Na stadionie – mistrzowie. A w życiu?
Jako sportowcy odnosili sukcesy. Po zakończeniu lub nagłym przerwaniu kariery dobra passa się skończyła. Nie zostali działaczami ani trenerami. Nie załapali się jako eksperci w mediach. Nie dla nich biznes i rola celebrytów. Ilu mistrzom to się przydarzyło?
Praca? Dobrze, jeśli jest…
Fortuna, Sypniewski, Kałużny… i wielu innych. Różne historie, różne epoki, rozmaite dyscypliny i ścieżki kariery. Dziś łączy ich jedno. Zapominani stopniowo przez kibiców, odnajdują się czasami jako bohaterowie artykułów w tabloidach. W powszechnej opinii komuś, kto przez lata brylował na stadionach otoczony sławą, nie wypada iść do zwykłej, przeciętnie płatnej, mało prestiżowej pracy. Każda taka sytuacja budzi zdumienie, niedowierzanie, nawet coś w rodzaju politowania. Czy słusznie?
Ten temat powraca co jakiś czas. Ostatnio za przyczyną Radosława Kałużnego, podpory linii pomocy w piłkarskiej reprezentacji Jerzego Engela. Od tamtych czasów minęło jednak 10 lat i, jak domyślają się media, realia zmusiły eks-reprezentanta do dokonania określonych wyborów. Piłkarz m.in. Zagłębia Lubin, krakowskiej Wisły i Bayeru Leverkusen wylądował pod Birmingham jako magazynier.
src="http://get.studio.wp.pl/n,88036587,s,vhs,f,54014286839281376641513716_orig.jpg"/>
Źródło: studio.wp.pl
Anglię, jako miejsce zwyczajnej mało atrakcyjnej pracy, już wcześniej wybrała nasza dwukrotna medalistka olimpijska w podnoszeniu ciężarów, Agata Wróbel. Kiedy tabloidy odnalazły ją w angielskiej sortowni, zdziwieniu nie było końca. W obu przypadkach media położyły nacisk na imponującą sportową przeszłość zawodników i na kontrast, jaki stanowi dla niej to, co robią teraz.
Przypadki Wróbel i Kałużnego są przedstawiane jako wyjątkowe. Jednak trzeba pamiętać, że polski sport, współczesny i dawniejszy, zna więcej podobnych historii.
Zobacz: Jak pomnażać oszczędności?
Oni temu winni?
Za przykład sportowca, który roztrwonił sławę i zmarnował karierę, bywa często podawany Wojciech Fortuna. Zrobił to, co nigdy nie udało się Adamowi Małyszowi – wygrał olimpiadę w skokach narciarskich. Później był jednak alkohol, koniec kariery w wieku 26 lat, kłopoty z prawem, odsiadka. Fortuna pracował też w USA jako malarz i taksówkarz. Dostaje emeryturę sportową, która należy mu się jako medaliście olimpijskiemu, został kustoszem w Muzeum Sportów Zimowych.
W nowszych czasach ponad przeciętność wybijał się hokeista Krzysztof Oliwa. Był dobrze opłacanym zawodnikiem najlepszej ligi świata, amerykańsko-kanadyjskiej NHL. Później oskarżono go o współudział przy wyłudzaniu kredytów, a także o udział w bójkach. Na początku tego roku „Polska” podawała, że eks-hokeista wciąż jest poszukiwany listem gończym.
Wśród sportowców, którzy zmarnowali swój ogromny potencjał, a po zakończeniu kariery nie umieli się odnaleźć, nie braknie też niestety piłkarzy. Ilu mniej znanych po obiecujących początkach zaprzepaściło talent – trudno policzyć. Najgłośniej było o Igorze Sypniewskim, którego, mimo dostrzeżonego ogromnego potencjału sportowego, ŁKS Łódź usunął ze składu już jako 21-latka.
Sypniewski zaczynał karierę w lidze polskiej, greckiej – w słynnym Panathinaikosie Ateny – i szwedzkiej, by znów wrócić do polskiej. Brylował, był chwalony, ale ostatecznie nigdzie jej nie zrobił. W tym roku media podały, że 39-letni były futbolista podjął walkę z alkoholowym nałogiem. Chciałby trenować młodzież, jednak na opłacenie kursu trenerskiego brakuje mu pieniędzy. Czy ktoś – po raz kolejny – poda mu pomocną dłoń?
Można zastanawiać się, na ile za brak perspektyw dla byłych, dobrych zawodników odpowiadają oni sami, a na ile świat polskiego sportu widziany jako całość. Czy to sam sportowiec zaprzepaścił szansę i nie dał sobie pomóc? A może działacze nie umieli w porę dostrzec jego możliwości? Zapewne w każdym przypadku odpowiedzi mogą być różne. Zaś osobami, które znają je najlepiej, pozostaną sami sportowcy.
TK,JK,WP.PL
Zobacz: Jak pomnażać oszczędności?