Najdziwniejsze podatki świata i Polski
Praca, samochód, dom, zakupy - to wszystko bardzo ważne dziedziny naszego życia. Są to również obszary obłożone podatkami, do których już dawno zdążyliśmy się przyzwyczaić. Na podatkach bezpośrednich i pośrednich od konsumpcji i pracy skarbówka zarabia najwięcej, ale są też inne, ciekawe opłaty.
Pewne są tylko śmierć i podatki
Praca, samochód, dom, zakupy - to wszystko bardzo ważne dziedziny naszego życia. Są to również obszary obłożone podatkami, do których już dawno zdążyliśmy się przyzwyczaić. Na podatkach bezpośrednich i pośrednich od konsumpcji i pracy skarbówka zarabia najwięcej, ale są też inne, ciekawe opłaty.
Praktyka pokazuje, że opodatkować można wszystko. Wydaje się jednak, że czasem fiskus ze swoją pazernością nieco przesadza. No bo co można powiedzieć o opodatkowaniu, słońca, deszczu czy nawet cienia? I nie są to przykłady z twórczości niedawno zmarłego Terry’ego Pratchetta, lecz jak najbardziej prawdziwe opłaty pobierane przez rządy państw, także Polski.
Przedstawiamy subiektywny przegląd najbardziej absurdalnych podatków z Polski i świata.
Podatek od powietrza
Podatek od oddychania podobno obowiązywał w Bizancjum, ale we współczesnej Polsce też zdarza się, że płacimy za powietrze. Podatek klimatyczny to jeden z polskich wynalazków. Pobierają go głównie miasta i gminy żyjące z turystyki. Za korzystanie z górskiego powietrza w Zakopanem czy morskiego we Władysławowie uiścić trzeba opłatę pobytową doliczaną do ceny wynajmu pokoju w hotelach i pensjonatach.
Maksymalna stawka obecnie to 4,32 zł za nocleg w mieście mającym status uzdrowiska 3,13 zł w miejscowościach o statusie obszaru ochrony uzdrowiskowej oraz 2,20 zł w pozostałych. Większość z gmin ustala zazwyczaj maksymalny lub zbliżony do maksymalnego poziom.
I tak dwa tygodnie urlopu w uzdrowisku Świnoujście dla czteroosobowej rodziny to koszt ponad 240 zł. No cóż, powietrze nad morzem jest bardzo drogie...
Podatek od słońca
Słońce świeci dla wszystkich, więc - zgodnie z logiką władzy - trzeba za nie płacić. Na szczęście nie w Polsce, tylko na hiszpańskich Balearach. Archipelag, w którego skład wchodzi choćby słynna Majorka co roku przeżywa prawdziwy najazd turystów.
Za wygrzewanie się na słonecznych plażach muszą oni zapłacić 1 euro dziennie.
Podatek od cienia
Czasem słońce, czasem cień. Wenecja przy pomocy polityki fiskalnej prowadziła walkę o słoneczne ulicę. Podatek od cienia został nałożony na wszystkie weneckie lokale ocieniające tereny należące do miasta.
Po wprowadzeniu podatku od cienia wielu właścicieli zdecydowało się na zdemontowanie, różnego rodzaju daszków, markiz i baldachimów. I o to chodziło.
Podatek od deszczu
W Polsce o słońce trudno, na cieniu mało komu zależy, więc rządzący wpadli na pomysł by opodatkować deszcz. Chodzi o to, by mieszkańcy płacili od deszczu, który z ich posesji spływa do gminnej kanalizacji.
Opłatę od deszczu chciało wprowadzić kilka miejscowości w Polsce, m.in. Poznań i Bytom, jednak okazało się, że łatwo ją podważyć w sądzie, jako niezgodną z prawem. Uregulowaniem kwestii miał zająć się Sejm. Na razie jednak sprawa nieco przyschła.
Podatek od solarium i od seksu
Opodatkować można również sztuczne słońce - czyli solaria. Taki podatek wprowadzono w Stanach Zjednoczonych na fali reform zdrowotnych Baracka Obamy. Za sztuczne opalanie od tego czasu Amerykanie muszą płacić o 10 proc. więcej. Nasi zachodni sąsiedzi Niemcy - wpadli za to na pomysł opodatkowania najstarszego zawodu świata i wprowadzili... podatek od seksu. Panie świadczące usługi seksualne zobowiązane zostały w Bonn do uiszczania opłat na rzecz miasta. Chcąc uprościć egzekwowanie podatku, na ulicach Bonn, gdzie uprawia się uliczną prostytucję, ustawiono automaty pobierające opłatę na rzecz budżetu miasta.
Podatek od psa
Wracając do Polski, warto wspomnieć o podatku od najlepszego przyjaciela człowieka. Wiadomo, przyjaźń jest bezcenna, więc podatek się należy. Co innego np. kot, chomik czy rybki, posiadanie tych zwierząt nie jest w Polsce opodatkowane.
Właściciele psów podatek jednak zapłacić muszą, o ile żąda tego od nich gmina. Centralnie ustalany jest tylko maksymalny limit opłaty, który w 2015 r. wynosi 121,50 zł rocznie. Zwykle jednak samorządy stosują jednak stawki w okolicy połowy maksymalnej kwoty. Często też określone grupy obywateli mogą liczyć na zniżki.
Podatek od krowich gazów
O ile w Polsce musimy płacić za psy, w Estonii władza zajęła się krowami, a dokładniej emitowanymi przez nie gazami cieplarnianymi. W ramach walki z emisją tych substancji postanowiono nałożyć podatek na hodowców krów.
Podobnie jak w przypadku polskich psów, estońskie krowy są poważnie dyskryminowane. Za emisję gazów cieplarnianych nie musi płacić żadne inne zwierzę hodowlane w tym kraju.
Podatek od grillowania
Tego podatku na szczęście w Polsce nie ma. Przynajmniej na razie. Wprowadzono go natomiast w Walonii, regionie Belgii zamieszkanym przez ok. 3,5 mln ludzi. Opłata za prywatne barbecue wynosi 20 euro.
Myślą przewodnią wprowadzenia podatku od grilla również była troska o ograniczenie emisji gazów cieplarnianych. Z tego powodu władza sprawdza, czy obywatele przypadkiem nie grillują przy użyciu... helikoptera.
Podatek od pałeczek
Inny ekologiczny podatek wprowadzono w Chinach. Opodatkowano drewniane pałeczki. Chińczycy zużywają ich rocznie ok. 45 mld sztuk, co oznacza wycinkę 25 mln drzew. Stawka podatku wynosi 5 proc. i ma zachęcić mieszkańców Państwa Środka do przerzucenia się na pałeczki plastikowe.
Podatek gipsowy
Ten nietypowy podatek wprowadzono w Austrii - jednej ze stolic europejskiego narciarstwa. To właśnie nieostrożni narciarze narażają austriacki budżet na straty, bowiem co roku do szpitali trafia ich aż 150 tys. Z tego powodu wprowadzono opłatę prewencyjną, którą uiszczają za turystów hotele i pensjonaty.
Podatek od podatku, czyli opodatkowanie akcyzy
Jednak mistrzostwo świata w kwestiach podatkowych należy się polskiemu fiskusowi. Udało mu się bowiem opodatkować podatek. W Polsce wyroby akcyzowe, takie jak papierosy, alkohol, prąd czy paliwa, najpierw opodatkowane są akcyzą. A dopiero od podwyższonej ceny nalicza się podatek VAT. Ponieważ w wielu przypadkach dóbr akcyzowych koszt produkcji jest stosunkowo niewielki, to VAT w większości odprowadza się od akcyzy.
Sprytny manewr pozwala skarbówce zarabiać ciężkie pieniądze, a większość Polaków nawet nie wie, że płaci podatek od podatku.