bezpiecznej przystani” tylko mu w tym pomagają. Tydzień przyniósł ruch cen w górę o 1%, a uncja kosztuje 1239 dolarów. Przypomnijmy, że wierzchołek cenowy znajduje się na pułapie 1264 dol./uncję. Zachowanie rynku walutowego (rosnący EUR/USD) także pomaga cenom szybciej „wdrapywać” się pod górkę. Jeśli rozchwianie rynków będzie się utrzymywać i z gospodarki będą przychodzić niejednoznaczne dane makro, to będzie to wsparciem dla cen i trudno im będzie zejść w niższe rejony cenowe.

Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie: Łukasz Bugaj, Jacek Maleszewski, Piotr Olejniczakowski, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak, Konrad Widuliński, Jan Żuralski.

walutynotowaniagiełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)