Na to poświęcamy 90 milionów godzin!

Według badań GUS aż 2,3 miliona Polaków dojeżdża do pracy poza swoim miejscem zamieszkania. Łącznie spędzają na dojazdach 90 milionów godzin. Zbyt długi dojazd do pracy jest, według badań, jedną z najczęstszych przyczyn rezygnowania z pracy.

Na to poświęcamy 90 milionów godzin!
Źródło zdjęć: © sxc.hu

15.03.2011 | aktual.: 15.03.2011 16:49

Długie godziny poświęcane na dojazd do pracy potrafią zabrać nam spory kawałek życia – nawet 30 minut w jedną stronę daje nam rocznie ponad 9 zmarnowanych pełnych dób. Okazuje się też, że dojazd do pracy stresuje 37 proc. Polaków i jeśli jest zbyt długi, poważnie zmniejsza lojalność względem firmy. Wiele osób wykazuje skłonność by zmienić pracę tylko dlatego, by dojeżdżać krócej.

Nie pociągnę

- Potrzebuję wsparcia duchowego.... Będę musiała dojeżdżać do pracy 50 km w jedną stronę, albo pożegnać się z firmą. Wybrałam to pierwsze, ale czeka mnie wstawanie codziennie o 5 rano i inne tego typu przyjemności. Zastanawiam się jak długo wystarczy mi sił. Czy ktoś był w podobnej sytuacji i przeżył? – pyta na forum rozżalona dziewczyna. W odpowiedzi uzyskuje:

- Ja do pracy mam tylko 30 km, ale droga w jedna stronę trwa godzinę. Rok wytrzymałem. Nie wiem jak długo jeszcze.

Dużo łatwiej jest, jeśli na problem spojrzy się racjonalnie. Tak jak Robert, który mieszka w Łodzi. Codziennie dojeżdża do Warszawy pociągiem. Fakt, pracą ma przy Dworcu Centralnym, więc nie musi poświęcać więcej czasu na krążenie po stolicy, ale ... jedzie tyle, ile jego koledzy z pracy samochodem po Warszawie.

Zmora i pracodawcy i pracownika

Amerykańscy specjaliści ds. rozwoju firm sporządzili listę 10 najczęstszych przyczyn, z powodu których ludzie rezygnują z pracy. Na pierwszym miejscu znalazło się „wydłużenie się czasu dojazdu do pracy”. Według badania firmy Regus przeprowadzonych wśród ponad 11 000 firm w 13 krajach na całym świecie, istnieje wyraźne powiązanie między czasem dojazdu do pracy a rezygnacją z pracy.

Polacy dojeżdżają do pracy średnio 42 minuty. To znacznie mniej niż rekordziści Rumuni, którzy potrzebują na dojazd do i z pracy 54 minuty. Kolejne miejsca zajmują Estończycy (48,5) oraz Węgry i Brytyjczycy (ok. 46 minut).

- Czas spędzony na długich dojazdach do pracy, to czas w pewnym sensie odebrany dzieciom, rodzinie... – tłumaczy Jola. - Póki człowiek jest młody, łatwiej jest mu się z tym pogodzić, usprawiedliwić wieczną nieobecność wśród bliskich „to moja praca, dzięki niej żyjemy, muszę, tak trzeba...”. Ale życie płynie nieubłaganie, coś po drodze umyka, coś można zgubić, bezpowrotnie. Człowiek, na dłuższą metę, samą pracą żyć nie może. Przebudzenie bywa często smutne. Tego typu podejście do tematu nie jest odosobnione. Dlaczego tak się dzieje, tłumaczy Aleksandra Klonowska-Szałek, założycielka portalu Pracujflexi.pl.

¬- Codzienne dojazdy do pracy to na dłuższą metę zmora i pracodawcy i pracownika – mówi Aleksandra Klonowska-Szałek. - Kiedy 2 lata temu wzrosły w USA ceny benzyny pracodawcy postanowili umożliwić pracownikom pracę z domu po to, by zmniejszyć obciążenie ich budżetów i zredukować stres wynikający z męczących i drogich dojazdów do pracy. Niestety, to co rozumieją pracodawcy na Zachodzie, w Polsce jest nie do pomyślenia głównie ze względu na barierę świadomościową - polskie firmy rzadko rozumieją, że praca zdalna to większe zadowolenie pracownika, jego efektywniejsza praca, ale też oszczędności po stronie kosztów pracodawcy.

By nie marnować czasu

- Fakt jest taki, że dojazdy do pracy oznaczają stres, bóle głowy i mięśni, otyłość i bezsenność – tłumaczy Aleksandra Klonowska-Szałek, założycielka portalu Pracujflexi.pl. - Rozwiązaniem jest flexi, czyli np. umówienie się z pracodawcą na przyjeżdżanie do pracy i wyjeżdżanie z pracy poza godzinami szczytu. Można przecież zaczynać pracę dużo wcześniej, ale i wcześniej kończyć. Rozwiązania są dość proste i do zrealizowania, jeśli jest chęć i odwaga po stronie pracownika i otwartość po stronie pracodawcy. Nie sądzę, żebyśmy kiedyś żyli w świecie bez dojazdów do pracy, ale obydwie strony mogą zrobić wiele rzeczy, żeby jakoś sobie ułatwić życie.

Kiedy nie ma wyjścia a dojazd do pracy jest nużący, warto zorganizować sobie odpowiednio czas. Długie godziny można poświęcić choćby na naukę języka.
- Zamiast słuchać w radiu wciąż tych samych piosenek, wolę wkuwać słówka. W sumie nie ruszam się nigdzie bez płyt z lekcjami włoskiego – mówi Agnieszka, która codziennie przemierza Warszawę. Wyrusza spod Zalesia Górnego na Tarchomin. Jeśli jedzie godzinę, jest szczęśliwa.

ml/JK

czas pracypracadojazdy do pracy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)